Wczoraj przeczytałam wszystkie Twoje wpisy i tak bardzo mnie zainteresowały, że dzisiaj przeczytałam je ponownie. Nie jestem psychologiem, terapeutą czy psychiatrą ale postanowiłam trochę napisać. Nie mam pojęcia czy to moje pisanie Ci pomoże czy zaszkodzi ale z Twoich wpisów wynika, że bardzo cierpisz więc istnieje szansa, że jeśli nie pomoże to przynajmniej nie zaszkodzi. Być może pozwolę sobie na zbyt głęboki wywód, podchodzący pod jakąś psychoanalizę czy doradztwo ale będę się starała na ile to możliwe pisać wszystko na podstawie własnych doświadczeń lub z obserwacji innych ludzi, których dane mi było poznać i doświadczyć.
Wiesz, po przeczytaniu całości Twoich bolesnych wpisów pomyślałam; mój Boże jakie temu facetowi wprasowano głupoty do głowy. Ba, jak ten facet pozwolił na wprasowanie takich głupot do swojego życia. Bo nie jest normalny jak inni? A kto jest normalny? Gdzie jest tabelka, która mówi kto jest normalny a kto nie? Czy ci inni na pewno są normalni a on nie? Człowieku, wrażliwość wylewa się się z Ciebie jak z wiadra. No tak, dzisiaj wrażliwość to bardziej wada niż zaleta jest a jak do tego jeszcze się dołoży umiłowanie wolności, to już katastrofa jest w tym świecie ludzi uwięzionych i manipulowanych bez końca. Pozwoliłeś aby inni wyceniali Twoją wartość, tak abyś pasował do nich jak dobrze skrojony garnitur. No ale Ty nie czujesz się dobrze skrojony i cierpisz niemiłosiernie. A kto do cholery jest tak perfekcyjnie skrojony? Jakiś zimny biznesmen czy inny ważniak, który wszystko potrafi i w ogóle jest OK? Daj spokój, nie jesteśmy w niebie i aniołów póki co u nas brak. No tak ale oni generalnie jakoś się nie przejmują, nie mają depresji i żyją szczęśliwiej. Szczęście to trudna sprawa i nie podejmuje się nawet próby pisania na jej temat. Wrażliwość nie jest grzechem a wręcz odwrotnie, PIĘKNEM. Pięknem trudnym ale wyjątkowym. Dużo napisałeś o swoim małżeństwie i oczywiście katujesz się niemiłosiernie jaki to Ty zły maż, ojciec byłeś. W ogóle nie ma o czym mówić, Twoja postawa wszystko zniszczyła. Proponuję zadać sobie kilka pytań na ten temat i potem spojrzeć jeszcze raz na tego nędznego faceta, za którego się uważasz. Napisałeś, że właściwie od lat jesteś takim trochę outsajderem czyli w momencie zawierania związku małżeńskiego na dobre i złe, Twoja przyszła żona raczej wiedziała jaki jesteś. OK, urodziło się dziecko i jak każda kobieta oczekiwała miłości i wsparcia od swojego wybrańca. Akurat nie ma w tym nic dziwnego ale tak się złożyło, że wybraniec ów jakoś tego nie czuł tak jak ona sobie to wyobrażała i im bardziej ona nalegała tym bardziej on się odsuwał. Ona nieszczęśliwa, on z poczuciem winy i tak żyli aż przystawiła mu rogi i odeszła. A nie przyszło Ci tak przypadkiem do głowy, że po prostu z zupełnie innych bajek jesteście i nie mogło to się udać. Czy gdybyś związał się z kobietą, która by Cię bardziej rozumiała i cieszyła się z tego co otrzymuje, Ty również byś chciał więcej dawać? Piszesz, że żona Cię kochała. Być może ale widzisz w Twoich wpisach jakoś tego nie widać. Osoba, która kocha i wie, że nie może dalej iść z ukochanym, nie rani go, nie upokarza przed innymi, nie wymusza zmian, nie zdradza tylko odchodzi, rozumiejąc sytuację i szanując człowieka, który jest ojcem jej dziecka. Poza tym wiążąc się z facetem lekko odstającym od innych raczej powinna wziąć pod uwagę, że cuda zdarzają się niezmiernie rzadko. Absolutnie nie chcę tutaj obsmarowywać Twojej żony bo jej po ludzku współczuję, tak zresztą jak i Tobie. Rozczarowania, rozwody, rozstania zawsze bolą ale Twoje katowanie siebie jest ogromnym błędem. Wiesz, mnie wiele lat zabrało zanim przestałam się katować i wreszcie zrozumiałam i zaakceptowałam fakt, że zamiast przyciągać, odpychało mnie od własnego męża i ojca naszej córki. Dzisiaj nie mam już z tym żadnego problemu i czuję wielki spokój. Mój maż podobnie jak Twoja żona długo mnie utrzymywał w przekonaniu jaka to ja okropna osoba jestem. Cierpiałam bardzo bo chciałam mieć rodzinę ale niestety ten człowiek był z innej bajki i musieliśmy się rozstać. Dzisiaj nie pozwalam na to aby opinie czy oczekiwania innych ludzi odnośnie mojej osoby miały większy wpływ na moje życie. Oczywiście nie jestem ani aniołem ani ideałem. Ot, kobitka z wszelakimi charakterami ale tak to już jest, że jesteśmy ludźmi i mamy prawo żyć jak chcemy. Też miewam chwile tak trudne, że zastanawiam się nad pójściem do jakiegoś psychiatry aby sobie ulżyć ale te chwile jak chmury na niebie mijają i wraca spokój, który sobie bardzo cenię.
Życzę Ci wszystkiego najlepszego a przede wszystkim abyś się tak bardzo nie bał i zamiast strachu próbował do swojego serca wpuścić Miłość. To jest najlepszy lek na świecie!