Skocz do zawartości
Nerwica.com

bernitz

Użytkownik
  • Postów

    4
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez bernitz

  1. Dzieki za odpowiedzi :) Zaryzykowałam i zwiększyłam dawkę do 75 mg . Wzięłam o 20, o 23 spałam jak zabita i o 8 rano byłam już rześka! Najgorsze tylko, że rano mówię do mojego faceta, że nawet nie slyszałam jak przyszedł do łóżka a on na to takie oczy i mówi, że chyba przez pół godziny z nim rozmawiałam
  2. Biorę Trittico od ok dwóch tygodni jako wspomaganie Seronilu. Miałam klopoty ze snem, lęki - teraz śpię pięknie ale... no właśnie jest jedno ale - o której bym się nie położyła czy o 20 czy o 2, wstanie jest KOSZMAREM, mogę spac do południa zaczynałam od 25 mg, teraz 50 do 75 nawet nie probuję. To normalne czy coś nie halo? moja lekarka jest na urlopie , wizyta dopiero za 2 tyg.
  3. Dzięki. Probuję wziąc się w garśc bo to juz ostatni dzwonek. Bardzo zależy mina moim partnerze i wiem, że on także bardzo mnie kocha ale wiem również ,że to jest nie do wytrzymania. Próbowałam sobie nie raz zwizualizowac ten schemat w odwrotnej konfiguracji - wiałabym gdzie pieprz rosnie!! Czasem w chwilach zwatpienia zastanawiam się tylko, czy takie rzeczy da się jeszcze naprawic - czy to jaka jestem/bylam nie jest zakorzenione w modelu tego związku tak,ze druga strona nie zapomni i jedyne co można zrobic to uniknąc tych bledów w przyszłosci w nowej relacji. Najlepsze jest to, że mam pasji kilka, z czego jedną taką , ktorej poświecilam wiele życia i pracy. Zaniechałam wszystkiego, stracilam przyjacioł. Boję się,że każdą chwilę, która nie będzie spedzona razem wykorzysta na oddalenie się ode mnie, zdradę mimo, że nigdy nie dał mipowodow do realnych obaw. I doskonale wiem skąd to się bierze - zcholernie niskiego poczucia własnej wartości. To jest koszmar dla mnie samej. I to nie trwa chwili - bo nasz staż zdecydowanie liczony jest w latach.
  4. Zajęło mi trochę czasu zanim dopusciłam do siebie tą myśl. Tak, jestem typową kobietą bluszczem. Oplotłam się wokół mojego partnera i żyję tylko jego zyciem, jego problemami, wszystko jest dla niego, pod niego. Sama nie egzystuję, usycham. Wymagam poswięcenia mi 100% uwagi. Ocknęłam się w momencie, kiedy dotarło do mnie, że zrezygnowałam z rozwoju kariery zawodowej i propozycji lepszej pracy bo wiazało się to z ( ewentualnymi, wcale nie pewnymi) wyjazdami. Pierwszą myślą było " o nie, nie zostawię go na tych kilka dni, nie będę mogła go kontrolowac!" Mój partner powoli ma tego dosyc. Początkowo, nie mogłam tego zrozumiec, nie przyjmowalam do wiadomosci jego ( jak patrzę z perspektywy czasu) bardzo cierpliwych tłumaczeń, że tak się nie da życ i nawet największa miłośc tego na dłuższą metę nie wytrzyma. Myślałam " co za niewdzięcznik!! Poswięcam mu 100% swojego zycia a on nie umie tego docenic!!". Teraz rozumiem. Tylko co z tego, że rozumiem jak nie umiem tego w sobie zwalczyc. Znacie takie przypadki? Może sami przez to przechodziliście? Z góry bardzo dziękuję za pomoc :)
×