Skocz do zawartości
Nerwica.com

milkamileczka20

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez milkamileczka20

  1. Witam, mam 20 lat, studiuję dziennie oligofrenopedagogikę, jestem teraz na II roku. Moje problemy zaczęły się mniej więcej od letniej sesji kończącej pierwszy rok studiów. Wydaje mi się, że to przez nagromadzenie odpowiedzialności. Był to czas kiedy wyjechała moja mama (na 2,5 miesiąca), byłam wtedy sama ze wszystkimi problemami. Nagle okazalo się, że muszę sama sobie wyprać, ugotować, karmić zwierzęta, sprzątać, do tego jeszcze miałam na głowie dziadka który codziennie przyjeżdżał, musiałam go nakarmić itp., mój chłopak był bez pracy więc musialam go utrzymywać, do tego jeszcze sesja, byłam w permanentnym stresie przez 2,5 miesiąca. Dodam jeszcze, że dosyć emocjonalnie podchodzę do otaczającej mnie rzeczywistości, zawsze się denerwowałam odrobinę więcej niż inni. Zaczęło się od suchości w ustach, guli w gardle. Lekarze stwierdzali zapalenie zatok, zapalenie krtani, chore gardlo... Potem zaczęly się zawroty glowy, uczucie jakbym ciągle była pijana, całe ciało bylo jakby cięzkie. Poszłam na badania krwi, wykazało że mam niedoczynność tarczycy, myślałam że to wszystko przez to. Zaczęłam brać kilka dni temu hormony lecz to nie pomaga. Czuję się jakbym była w letargu, mam wrażenie że wszyscy się na mnię patrzą, że jestem jakaś dziwna. Nie potrafię wysiedzieć na wykładach, mam wrażenie że zaraz coś we mnie wybuchnie i pęknie. Nie mogę się na niczym skupić, wszystkiego zapominam, zauważyłam że izoluję się od grupy, unikam konfrontacji, chcialabym sie czasem zgłosić do odpowiedzi na zajęciach na uczelni ale ogarnia mnie wtedy paniczny lęk i przechodzą dreszcze więc tego nie robię. Zaczęły mnie boleć barki, kręgosłup, oczy, dalej uciska w gardle. Wczoraj miałam problem nawet z tym aby się dostać kolejką do Sopotu. Miałam wrażenie że się zaraz przewrócę, przerażaly mnie jadące samochody, ludzie wokół, hałas kolejki. Jak wysiadłam od razu zadzwoniłam do mamy i się popłakałam, czułam jakby ból duszy, psychiki mimo że nic się zlego nie dzieje. Cały czas mam uczucie natłoku różnych dziwnych myśli, przychodzą same, nawet nie umiem powiedzieć o czym myślę. W kontaktach z bliskimi zrobilam się oschła, jakbym miała ich gdzieś a tak nie jest. Pojawiła mi się myśl rzucenia studiów ponieważ nie radzę sobie z tym, każde wyjście na uczelnie wiąże się z k\okropnym stresem, bólem brzucha. Nie chcę tego robić bo to dobra uczelnia, chcialam studiować, jeszcze pół roku temu byłam z siebie dumna że tak dobrze mi idzie, sesja bez poprawek, podobały mi się te studia... Najgorsze jest to, że zbliżają się kolokwia a ja nie mam w sobie ani grama siły aby się z nimi zmierzyć. Przestało mi zależeć na wielu rzeczach, czuję się bezwartościowa, jak coś mówię to przemyślę każde słowo tysiąc razy czy aby na pewno wszystko dobrze powiedziałam. Najgorzej jest na kacu, potrafię leżeć i płakać, moja twarz jest bez wyrazu, nawet nie mam ochoty z nikim rozmawiać, sama sie zamykam w tym bólu, nie potrafie nikomu wyjaśnić jak się do końca czuję. nawet zrobienie makijażu lub wstanie z łóżka to dla mnie walka z samą sobą. Nie wiem czu to nerwica, depresja czy może coś gorszego... Proszę o radę, chciałabym jak najprędzej wrócić do normalności i znów cieszyć się życiem.
×