Skocz do zawartości
Nerwica.com

Agata21

Użytkownik
  • Postów

    8
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia Agata21

  1. Dżejem, często myślę o tym. Ale wiesz jak to bywa z facetami po piwie... Mogą wpaść sobie w ramiona, a mogą wygarnąć sobie wszystko i może dojść do rękoczynów. A ojciec nerwów na wodzy nie ma natomiast mój chłopak do bezsilnych nie należy... Nie chciałabym tego, ale czasem może warto...(o czym świadczy ostatni raz...) A sesja? Trudno, najwyżej odłożę to sobie na wrzesień.
  2. I już po...świadkowanie zakończone. Było pięknie... Ale oczywiście nie obyóoby się bez nieprzyjemności. NIe mogę uwierzyć w to, że osoba, która porpościła mnie na swoją swiadkową przez całe wesele i poprawiny nie odezwała się do mnie prawie słowem. Z innymi osobami śmiała się i uśmiechała się do nich...a do mnie, nawet jak coś do niej mówiłam, chciałam żartować...no...olewała mnie, aż robiło mi się przykro:( Świadek i ja przez resztę rodziny i młodego byliśmy traktowani super...a Młoda nawet nie pożegnała się z nami wychodząc z sali. Zero podziękowań, zero uśmiechu, zero rozmowy... Zawsze mamy dobre kontakty, a teraz ...nie wiem. Nie mam powodów, żeby przypuszczać, ze coś zrobiliśmy źle, bo inni sa zachwyceni naszą postawą... Jest mi z tego powodu bardzo przykro... Ale jest promyk szczęścia:) Mój chłopak z poprawin (chwiejnym krokiem, ale odważniej;P ) poszedł prosto do mojego ojca... Postawił trunek weselny na stół i wypili razem:))) Ojciec kazał położyć go u Nas w domu, żeby nie szedł w takim stanie do domu...Został u mnie na noc, a rano nawet razem żartowali. Tata miał dobry humor:) Chciałabym, żeby tak było częściej:) Sesja w weekend...7egzaminów...nic nie umiem... Pozdrawiam
  3. Pogrzeb...już po...trumna złożona w ciemnym grobowcu...Znów łzy, znów żal, smutek... Najbardziej bolało to, żęksiądz "odklepał co swoje, uczynił znak krzyża i NARA!!! " Nic współczucia, nic delikatności... Msza była jak gonitwa ku Błogosławieństwu... Straszne:( Dziś siedzę w pracy... Zawaliłam matematykę, w sobotę weselę na którym świadkuję, sesja trwa...poprawki... Weszłam do pracy i czekają tu na mnie stosy papierów... 2 potężne prace do napisania do piątku... Dziś już środa... Nie mogę...nie mam ochoty... Tyle spraw na głowie i jeszcze ta pie...na praca! Nie umiem się skupić... Zawalę to. Zawalę pracę, sesję(matma) ido tego zamiast tańczyć i śmiać się na weselu będę płakała gdzieś w końcie, bo nie daję sobie już rady. Jestem taka zmęczona... Wczoraj pzespałam całą konsolację... Było mi tak głupio...Ale opadam z sił, brakuje mi snu, spokoju... Nawet urlop może okazać sie klapą... Bo przecież nie zaliczyłam matematyki... Prawdopodobnie poprawka z terminie mojego urlopu... Więc żegnajcie jeziora i lasy... Witaj stresie, całki podwójne i potróje, równania różniczkowe I i II rzędu oraz szeregi. Zero wakacji, zero wypoczynku...i koło się zamyka, bo szkoła zacznie się na nowo...Jeszcze gorszy semestr, jeszcze wiecej stresu... Jakie to życie jest puste...a wszystko i tak dąży do tego dołka i trumny... A tam największe mądrości świata na nic się nie przydają...i na nic wykonane raporty, sprawozdania... Ale jak żyć bez tego? To tak, jakby skazać się na śmierć... Dawno nie miałam takiego metliku w głowie... Nie wytrzymuję ego tępa...
  4. Smutna48, dżejem, bethi...i pozostali... Rzeczywiscie...jako jedni z nielicznych wiecie, co naprawdę czuję...Nawet mamie nie mówię wszystkiego...chłopakowi też nie mogę tak do końca powiedzieć, bo zraniłabym go, dołożyła ciężaru na plecy... Wczoraj nie dałam rady! Poryczałam się przy chłopaku, choć tak bardzo tego nie chciałam... Ryczeliśmy razem... On, bo ktoś najbliższy jego sercu odchodzi i jest mu ciężko, a ja...nie wiem...Chyba dlatego, że nie umiem się wziąć w garść. Jest mi przykro, bo widzę jak jego babcia cierpi, jak cierpi On, jego rodzina... Sytuacja z Ojcem na razie przycichła...ale chyba dlatego, zę całe dnie nie ma mnie w domu... Ale sesja...już w sobotę... Matematyka, angielski, chemia...nic jeszcze nie umiem... Za tydzień ślub moich przyjaciół...świadkuję...a w ogóle nie mam chumoru, nastroju... Znowu przykleić trzeba uśmiech i udawać, że życie jest piękne... Jak ja tego nie lubię Siedzę w pracy i nie umiem zająć sie niczym... Głowę mam cieżką, chce mi się spać. Dziś wizyta u babci...Nie wiem jak to zniesie On... Wydaje mi się, żę nie będę umiała powstrzymać łez... Babcia gaśnie w oczach... Pozdrawiam Was... Dziękuje ty, którzy mi pomagają i trzymam kciuki za tych, którzy są przygnębieni i zdołowani podobnie lub mocniej niż ja. [ Dodano: Dzisiaj o godz. 9:46 am ] GEE!!! Rozumiem Twój problem... Byłam podobna, jak dziewczyna, o której piszesz... Zostawił mnie ktoś, komu zaufałam, komu po raz ierwszy w życiu powiedziałam, że kocham go... A on po tygodniu od tego czasu zostawił mnie. Okazało się, że mnie zdradzał...za moimi plecami flirtował ze swoją koleżanką...i pojawił się ktoś, z kim jestem już prawie 4 lata. Na początku nie dawałam mu żadnych szans... A on walczył... Nie zawzięcie, ale zawsze był obok, kiedy było mi źle i ciężko... Był moim przyjacielem... Z czasem, kiedy skończyły się jego siły na walkę o moją miłosć zrozumiałam, że czegoś mi brakuje...że jak go nie ma blisko, nie czuję się do końca szczęśliwa... Walczyłam ze sobą od tego momentu jeszcze pół roku... Serce kontra rozum. Nawet nie wiesz, jak bardzo się cieszę, że serce wygrało! Jestem najszczęśliwszą kobietą pod słońcem, bo mam jego. Widzę,że bardzo Ci zależy... Cierpliwości i delikatności... Bądź dla niej wsparciem, pozwól jej pomyśleć... Mam nadzieję, ze uda się Tobie, że uda się Wam. Miłość to najcudowniejsze uczucie, najwspanialsze, co moze przydażyć sie w życiu. Powodzenia:)
  5. Staram sie jak mogę... Staram nie pokazywać Mu, że jest mi źle... Wczoraj był lekarz... Powiedział, że to złośliwy rak skóry... Że będzie coraz gorzej... Nie ma już odwrotu... Boje się cokolwiek mówić... Kazde słowo może teraz ranić... Jestem przy nim...po prostu... Trzymam za rękę i służę ramieniem. Wiem, że w takiej sytuacji musze pokazać, że nie jest sam! Muszę być silna, odłożyć swoje smutki i bóle na bok... Boże, tak mi siłę, boję się, że nie podołam temu stresowi... Zawsze jest tak, że jak się wali, to po całej linii... A jeśli chodzi o odporność na słowa ojca... Staram sie, ale... No ile można? Sami powiedzcie!??!!! Dawać się poniżać, obrażać???! Całe życie???!!! Tylko po to, żeby mu nie podpaść??!!! Mimo wszystko, jak pomyślę, że kiedyś mnie może spotkać taka sytuacja, jak teraz mojego chłopaka...to zły cisną mi się do oczu... Teraz jest takim bohaterem, siłaczem...a kiedyś biednie będzie zdany na mnie... I nie odmówię mu pomocy, będę przy Nim...choćby nie wiem co! Może jestem naiwna, bo z jego strony spotkało mnie nie wiele radości, ale jest człowiekiem, z którym spędziłam całe swoje życie... Jedyne moje szczęście...mój Kochany...dzięki niemu jestem najszczęśliwsza! W niedzielę uświadomiłam sobie, że ma największe, najpięksniejsze serce, jakie kiedykolwiek widziałam u kogokolwiek... Zmieniał babci opartrunki bez żadnego obrzydzenia, całował, głaskał, czesał, trzymał za rękę...mówił, że kocha, wychodząc co chwilę na balkon, nie mogąc powstrzymać łez... Jest wspaniały! I Wy również jesteście cudowni... Nikomu innemu nie chciałoby się tego wszystkiego czytać i pomagać...nieznajomym... A Wy jesteście dla mnie również wsparciem. Dziękuję:))))
  6. Bardzo Wam dziękuję za słowa otuchy i za rady. Nie jest łatwo, ale czuję, że mam siłę, aby odejść... Muszę to jescze poukładać jakos, przedyskutować z chłopakiem... Czy damy radę, czy nam się uda. Życie jest teraz takie drogie... A wczoraj kolejny powód do załamania... Babcia mojego chłopaka powoli gaśnie... Lekarz rozgrzebał ranę na nodze... Powstał rak, zakażenie... Guz wielkości pięści, krwawiacy, bolący, skrzepnący i pękający co chwilę... Nikt nie chce już tego naprawić, bo osoba w wieku 89 lat nie nadaje się do żadnych zabiegów. Ogarnia go taki żal i rozgoryczenie, że nie umie powstrzymywać łez... Sama jestem załamana, a do tego mój chlopak... Kocha swoją babcię najmocniej na świecie, nie moze darować tego, że jakiś sk...syn rozgrzebując ranę na nodze i zostawiajac druty (które teraz wrosły w skórę i rdzewieją...) przywiązał babcię do łóżka... Ta pełna życia i energii kobieta uśmiehcając się przez zły, żeganła się wczoraj z Nami... Mój facet jest załamany... A ja nie umiem mu pomóc... Jest mi przykro, ale sama nie umiem dojść do siebie po awanturach domowych... Chciałam porozmawiać z mamą... Ojciec nas podsłuchał i zrobił awanturę... Że taka kolej rzeczy, że skoro rodzina mojego chłopaka to same pi...dy, bo nie umieją się zająć babcią, to teraz nie ma co płakać, bo to ich wina, że babcia umiera... Ciężko mi na sercu, kręci się mi w głowie... I do tego egzaminy, sesja... Nie wyrobię...nie wiem... Ciężko, ciężko...cholernie ciężko...
  7. Kimkolwiek jesteś...Dziękuję. Odkładam odejście od wielu lat... Dziś mam 23 lata i czuję się coraz bardzie przekonana, że mogę. Boje się jednak... Ograniczeń w widzeniach z rodzina, o amtosferę, która zapanuje... Zawsze odkładam decyzję, do poważnej kolejnej kłótni... Czasem myślę sobie, że jakby mi przywalił, to wkońcu bym się otrząsnęłai wtedy wkońcu bez zastanowienia odeszła z domu! Mam cykora...racja. Chyba najwyższy czas porozmawiać o tym z jakimś psychologiem... Sama nie daje sobie rady, mozę wkońcu ktoś z zewnątrz, postronny, otworzy mi oczy:( Dziękuję za opinie...są dla mnie cenne. Serdecznie pozdrawiam.
  8. Jestem tu poraz pierwszy. Moja historia jest długa i bardzo zagmatwana. Nie wiem, czy potrzebuje, żeby ktoś przeczytał, coś doradził, czy po prostu chce się wyżalić... Mój problem dotyczy mojego ojca. Jest bardzo ambitny, nie ma dla niego rzeczy niemożliwych, nie nawidzi ludzi słabych, którzy czasem załamują ręce...nie uznaje żadnych słabości, nie jest czuły... Liczą się dla niego suche fakty i pieniądze. Nie akceptuje moich wyborów i nie liczy się z moim zdaniem...Zawsze uważa, że jeśli on pokieruje moim życiem, wyjdzie mi to na lepsze. Kiedy tylko wypowiem się na jakiś temat, co sądzę, co myślę, powstaje awantura... Dostaje napadu szału, wrzeszczy nie opamiętany...prawie dochodzi do rękoczynów. Zawsze mnie wtedy wyzywa, "gnoi", miesza z błotem. Kiedyś pozwoliłąm mu wejść z buciorami w moje życie...teraz jestem szantażowana. Ma firmę, ja wniej pracuje... Podjęłam w związku z tym decyzję o studiach(drogich). Zdaję sobie sprawę, że gdybym odeszła stąd, musiałabym rzucić studia...Pensję dostosowaną mam tak, zeby mi starczało. Nigdzie indziej nie zaronie tyle... Przy kłótniach szantażuje mnie, ze obetnie mi pensję, zabierze samochód, który dostałam na 18-tkę, odłączy prąd w moim pokoju, albo rozniesie w strzępy cały pokój, który wyszykowałyśmy z maą za moje pieniadze. Wiem, ze jest do tego zdolny... Zostałam zmuszona do wylotu za granicę... Gdy się opierałam, robił mi takie awantury, że przez wiele miesięcy w domu panowała śmiertelna amtosfera. Zawsze wtedy robi mnie winną bółów głowy mamy, tego, że płacze... Chce, zebym to ja czuła sie winna. Wylot miał spowodować rozstanie z moim chłopakiem... Myślał, że nie wytrzymamy prby czasu... Przegrał!!! A ja znalazłam pracę...i wyremontowałam wyzej wspominany pokój, który stał od lat zalany wodą z rury, którą kiedyś w złości rozwalił na piętrze... Nie akceptuje mojego chłopaka... Bo nie jest przedsiębiorczy... Nie stać go na otworzenie własnego biznesu, pracuje fizycznie zarabiajac marne 2,5 tys. zł. (Sam ojciec ma firmę, która przynosi duze zyski). Wmawia mi, że to nie starczy na utrzymanie rodziny, że miłość to bujda i że skończy się, kiedy przyjdą na głowę dzieci i problemy finansowe... Wyzywa go od frajerów, od nieudaczników, bo nie ma nawet kawałka swojej działki... Ostatnio spiskował za moimi plecami z jakimś kolesiem, który miał przywozić mi całymi tirami kwiaty, kiedy u mnie będzie chłopak... Chce go za wszelką cenę sprowokować, żeby odszedł... Na szczęście On nie daje sie, ale boje się... Martwię, że w końcu nie wytrzyma, a wtedy ja umrę... Jestem z nim 4 lata... Za 2 po cichu planujemy ślub. Nie umiem bez niego żyć, jest moim jedynym wsparciem... W pracy to samo... chce, zebym była wszechwiedząca... Pragnie mnie wykorzystywać dla swoich celów, dlatego chciałby, zebym posiadła wiedzę z każdego zakresu...i znajomości... które on wykorzysta do zdobycia jeszcze większej sumy pieniedzy. Nie rozumie, że nie jestem w stanie, że nie jestem encyklopedią, albo po prostu, zwyczajnie w świecie, nie chce tego robić!!! Kolejna kłótnia i wpieranie mi, ze jestem wyrodną córką, bo nie przyjmuje teho, co on mi tak chojnie ofiarowuje... A może ja po prostu nie chcę???!!! Moze to nie jest to, czego pragnę... Ale jak już wcześniej pisałam, jestem od niego uzależniona... Finansowo, nie miałabym nawet gdzie się wyprowadzić... Bo gdybym odeszła z domu, straciłabym pracę...i studia...i za co opłacać wtedy nowo wynajęte mieszkanie??? Na każdym kroku pilnuje się, żeby tylko mu nie podpaść... Jestem już wyczerpana, na skraju wytrzymałości...I rzeczywiście ma wyrzuty sumienia, że przez te awantury cierpi moja mama i siostra... Gdy go unikam, wścieka się, atakuje mnie, że traktuje go jak zero, nie szanuje...i, że skoo ja nie szanuje jego, to on mnie też nie bedzie... Zaczynają sie wyzwiska, że nioe doceniam tego, co dla mnie robi, kolejne szantarze...obrażanie mojego chłopaka, znajomych...jak byłam młodsza zakazy ogladania telewizji, spotykania się ze znajomymi, bomuważał, że towarzystwo jest nie dla mnie... Załuje, że zgodziłam sie na pracę u niego, że jestem taka zależna... Że pokazałam, ze umiem i że jestem zdolna... Teraz to wykorzystuje, a ja nie umiem walczyć... Czuje, że nigdy nie wybrnę z tej sytuacji... Tak jest od ok. 6 klasy szkoły podstawowej... Ja już nie daję rady.......((
×