Skocz do zawartości
Nerwica.com

xirekm

Użytkownik
  • Postów

    45
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez xirekm

  1. Pogadaj z lekarzem, ale mi się wydaje że jeśli nawet sam fakt przebywania poza domem tak na ciebie działa (nawet jak jesteś na ulicy, w sklepie samoobsługowym, czy w kościele, gdzie nie musisz nawet z nikim gadać ani nikt na ciebie nie będzie specjalnie patrzył), to może już nie być FS tylko jeszcze gorzej.
  2. Jak byś odczuwał lęk przed ludźmi jako takimi, a nie przed samym kontaktem z nimi, to to nie byłaby FS, tylko antropofobia, ludzie co to mają dopiero muszą mieć prze.rane.
  3. nie wiem co osoba z ciężką FS miałaby robić w klubie w ogóle... Dokładnie, nawet jakby się to pojawił to byłby z niego kłębek nerwów, żadna by z takim nie chciała gadać. Łatwiej chyba zagadać jakąś koleżanką w pracy czy w szkole, wtedy nie gada z zupełnie obcą osobą, ale jak bardzo ciężka FS to nawet i z tym jest problem...
  4. Tylko co wtedy jak ktoś jednocześnie z nieśmiałością czy fobią społeczną ma depresję i nic się nie chce, a już na pewno nie czytać.
  5. jeszcze zostaną te które szukają facetów mało pewnych siebie, czyli typ opiekunek... Ale tu też ciężko o udany związek. On nie będzie czuł się jak facet, ona nie będzie czuła że ma faceta, tylko 20- czy 30- letniego chłopca. No i na 90% dzieci z takiego związku też będą miały problemy.
  6. Ciężka sprawa, jak komuś się nie udało za czasów szkolnych (każdy w klasie miał trochę dziewczyn), to w życiu dorosłym ma ciężej, bo wiele zawodów jest raczej męskich (np. robotnik, budowlaniec, informatyk, inżynier), i trudniej o koleżanki w pracy (zwłaszcza te co są jeszcze wolne). Pewnie można znaleźć jakąś jeszcze wolną dziewczynę na oddziale nerwicowym co chłopaka zrozumie, ale chłopak z problemami, ona z problemami - chyba to byłby trudny związek.
  7. magnez / B6, Nootropil, Seronil, Asentra, Seroxat, Fluanxol, Alventa, Sulpiryd, Wellbutrin, Candela, Elicea, Trittico (oczywiście nie na raz, tylko w przeciągu 4 lat z przerwami) Nic nie pomogło. Diagnoza: zespół apatyczno-abuliczny
  8. Piszecie że Trittico zwiększa popęd - na mnie to tak nie działało. Ale Wellbutrin - o luudzie, ciągle myślałem o jednym, gdybym nie był nieśmiały to bym obracał kobietami non-stop; szkoda tylko że nie pomógł mi na depresję, zresztą jak wszystkie inne leki co brałem
  9. Mieszkam w takiej pipidówie że nie ma tu autobusów, sam nie mam prawa jazdy a wozić nie byłoby komu. Czy upał, czy 30 stopni mrozu, musiałbym napieprzać rowerem kilka kilometrów do autobusu. Kiedyś jak chodziłem do szkoły to tak robiłem, ale teraz w takim stanie jak jestem odechciałoby mi się po kilku dniach. :-(
  10. Mam zdiagnozowany zespół apatyczno-abuliczny. Farmakoterapia nie pomaga, pozostaje psychoterapia. Po utracie pracy mieszkam z rodzicami na pipidówie, nie mam tu żadnej możliwości psychoterapii, pozostaje tylko całodobowy oddział z psychoterapią, ale z takimi zaburzeniami mam problem z dostaniem się gdziekolwiek na psychoterapię; w końcu w jednym z oddziałów w Warszawie mają mnie przyjąć (nawet nie wiem jeszcze kiedy), ale nie liczyłbym tam na jakieś wymierne efekty - tam się zajmują głównie nerwicami i zaburzeniami osobowości a nie zaburzeniami organicznymi. Czy macie jakiś pomysł gdzie i jak to można leczyć w ramach NFZ? BTW. Nie jestem narkomanem ani alkoholikiem, ani dziadkiem (30 lat). Mam to zapewne od urodzenia, tylko teraz pogorszyło mi się.
  11. Ja ostrzegam przed oddziałem nerwicowym na Głuskiej (nie mylić z oddziałem nerwicowym na Abramowickiej kilkadziesiąt metrów dalej). Przyszedłem na kwalifikację: zaakceptowali mnie. Na izbie przyjęć powiedzieli by skierowanie było na innym druku, trudno, następnego dnia pojechałem do swojego psychiatry (100 km od Lublina) po nowe skierowanie. Przepisał słowo w słowo na ten nowy druk. Znowu przychodzę na izbę przyjęć to teraz mi mówią że całe skierowanie jest źle wypisane (a jeszcze dzień wcześniej było OK). Nie chcę być już tam przyjęty. Skoro tak traktują pacjenta przy takim drobiazgu jak przyjęcie boję się myśleć jak oni tam leczą. Może pójdę na Abramowicką albo do Warszawy do oddziału nerwicowego na IPiN. Czy ktoś widział oba oddziały (na Głuskiej i Abramowickiej) i ma porównanie? Czy na Abramowickiej warunki na oddziale są podobne, a może lepsze / gorsze?
  12. Ja bym na Twoim miejscu poszła do jakiegoś dobrego lekarza i prosiła o to, żeby powtórzył badania jakie miałeś i jeszcze raz zdiagnozował. :) Po tym jak z powodu choroby rzuciłem pracę (bo lekarze myśleli że udaję i nie chcieli mi przepisać zwolnienia) i na Sobieskiego nic nie pomogli teraz mieszkam u rodziców na wsi, a tu jest tylko jeden psychiatra i jeden psycholog, oboje tacy sobie. Jedyną szansą dla mnie jest przyjęcie do dobrego szpitala (a z tym mam problem), a do zwykłego szpitala gdzie leczą tylko lekami iść nie chcę, leki nic nie pomogą i trzeba jeszcze znosić ekscesy ludzi z manią czy schizofrenią.
  13. Szczęściarz, mnie w Komorowie nie chcą :-( Z kilkanaście komentarzy temu było że już nie ma Wifi i trzeba mieć własny.
  14. A na Sobieskiego na oddziale byłeś ? Byłem na F6. Leki nie pomagały. Psychoterapia grupowa tylko godzina na tydzień w takiej ciasnej salce że siedzieć się tam nie chce. Niedobór lekarzy - nie mają nawet czasu porozmawiać. Oddział wymaga natychmiastowego remontu. Dużo ludzi w podeszłym wieku (nie tak jak np. w Komorowie prawie sami młodzi). Nie polecam tego oddziału. Jedyny plus to jedzenie które w porównaniu z innymi szpitalami jest całkiem dobre i dostałem zwolnienie lekarskie na parę miesięcy. Tak naprawdę w F6 zamiast pomóc to mi przeszkodzili. Wpisali mi diagnozę że mam zaburzenia organiczne choć CT i EEG tego nie potwierdzają. I teraz przez to w większości oddziałów nerwicowych drzwi mam zamknięte. :-(
  15. Przykro mi.. Co Ci dolega? jesli można wiedzieć ? Na Sobieskiego zdiagnozowali mi zespół apatyczno-abuliczny / organiczne zaburzenia nastroju, ale CT do końca tego nie potwierdza. Mi się wydaje że mam osobowość unikającą i depresję przez to spowodowaną. Jest problem: musiałem rzucić pracę i teraz mieszkam u rodziców na zadupiu. Leczenie lekami nic nie pomaga. Nie ma tu dobrego psychologa. Nie mogę iść na oddział dzienny bo mieszkam daleko od większych miast. W Komorowie mnie nie przyjęli. Do Mosznej trzeba czekać 10 miesięcy i nie wiadomo czy przyjmą. Z przyjęciem na zwykłe oddziały nerwicowe może być problem bo tam nie chcą ludzi z zaburzeniami organicznymi (których wg mnie nie mam). Nikt mnie nie chce (podobnie zresztą jak w życiu). Co robić? W końcu zabiję się i będzie po wszystkim bo tak nie da się żyć.
  16. Leczenie lekami mi nie pomaga, w Komorowie pod Warszawą mnie nie chcieli tylko skierowali do Moszny. Nie wiecie ile teraz się czeka na przyjęcie do Moszny w ramach NFZ?
  17. No że niby nie mogą mi pomóc, nie mają odpowiedniej psychoterapii dla mnie. Nawet samo przebywanie z ludźmi jest lepsze niż siedzenie samemu w domu.
  18. Wczoraj byłem na rozmowie, dziś już wiem że mnie do Komorowa nie przyjęli i proponują jakieś Moszno w opolskim - za daleko, żadnych znajomych, nawet nikt mnie nie odwiedzi. Aż tak jestem pojebany? Czy ktoś miał podobną sytuację, czy da się jakoś odwołać od tej decyzji?
  19. Kot bez ogona? Luudzie, co żeście mu zrobili?
  20. Hej, Ja mam rozmowę kwalifikacyjną w ten czwartek i się strasznie boję. Skoro trwa to aż 2 godziny to muszą zadawać wiele pytań. O co pytają? Ja polegałem na każdej rozmowie kwalifikacyjnej do pracy i obawiam się że tu też polegnę. :-( Szkoda że już nie działa WiFi. Muszę się pożegnać z netem w szpitalu bo mój tablet ma tylko WiFi a nie ma 3G. :-( Mam nadzieję że przynajmniej jeszcze oddziałowa pralka jest na chodzie? (nie lubię brać dużo ubrań na zmianę)
×