Witam,
Nie wiem gdzie mam szukać pomocy, może ktoś z Was mi w jakiś sposób pomoże..
Całe życie szukałem zrozumienia, wsparcia, kogoś z kim mógłbym się powygłupiać itd. (w domu tego nie miałem- wychowałem się w domu dziecka).
Znalazłem odpowiednią osobę- przeżywam coś, czego nigdy wcześniej nie znałem. Dziewczyna daje mi tyle radości, uśmiechu... Pierwszy raz czuje się tak na prawdę kochany.
Problem polega na tym, że ja się duszę. Duszę się tym szczęściem... W jednej chwili jest pięknie jak w bajce, a za chwile zaczynam prowokować ją do kłótni, żeby "odetchnąć", później w jednej chwili jakby nigdy nic chcę, żeby już było normalnie, dobrze. - Tak się dzieje przynajmniej raz w tygodniu.
Całe życie czegoś szukałem, po to, żeby odpychać to kiedy wreszcie znajdę...
Z jednej strony tesknię za jakimś spokojem, stabilizacją, z drugiej doprowadza mnie to do szału.. Dlaczego??
Wiem, że w ten sposób niszczę to, co jest między mną, a nią ale nie potrafię nad tym zapanować.
Dodam, że mam 27 lat. Jestem Aspołeczny, Introwertyk...
Krzysiek.