Witam, jestem tu nowa. Zmagam się z tym natręctwem od 5 miesięcy, bywało na prawdę źle, nie miałam pojęcia co się dzieje, o co chodzi. Do psychologa poszłam dopiero miesiąc temu. Ta jedna wizyta już w znaczniej mierze mi pomogła, coś pękło. Nie byłam tam więcej razy, zaczęłam sama nad sobą pracować, układać sobie wszystko w głowie. Pozbyłam się masy myśli, a nawet kiedy czasem wracają, potrafię szybko je "uśpić". Byłam już na prawdę bardzo zadowolona z tego co mi się udało, wczoraj sądziłam, że się wyleczyłam, to był na prawdę dobry dzień, nie pamiętam kiedy tak się dobrze czułam. Niestety, wieczór okazał się już zupełnie inny, a zaczęło się niewinnie... Chłopak z którym się kiedyś spotykałam miał urodziny, a że jesteśmy w dobrych stosunkach więc postanowiłam złożyć mu życzenia. Napisałam, on odpisał. Niby nic, ale kiedy znów zaczęłam czytać to co napisał początkowo cieszyłam się bardzo, tak na prawdę szczerze, że on jest teraz szczęśliwy, potem zaczęłam się się zastanawiać, myśleć co by było jakby wtedy nam się udało, czy bylibyśmy szczęśliwi... Kiedy to do mnie dotarło o czym ja w ogóle myślę dopadła mnie kompletna dezorientacja. Przecież ja nie chcę z nim być tylko z moim M.!!! Obecnie czuję kompletny bezsens, nie moc, nie wiem jak powinno być, co tak naprawdę chce i czy ja sobie wmawiam uczucie do mojego chłopaka czy nie... Najdziwniejsze jest to, że czuję się tak zmęczona napadami histerii i lęku, że teraz praktycznie nie czuje nic oprócz smutku i bezsensu. Boże, dlaczego tak musi być, dlaczego nie może być normalnie...;(