Moj pierwszy post tez bedzie dotyczyc lez.
Jestem znerwicowana, a problem z placzem mam od dziecinstwa. Plakalam przy ludziach, co mnie od dziecinstwa przerazalo, ale nie umialam sie powstrzymac.
Kiedy doroslam, bardzo sie staralam nie plakac i np. na studiach, nie plakalam, ukrywalam swoje emocje do konca. Choc mialam czasem ochote sie rozplakac.
Niestety ostatnio zdarzylo mi sie plakac przy ludziach, co powodowalo u mnie frustracje i zlosc na sama siebie.
Przy bliskich, nie jest mi tak trudno sie rozplakac, wiec placze namietnie i faktycznie troche mnie to oczyszcza ze zlych emocji.
Ostatnio rozplakalam sie wlasnie u lekarzy. Jeden niezbyt milo to przyjal, drugi stwierdzil, ze nie pozwala plakac swoim pacjentkom, dlatego bardzo sie powstrzymuje.
Po zastanowieniu, to ten moj placz to takie moje wolanie o pomoc. Tylko ta pomoc nigdy nie nadeszla, wiec bardzo sie przed tym placzem w miejscach publicznych bronie.