Jakoś od rana odczuwam lekki niepokój, gdzieś pod skórą. Ale ogólnie nie jest najgorzej.
Stresuje mnie trochę to że w ten weekend muszę porozmawiać z rodziną na temat moich schizów, jak je nazywam... Już wspominałam coś niecoś od czasu do czasu by wybadać teren, mało pozytywne reakcje... Pewnie znów powiedzą że sobie wymyślam to wszystko bo mam bujną wyobraźnię albo że oszukuję by pasożytować...
Hm, nie miałabym sumienia by wymyśleć coś takiego tylko po to by żerować na innych. Z prostego powodu, los obdarzył mnie empatią (co bywa plusem, ale równie często minusem ), to byłby zupełny brak szacunku dla ludzi cierpiących na nerwicę.
Z drugiej strony, trochę ich rozumiem. Wymienianie objawów nerwicy może brzmieć dziwnie. Hm, jestem rozdarta