Witam, jestem nowa na forum.
Od grudnia biorę parogen, miałam nerwicę lękową spowodowaną dużym stresem. Lek znosiłam bardzo dobrze, myślę, że mi bardzo pomógł ale w tym samym czasie mniej więcej zaczęłam też psychoterapię (bo to już 3 incydent nerwicy/depresji w moim zyciu), więc nie wiem co bardziej pomogło :)
Wszystko wróciło do normy i myślałam już o zejściu z tabletek, ale oczywiście po konsultacji z lekarzem.
I tu zaczął się mój problem. Skończyły mi się tabletki i nie miałam możliwości spotkać się szybko z lekarką ani w inny sposób zdobyć lek, więc przestałam brać całkowicie. Po kilku dniach nie zażywania tabletek zaczęłam się gorzej czuć, najpierw to był tylko spadek energii (ale to mnie nie zaniepokoiło), a później (po 4-5 dniach) zaczęłam mieć nudności i stałam się płaczliwa. Od paru dni ciągle mnie mdli, nasilało się to przede wszystkim w pracy (pracowałam trochę fizycznie na okres wakacji). W pierwszy dzień moich nudności zwracałam wieczorem. zadzwoniłam do mojej psychiatry, to stwierdziła że prędzej się czymś zatrułam albo to grypa żołądkowa, bo objawy zazwyczaj przechodzą po 2-3 dniach, a nie nasilają się po 5 dniach. Ale nadal czuje się niedobrze, płaczę częściej. Czytałam, że parogen (paroksetyna) jest trudny do odstawienia, a ja przestałam nagle- brałam 50 mg.
Co o tym sądzicie? Czy ktoś miał podobnie? Byłabym wdzięczna za odpowiedź.