Wiesz silence_sadness ja zdaję sobię sprawę z tego, ze sama też się do tego przyczyniam, ze jest tu też moja wina. Np. ostatni weekend. Pojechał na zjazd absolwentów. Same chłopy . Zdawałam sobie sprawę że nie będą grzecznie siedzieć i rozmawiać. Wiedziałam, ze popiją. Pojechał w sobotę , wrócił w niedzielę. Wyszłam rano z domu nie wracałam to godzin popołudniowych. Syn powiedział mi, że tata o 12 przyjechał. Odczekałam do 17 aby nie widzieć Go w najgorszym stanie ( zawsze tak wygląda po piciu). Wróciłam do domu o 17 , byłam umówiona ze znajomymi. Zapytałam jak było. On - ok. Poprosiłam aby ogarnął pokój ze swoich ubrań - no i zaczęło się , że znów mi coś nie pasi. Na sam widok jego króliczych czerwonych oczu wszystko się we mnie gotowało, łzy cisły mi się do oczu ( tak reaguje jak mnie coś wkurza), ale zacisłam zęby, nie odezwałam się. I agresor w postaci alkoholu się odezwał. I ja wtedy nie wytrzymałam , poryczałam się , a on na mnie tym bardziej. Wariatko idź się lecz , nic tylko ciągle ryczysz i ryczysz. I pójdę do lekarza- tylko nie wiem czy mówić mu o tym. Ja po prostu chcę, aby doktor dał mi takie leki po których nie będzie nikt nie będzie w stanie wyprowadzić mnie z równowagi, że się opanuję i nie będę płakać.