Witam
Mam na imię Łukasz i mam 17 lat moi rodzice z powodu długów wyjechali do Niemiec nie ma ich ponad pół roku mieszkam z dziadkami cieszyłem się że ich nie ma dobrze mi było bez nich mogłem później wracać do domu i w ogóle. W połowie wakacji wyczułem z tyłu na głowie jakąś krostę myślałem że to kleszcz gdy leżałem na łóżku nagle poczułem takie dygnięcie myślałem że mam zapalnie obon mózgowych pobiegłem zdenerwowany do dziadka mówiąc mu żeby dzwonił po pogotowie bo zaraz umrę dziadek mnie uspokoił dał mi ziołową tabletkę na uspokojenie. Myślałem że na drugi dzień będę się dobrze czuł jednak dalej czułem się źle cały czas myślałem że coś mi jest i zaraz umrę. Byłem u lekarza miałem porobione większość badań które nic nie wykazały jedynie chelikobater czy coś.Byłem u psychologa powiedział że to nerwica lękowa, u psychiatry który stwierdził to samo przepisał mi leki trochę silniejsze od ziołowych.Jednak cały czas myślę że to coś innego że mam raka czy coś że zaraz po prostu umrę i mnie nie będzie, że już więcej nie zobaczę moich rodziców przyjaciół ani nikogo, bo dlaczego miało by mi sie to zrobić w takim momencie tak z dnia na dzień rodzice wyjechali w marcu a ja w sierpniu miałem pierwszy atak. Nie mogę jeść co jem to zaraz mi rośnie jem 3 posiłki dziennie ale czasem już robię to na siłę cały czas mi nie dobrze bulgocze mi w brzuchu. Teraz sobie ubzdurałem że mam jakieś w zniesienie na głowię i myślę że to rak. Wczoraj wieczorem wziąłem sobie pierwszą tabletkę od psychiatry ale czuję się raczej tak samo.Czy to na pewno nerwica? I dlaczego pojawiła się tak nagle? Proszę o odpowiedź