Skocz do zawartości
Nerwica.com

aspagnito

Użytkownik
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia aspagnito

  1. A ja mam pomysł. Na wyjście z problemu. Większość z nas utożsamia swoje problemy z lękami, albo innymi tego typu problemami, o których informują nas specjaliści. Ostatnio czytałem nawet, że metodą na lęk jest stawianie mu czoła, albo poszukiwanie samoświadomości typu: tak długo tu siedzę i starałem się odkryć najwyższą prawdę, że jest nią na pewno to, iż dobrze mi tu siedząc. Jestem trochę zniesmaczony niskim poziomem styczności z rzeczywistością autorów piszących o problemach psychologicznych, czy w ogóle problemach natury psychicznej. Kiedyś na pewnym forum pewna kobieta pytała jak ma się pozbyć gnębiących ją myśli o tym, że kiedyś była zgwałcona i teraz jest z tym odczuciem bezradna. To odczucie ją tak gnębi, że nie daje jej żyć, a przywoływanie wspomnień, które najczęściej pojawia się samo i spontanicznie doprowadza jej życie do ruiny. Byłem wtedy osobą, która zalecała jej konfrontację z tym uczuciem w odizolowaniu i próbę uodpornienia się na te skojarzenia przez ich analizę. Zalecałem, aby stała się silniejsza na zasadzie - co Cię nie zabije, to Cię wzmocni. Bardzo się myliłem, głównie dlatego, że nieudolnie próbowałem wesprzeć kogoś udzielając nie swoich rad. Gdzieś coś takiego zasłyszałem i wydawało mi się to logiczne. Owszem, po dziesięciu latach i wielokrotnej hospitalizacji z powodu stosowania tej techniki ta kobieta miałaby szansę zapomnieć o swoim problemie. Dziś jednak sam doszedłem do wniosku, że są o wiele bardziej skuteczne formy terapii. Stosuję jedną z nich i chciałbym ją opisać - z założeniem, że nie powiem Wam co dokładnie robię, ale powiem to oględnie. W problemach psychicznych często spotykamy się z takim zjawiskiem, że ktoś z problemami ustala konkretną datę, kiedy będzie wolny od swoich problemów. Taką datę "końca świata". Nic się po niej nie zmienia, ale sam fakt, że coś takiego jest popularne był dla mnie przesłanką, że musi to być część jakiegoś naturalnego procesu, który przybiera chorobową formę. Załóżmy, że mamy kogoś, kto nie potrafi radzić sobie z przeogromną traumą i wywoływanie wspomnień na ten temat jest poza sferą rozważań. Warto wtedy wyznaczyć sobie coś, co nazwę "Paramisją". Załóżmy, że zakładam sobie, iż codziennie pozyskam 1 grosz, którego nie wyciągam z własnego portfela, ale albo proszę o niego wśród znajomych tłumacząc im, że jest to częścią mojej terapii wyjścia z traumy, albo zdobywam go w jakiś inny sposób. Na przykład zarabiając go gdzieś w Internecie na płatnych e-mailach, albo coś w tym stylu. Pozyskanie tego grosza nie może być nigdy tak łatwe, jak sięgnięcie do własnego portfela - musi się wiązać z jakąś dawką emocji - na przykład prosząc o tego grosza u kogoś nieznajomego musimy przełamać trochę wstydu i liczyć się z zawodem, odtrąceniem, niezrozumieniem, czy nawet czasem wyśmianiem. Codziennie musi być to jednak ta sama kwota, czyli dokładnie jeden grosz. Na przykład idziemy do sklepu, kupujemy coś i prosimy jakąś osobę w kolejce, która godna jest zaufania, o pomoc w terapii, która polega na zdobyciu jednego grosza dziennie. Poważni ludzie to zrozumieją, więc jednocześnie możemy odbudować naszą zdolność do odbudowania zaufania. Ważny tu jest kolejny element, czyli cel. Celem może być uzbieranie 3PLN, 10PLN, albo 30PLN, które przeznaczymy na dany cel charytatywny. Jak ktoś chce, to może przeznaczyć na Kościół, tacę, albo budowę, czy sprzątanie świątyni. Najważniejsze to określić ten cel i do niego konsekwentnie dążyć. Jeśli któregoś dnia zapomnimy, albo nie uda nam się przez jakieś kilka dni sprostać temu wymogowi, nie nadrabiamy wrzucając do skarbonki po czterdzieści ileś groszy, ale wracamy do rytmu wrzucając kolejny grosz. Osiągnięcie celu oznacza, że przenieśliśmy cały ból doświadczeń na trud terapii i przeznaczenie środków jest symbolicznym uwolnieniem się od jakiegoś konkretnego problemu, z którym walczyliśmy. Ja sam jestem w trakcie takiej terapii. Jeśli macie tylko ochotę spróbować zapewniam Was, że to bardzo wdzięczna metoda.
  2. Tak, choć nie do końca, Z tą nadrzędnością koloru białego, to mi koleżanka pomogła. Byłem pacjentem IPiN na F10 u Prof. Wciórki. Wielokrotnie starano się mnie, nawet tam, przekonać, że jeśli ja widzę coś jako szare, to dla kogoś innego może to być fioletowe. Jestem informatykiem z wykształcenia i trochę mi się nie podobał z pewnych przyczyn ten tryb myślenia. Jeśli ktoś jest świadom tego, co widzi w tym tekście, to najbliżej temu do Żydowskiej Kabały. Kabaliści wierzą, iż istnieje wspólny mianownik dla całego wszechświata i bazują na pewnych spostrzeżeniach własnych wizjonerów. Zwłaszcza tego, który w ciemnej jaskini spędził 40 lat, aby wyjść z niej i oddać w ręce ludzi Kabałę. Z innej strony jest tak, że co 20.000 osoba rodzi się ze zrośniętą bruzdą w mózgu, co nie jest żadnym zaburzeniem, ale wywołuje to kojarzenie symboli, zwane synestezją. Nie zawsze osoby te wykazują takie samo podejście do symboli, ale samą synestezję można w sobie wskrzesić i niekoniecznie musi się ona wiązać z fizycznymi zmianami w mózgu. Mózg ludzki jest na pewno swego rodzaju tajemnicą i wysoce nieetycznym jest łączenie mózgu ludzkiego z procesorem, który mógłby rzekomo poprawić funkcjonowanie mózgu. To ewidentne pole do nadużyć, zwłaszcza przez oddanie jakiemuś człowiekowi władzy nad samostanowieniem innych... a tym samym nadanie cech psychotycznych pacjentowi z takim chipem w mózgu. Ktoś taki byłby poza wszelką kontrolą, a zwykłe poczucie alienacji zadecydowałoby o ujawnieniu się najbardziej z negatywnych cech psychiki. Tak, Kabała to religia. Mi udało się opisać trzon synestezji silnie związanej z synchronią i synergią, gdyż ufam, iż środowiska naukowe są w stanie opisać na bazie spostrzeżeń Internautów coś takiego, jak "Język Deficytu Teorii Umysłu". Jeśli wszyscy wykazujemy podobne zachowania, które są nam w znakomitej większości wspólne, to i sam sposób pojmowania na podstawowym poziomie powinien być nam wspólny. Można to porównać z procesorem (chodzi o mózg), nad którym natura pracowała przez miliardy lat. Dziś najnowsze zdobycze ewolucyjne są większości z nas wspólne, chociaż procesory te wykazują różny stopień aktywacji, czy zużycia. Proszę sobie jednak wyobrazić, że każdy z fragmentów mózgu jest pierwotnie za coś odpowiedzialny i nie jest tak, że każdy rodzi się z chaosem w głowie, a porządek w tej głowie tworzy się na zasadzie czyjegoś tam widzi mi się. Można na pewno mówić o zjawisku "szyny", która jest wspólna nie tylko człowiekowi, ale i istocie zjawisk we wszechświecie. Jeśli więc człowiek ewolucyjnie skopiował cząstkę elementarnych zjawisk kosmicznych, posiada nie tylko procesor zdolny do przeliczeń i rozpoznawania prawdopodobieństwa, ale też i umiejętność oceny i odróżnienia prawdy od fałszu. To co mamy w głowie jest odbiciem praw natury, inaczej nie bylibyśmy w stanie podejrzewać o tym, co jest tą prawdą, a nasze poszukiwania byłyby jałowe. Stąd, jeśli nasz "procesor" nie ma zaburzonych funkcji, rozumiemy wszystko w sposób uniwersalny, na podstawowym poziomie. Jeśli bierzemy pod uwagę większą złożoność, którą pojmujemy najczęściej zdawkowo (nie zagłębiając się w abstrakcje), nasz umysł bardziej skupia się na "koszuli bliższej ciału". Wciąż jednak w każdym z nas jest ten potencjał, aby rozpoznawać to, co jest prawdą, a co tylko poszukiwaniem jej. Wiem, iż istnieje coś takiego, co nazwałem językiem FLEHTI. To najbardziej pierwotna forma, w której mózg na podstawie prostych połączeń, z kątami prostymi, tworzy proces myślowy. Ta forma jest pierwotna, więc przedstawianie jej w formie czarno-białej jest najbardziej adekwatne. Poza tym uważam, że każdy człowiek nosi w sobie ewolucyjne ślady jakiejś pierwotnej wiedzy. Gdyby utworzyć odpowiedni algorytm można by "zmazy" podczas badań EEG odczytywać jak w filmie "Contact" z Jodie Foster.
  3. Jest taka technika psychologiczna, między innymi eliminacji agresji i zapewnienia sobie na jakiś tam czas stabilizacji emocjonalnej, rozsądku i rozwagi w podejmowaniu decyzji. Technika działa najlepiej, gdy jest powtarzana codziennie i stosuje się ją przez 15 minut. Przede wszystkim wykorzystuje kolory do osiągnięcia takiego swoistego efektu "kohezji umysłu" i pogłębienia własnego rozumienia synestezji. Polega na tym, że kładziemy się prosto na te piętnaście minut na łóżku, podkładamy sobie pod głowę poduszkę i krzyżujemy ręce na splocie słonecznym oraz zamykamy oczy, wyobrażając sobie kolory. Tu najważniejsze jest pilnowanie tego, że mamy literalnie przestrzegać tylko wyobrażania sobie kolorów zgodnie z pewnymi zasadami i eliminować wszystkie dodatkowe skojarzenia i wrażenia, które zaburzają tą konkretnie technikę. Stąd technika ta ma określony poziom trudności. Wyobrażamy sobie cały panteon kolorów i mniejsza o ich synestetyczne znaczenia. Warto wiedzieć jakie są, gdyż ta wiedza uświadamia nam, że nie powinniśmy w tej technice zgadzać się na te dodatkowe skojarzenia i wrażenia, które się pojawiają. Jeśli byśmy sobie na to pozwolili, szybko okazałoby się, że technika jest nieskuteczna i praktycznie nie wyobrażamy sobie tych kolorów. Przez ukrócanie takich przeróżnych skojarzeń i wrażeń uczymy się kontrolować naszą potrzebną spontaniczną kreatywność. 1. kolor biały - mężność 2. kolor żółty - oświecenie (3 kolory światła): 3. kolor zielony - kolor nadziei 4. kolor czerwony - kolor wiary 5. kolor niebieski - kolor miłości (tak w pszczelarstwie na prawie całym świecie kolorami oznacza się cykle roczne, w Czechach dodatkowo wlicza się kolor 6) 6. kolor czarny - kolor tajemnicy (wraz z kolorem żółtym podkreślają inteligencję) 7. kolor jasnobrązowy - kolor ekskrementów 8. kolor ciemnobrązowy - kolor modlitwy 9. kolor purpury (m) i kolor bordo (k) (kolor róży) - kolor ekstazy, czyli oświeconej spontanicznej świadomości, a nie wrażeń seksualnych 10. "kolor" przezroczysty - solidność 11. kolor szary - kolor nijakości 12. kolor złoty - kolor pełni oraz... kolor zgniłozielony - kolor pieniędzy kolor pomarańczowy - kolor wrażeń paraekstatycznych (lubią go dzieci) a następnie: - skala różnych kolorów skojarzonych "ad hoc" - trzy "nasze" kolory, nad którymi pracujemy, a których nie potrafimy sobie wyobrazić, gdyż "nikt ich jeszcze nigdy nie widział". Mimo wszystko w całej tej technice najważniejszy jest kolor biały ("to światła się najbardziej boimy.. nie cieni"), a kolor biały to mimo wszystko przede wszystkim najważniejszy kolor całego światła. Kolor ten ma w naszej świadomości istnieć jak najczęściej i jak najdłużej oraz ma być przerażająco jasny i rozświetlać całą naszą świadomość, jednocześnie wyrażając naszą chwilową eliminację ego, przez łączenie id z superego w jedynym przyjemnym i racjonalnym strachu.. strachu przed dyscypliną, która powinna obowiązywać każdego. Ego ma działać w całej reszcie kolorów, a pracując nad ostatnimi kolorami powinniśmy uruchomić wyobraźnię, której tak "ciepełkowato" nie rozumiemy, a którą rozumiemy jako coś wielkiego, ważnego i odważnego. Wolno (a nawet powinno się) przeskakiwać hektycznie z jednego koloru do drugiego. To już chyba wszystko. Życzę systematyczności. Pzdr.. aspagnito
×