rikuhod właśnie to miałem na myśli, źle się trochę wyraziłem, bo właśnie chodziło mi o ignorowanie. I to większość spowiedników mi mówi. Osobiście uważam, że jakoś tak lżej mi na sercu, jeżeli się z tego wyspowiadam i staram się to robić. Trzeba przyznać, że kilka razy trafiłem na fajnych spowiedników, którzy w jakiś sposób okazali mi pewnego rodzaju wsparcie.
Z tym szczęściem to możesz mieć rację, chociaż ostatni rok jest wspaniały i na prawdę z wyjątkiem tego cholerstwa (przepraszam za wyrażenie, ale inaczej się tego nazwać nie da) nie ma na co narzekać, wręcz przeciwnie. Nie mniej jednak po głębszej analizie wcześniejszych lat, widzę, że nie zawsze stan rzeczy się tak przedstawiał.
Jedną rzecz wiem na pewno- warto trochę zmienić myślenie, tak jak mówisz Rikuhod :) Trzeba zacząć spełniać marzenia, realizować krótko i długoterminowe cele, i żyć pełnią życia. Oczywiście w granicach normy, ale trzeba :)
Atma1986 takie napięcie wewnętrzne to mam od kiedy sięgam pamięcią, ale uprawiałem dużo sportu, spotykałem się ze znajomymi, rodziną i tak jakoś samo mijało. Teraz w sumie też mija.
A jak to u Was jest z tymi myślami. Czy one zawsze dotyczyły tego samego, czy ulegały zmianie na przestrzeni czasu?