Skocz do zawartości
Nerwica.com

amith

Użytkownik
  • Postów

    23
  • Dołączył

Treść opublikowana przez amith

  1. taka zabaweczka? Jak juz chcesz miec zywe stworzenie to wez sobie chomika bo psa bym raczej nie powierzyla ogarnij swoje chamstwo proszę Cię bardzo. jeśli nie zwróciłaś uwagi to zostałam już poinformowana o absurdalności mojej wypowiedzi. take care of your life.
  2. Kochana nie jesteś względnie młodą osobą tylko bardzo młodą. Dziecko to nie własność ani odskocznia - dlaczego myślisz że tak jest? Może Twoi rodzice Cię tak traktowali i traktują? Jeżeli z takim nastawieniem miałabyś dziecko to uwierz mi zrobiłabyś mu wielką krzywdę. Dlaczego nie pójdziesz po pomoc do psychologa? Widze że masz duże problemy ze sobą ale również Twój wiek jest optymistyczny bo masz szansę szybciej dojść do równowagi psychicznej. Polecam i nie przyjmuję wymówek Właśnie u mnie było zawsze na odwrót, jest na odwrót. Macie rację z tym, że może nieświadomie krzywdziłabym swe dziecko. Kochałabym je 'za mocno'. Chyba muszę dopisać to do 'listy'.. Dziękuję za radę Kaju.
  3. Cóż, na pewno masz rację Ja po prostu macierzyństwo uważam za coś najpiękniejszego.
  4. Wierzę, że z powodu zaburzeń jesteśmy tutaj wszyscy, to prawda. Jednakże ja jedyne co dostawałam zawsze to było 'użalasz się nad sobą, to efekt lenistwa, nie chce Ci się uczyć więc kłamiesz że masz problemy'. Przez to bardzo się zamknęłam i nie jestem w stanie napisać wprost jak się czuję bez dopisania 'to pewnie i tak lenistwo..albo mój wymysł..' Stąd moja opinia, bo wiem, że wiele osób przez to rezygnuje z opowiadania o tym co go boli. Gratuluję samozaparcia i zyskania siły, tak btw
  5. Na zaburzenia psychiczne odpowiedzieć możemy tylko w ten sposób, albo przedstawić rady pochodzące z własnych doświadczeń. To jest choroba. Dla osób z niską samooceną najostrzejszym ciosem w plecy jest powiedzenie 'chcesz zwrócić na siebie uwagę', 'użalasz się nad sobą'. Taka osoba usuwa się w cień wtedy. Pielęgnuje tym samym ból przez długie lata aż w końcu wybucha, kończy się to różnie. Chce o czymś powiedzieć (ja rozumiem całkowicie o co Ci chodzi Kaja, wiem dokładnie) ale zamyka się, bo ludzie pomyślą, że to próba zwrócenia na siebie uwagi. My jako wirtualni użytkownicy forum, oraz po prostu ludzie, mamy obowiązek kierować taką osobę do placówek specjalistycznych. Nie jestem ekspertem w tej dziedzinie, ale wiem, że tutaj wypowiadają się ludzie pragnący akceptacji i zrozumienia. Resztą zajmują się lekarze. Powiedzcie mi jeśli się mylę.
  6. Nie wiem Kaja, ale moim zdaniem żadne 'użalasz się nad sobą' nie zastąpi ciepłego 'będzie dobrze', bez względu na to czy będzie czy nie.
  7. Witam Cię, Jestem jeszcze względnie młodą osobą, mam 19 lat, ale wiesz co Ci powiem? Chciałabym mieć dziecko.. Mam duże problemy z sobą, trudności w kontaktach z ludźmi. Dziecko, moje własne dziecko, stanowiłoby dla mnie odskocznię.. Mogłabym dać mu to, czego sama potrzebuję. Od dziecka dostaniesz to samo z nadwyżką.. Na temat męża nie jestem w stanie się wypowiedzieć, wybacz. Ale radzę Ci skupić całą uwagę na dawaniu miłości maluchom. Pamiętaj, one są Twoje, całkowicie Twoje. Potrzebują Ciebie. Kochają Ciebie. Mając świadomość, że te dwie pociechy czekają na buziaka od Ciebie, będziesz w stanie przebrnąć przez wszystkie trudy. To cudowne mieć świadomość, że dla kogoś jesteś ważny, że Twoje kroki i gesty są niezbędne dla tej osoby, że tak bardzo tego potrzebuje.
  8. Proszę Cię jednak, weź do serca co Ci napisałam. Bądź 'Panią swego losu'. Nie strać życia z powodu kawałka metalu. Poczytaj parę razy to co pisałam, mam nadzieję, że zmienisz zdanie na temat cięcia się. To nie jest zabawa. Może skończyć się tragicznie, a Ty się nie zdążysz obejrzeć nawet.
  9. nazywam się niewarto antydepresanty nie pomagają?
  10. nazywam się niewarto - Wydaje mi się, że był to skrzep, bo w płynie znajdowały się drobne granulki czegoś, nie mam pojęcia co to było. Wtedy postanowiłam - STOP. Może warto od razu udać się do psychiatry? Skoro Twój przypadek jest tzw. 'zbyt beznadziejny'.
  11. Kochana, też to robiłam, zmieniłam to przez strach. Chcę by mój stan się zmienił. Wstydem dla mnie byłoby umrzeć przez głupi błąd podczas cięcia się, który, wbrew pozorom, niesamowicie łatwo jest popełnić. A co do strachu, pewnego razu podczas cięcia się zamiast krwi poleciał mi z rany brązowy płyn. Wystraszyłam się potwornie. Od tego czasu nie robię tego. Gdybym kiedykolwiek miała targnąć się na swe życie, to musiałaby być decyzja przemyślana. A Ty, tnąć się, właśnie to robisz! Igrasz z losem. Nie daj żyletce decydować o sobie słonko. Nie chcesz umrzeć, widzę to. Chcesz zmiany, nie chcesz umrzeć przypadkiem. Boli Cię w środku, pisz o tym, pisz bardzo dużo o tym. Świetną formą terapii jest spisanie wszystkiego na kartce, nawet na kilku kartkach A4 i zaniesienie tego do psychoterapeuty. Jeśli ciężko Ci o tym mówić, nie ufasz ludziom czy coś, to zrób tak. Jak nie ten to inny, a nie będziesz musiała przechodzić całej tej rozmowy za każdym razem od początku. On dalej poprowadzi całą konwersację. Chcesz pomocy, prawda?
  12. Hej 'nazywam się niewarto'. Tak robię rozeznanie i pierwsze co przyszło mi na myśl to już sam fakt, smutny dość, że wybrałaś taki nick a nie inny. Czemu się tniesz? Banalne pytanie. Gdyby coś poszło nie tak - zastanów się dobrze - bałabyś się? Gdybyś źle wycelowała, dzwoniłabyś na pogotowie? Czy Twoje życie jest dla Ciebie na tyle cenne, że szkoda byłoby Ci je stracić? Bo to podstawowe pytanie. Robisz to mając na uwadze, że coś mogłoby pójść nie tak? Jak się czujesz z tą myślą, że mogłabyś zginąć przez głupi błąd? Kochana, czy Ty chcesz żyć?
  13. Myślę, że powinnaś osobny temat założyć. W komentarzu to tak nie bardzo, dobrze? -- 17 lis 2012, 22:44 -- Błagam, czy ktoś zna rozwiązanie... mnie boli każdy kolejny dzień.. Nie wiem co mam robić.. Naprawdę nie chcę tego..
  14. Ale podbijam mój post, żeby jakiś ekspert go zauważył, bo zniknął z listy najnowszych
  15. Ale w tym problem, że ja nie wiem już jaka jestem prawdziwa 'ja'. Jak pisałam nie znam swojej osobowości, nie znam siebie już. Ja nie jestem szczęśliwa. Wmawiać to wmawiam sobie, że właśnie jestem.. Nie mam żadnych planów na przyszłość, każde przedsięwzięcie mnie przerasta. Wizja przyszłości jest jakaś rozmazana. Ja domyślam się, że ciężko mnie zrozumieć. Chciałabym skupić się na jednym problemie, byłoby łatwiej na pewno go rozwiązać. Ale tego się przez ten czas tyle zebrało, że moje wypowiedzi mogą wydawać się chaotyczne.. Ale potrzebuję wskazówki od czego zacząć, jeśli da się coś z tym zrobić.. Do tego pojawia się stres, stres 24/7. Stresuje mnie dosłownie wszystko. Zazdroszczę ludziom, którzy żyją tak beztrosko. Korzystają z życia. Spotykam się ze znajomymi po zajęciach na uczelni. Ale ostatnio robię to bardzo niechętnie. Dlaczego pytasz o to? Jeśli czyta to jakiś ekspert, to prosiłabym o chwilę uwagi i chociaż dwa słowa, czy mi naprawdę coś jest? Czy to lenistwo...? To brzmi żałośnie, mam tego świadomość.. Ale raz/dwa spotkałam się również z takim określeniem i zgłupiałam.. Właśnie w tej sprawie przede wszystkim piszę.. Co mogę zrobić, by nie czuć się tak cały czas...
  16. Bo oni chcieliby abym była szczęśliwa. Zawodzę ich, bo nie jestem.
  17. Jestem osobą na wyrost wrażliwą. Bardzo często myślę o śmierci rodziców, członków rodziny. Jeszcze długo (mam nadzieję) do tego aż ktoś z nich odejdzie, ale ja myślę na dzień dzisiejszy już o tym. Co ja zrobię jak oni umrą? Widzę kruchość tego całego świata, życia. Po co więc to wszystko.. Mogę życ dla nich, ale to nie zmienia faktu, że czuję iż ich zawodzę. Nie chcę ich smucić niczym. Chcą mieć szczęśliwą córkę, z dobrym wykształceniem, pracą, rodziną. Nie chcę psuć im życia. Mam wrażenie, że je psuję. Jakbym była źle zaprogramowana, nie dla tego świata. Oczywiście tego samego możesz oczekiwać z mojej strony, możesz napisać kiedy zechcesz, wysłucham w skupieniu, zawsze słucham każdego słowa. Coś na co inni nie zwracają uwagi, co dla nich jest trywialne, może mieć olbrzymie znaczenie. Dziękuję za szczere chęci.
  18. Bóg nigdy nie był w stanie pomóc w niczym. Wierzę w ludzi, nie w Boga. Ludzie już dawno przestali stanowić dla mnie jakiekolwiek oparcie. Może trafiłam na złych ludzi. Jedyna osoba będąca w stanie mnie zrozumieć popełniła samobójstwo rok temu. Czuję się jak w przeklętej pułapce. Bez wyjścia. To trwa tak długo. W głębi serca zawsze wierzę, że ludzie chcą dobrze. Wtedy wyjawiam wszystko. Dostaję w kość. Koniec. Nie widzę żadnego rozwiązania. Nie chcę brzmieć jak jakiś koń z klapkami na oczach, co się uparł, że wszystko jest złe i koniec. Ja piszę całkowicie szczerze. Próbowałam ufać, próbowałam wizyty u psychologa, ja ciągle myślę o śmierci. Nie chcę zostać nazwana tchórzem.. A samobójstwo to tchórzostwo wg większej części społeczeństwa. Czy samobójstwo jest tchórzostwem...?
  19. Mam problem z tym, że za szybko ufam.. Gdy ktoś jest dla mnie miły to mówię mu o sobie wszystko, a następnie widzę, że nie rozumie, że uważa to wszystko za naciągane.. Mówi 'myśl pozytywniej'.. Jezu jak ja bym chciała myśleć pozytywnie.. Przeczytałam Twój post.. Tak dużo tam podobieństw. Zwróciłam uwagę na zdanie o chlaniu, ćpaniu.. Nie pijesz alkoholu, dobrze dla Ciebie. Ja zbyt często odnajduję pocieszenie w alkoholu. Mam dopiero 19 lat. Po piwie łatwiej jest zachować maskę dla mnie. Lepiej klei się gadka. Nie trzeba za dużo myśleć.. Kiedyś przychodziła rozmowa tak łatwo. Teraz ściska mnie w brzuchu gdy mam wrażenie, ze nie jestem w stanie usatysfakcjonować drugiej osoby tym co mówię. Tak, ulżyło mi. Ale zawsze przychodzi ulga na krótki czas. Powiem komuś - ulga. Jednak to wszystko wraca, nie jest lepiej. Także tak, próbowałam mówić o tym wielu osobom. Nie słuchają, każą zająć się obowiązkami, są jakby w stanie otępienia, mówią 'razem to pokonamy:D' i koniec tematu na zawsze, albo temat sprowadza się w efekcie do ich osoby, 'nooo kurde ja mam też jakieś słabe nastroje ostatnio, masakra'. Krzyczę, ale nikt nie słyszy.
  20. To się zaczęło jak tak myślę gdy poszłam do liceum. Poszłam tam sama, musiałam ostro nadrabiać żeby zostać zauważoną. Myślę, że zbyt intensywnie starałam się stworzyć obraz siebie jako osoby najgłośniejszej, najzabawniejszej. A gdy za dużo tego było to zauważyłam, że to nie jestem ja. Ale wizerunek trzeba było utrzymać. Akceptacja środowiska to od zawsze było coś, czego potrzebowałam najbardziej. Zaakceptowali mnie taką, taką polubili wszyscy. Od pewnego czasu łapię się na tym, że automatycznie przy wejściu na uczelnię wrzucam uśmiech i myślę co będę mówić, z czego żartować. Chociaż ostatnio martwi mnie to, że przestało mi już na tym zależeć. A studiuję żeby studiować. Nie mam motywacji nawet by się uczyć. Zakładam jeden scenariusz, więc po co pracować na coś tak usilnie. Ale nie chcę tego. Jak jest z Tobą?
  21. Jest mi potwornie przykro, że ktoś odczuwa to samo co ja. Nigdy taka nie byłam. Teraz czuję, jak próbując uśmiechać się, drżą mi kąciki warg. Stres.
  22. Witam wszystkich i z góry chciałam życzyć wszystkim użytkownikom z problemami powrotu do zdrowia, ustabilizowania.. Nie wiem, nie wiem co z sobą zrobić.. Od długiego czasu traktuję życie jak pułapkę, jak zlepek obrazów, struktur, materiałów. Beznadziejna egzystencja.. Mam 19 lat, dostałam się na świetną uczelnię, ale po co to wszystko? Ogarnia mnie potworny strach. Strach przed życiem. Strach przed ludźmi. Zdarzają mi się ataki gdy nie wiem co się dzieje, gdy czuję, że tracę kontrolę nad swoimi myślami. Każdego dnia myślę o śmierci. Ludzi ignoruję, bo skoro i tak się zabiję kiedyś, to po co nawiązywać nowe znajomości.. Boli mnie potwornie fakt iż takie stany traktuje wiele ludzi jako próbę usprawiedliwienia się od nie wykonywania obowiązków, że jest to zwykła nuda, za dużo czasu na myślenie.. Rodzice od zawsze powtarzali mi, że zamiast myśleć o głupotach powinnam 'wziąć się za naukę/posprzątać w pokoju'. Ja wołam o pomoc. Ja nie chcę czuć się tak przez całe życie. Cztery lata ciągłego bólu. Wiercenia w brzuchu. Ja nie wybierałam tego. Psycholog u którego byłam rozwiązał ze mną test po czym stwierdził, że to depresja i pożegnał kasując 70 zł. Żyję w ciągłym przekonaniu, że ja tak naprawdę nie mam problemu, że sobie to wymyślam. Żyję tylko dlatego, że nie wymyśliłam jak rozegrać to z rodzicami.. Staram się zawsze myśleć o innych, chcę potwornie tego, chcę skończyć tę męczarnię, ale jak to zrobić by nie zranić nikogo? Ja nie widzę sensu już dalej. Ja nie wiem czy możliwa jest pomoc. Boję się. Boję się. Boję się. Czasem mój nastrój nazwać można niesamowitą euforią szczęścia. To nie trwa długo. Emocje opadają gdy wiem, że wróci przygnębienie. Boję się również tego, że po śmierci istnieje niebo. Boję się, że nawet piekło i jakaś inna przestrzeń, że nigdy się z tego nie uwolnię. Ja nie mam osobowości. Chyba nie mam jej. Rozmawiam z kimś, wychodzę gdzieś, zachowuję się w konkretny sposób, wracając do domu krytykuję każde swoje zachowanie, swoje słowo. Wszystko co mówię, co robię, jest złe. Jest nie moje. Od dwóch lat się nie tnę. Nie chcę. Raz zamiast krwi poleciało brązowe osocze. Nie wiem co to było. Już nic nie daje ulgi. Każdy komu powiem o swoim problemie zostaje przekreślony z listy moich bliskich. Nie umiem mówić o tym na żywo. Wstydzę się. Jestem beznadziejna. Wybaczcie, że zajęłam Wasz czas.. Napisałam to z nadzieją, że ktoś zrozumie, że powie mi czy faktycznie to efekt nudy, czy można coś z tym zrobic... Może to mój egoizm, słyszałam wiele opinii na swój temat.. Ja naprawdę tego nie wybierałam i nienawidzę tego..
×