Niewiem jak u was?ataki w dzien niekiedy bardzo mocne,bez dopywu tlenu do mozgu(problemy z oddychaniem):)jeszcze jakos przewalcze dzis byl 1 od 10dni nieduzy.Ale nocny atak bezposrednio po przebudzeniu!To jest chyba najgorsze co mnie w zyciu spotyka.Ostatnio byl 4 dni temu i oby ostatni,wybudzam sie nie bardzo moge oddychac serce wali ze120 przez to wszystko co mnie spotyka nakrecam sie jeszcze bardziej lek panika i praktycznie zatracam powoli swiadomosc tylko czuje jak serce mocno wali ale juz nie 120 aze 170 i w tym wszystkim czlowiek jest bezradny rodzina smacznie spi a ja czuje jakbym mial eksplodowac.Wszystko trwa z 5 minut i wszystko wraca do normalnosci.rano sie wstaje jakby mi kto walna bejbolem w nocy w leb i trza dalej zyc..