Skocz do zawartości
Nerwica.com

Yustuff

Użytkownik
  • Postów

    5
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Yustuff

  1. Witam ponownie :) Minął już ponad tydzień odkąd moja mama się nie odzywa, chociaż ostatnio zamieniliśmy ze 3 słowa odnośnie codziennych spraw. Widzę po niej, że sama chyba żałuje swojej postawy. Może dlatego, że za tydzień jedziemy razem na wczasy we dwójkę... albo, że się po prostu za daleko zapędziła ze swoją postawą. 3 dni temu była ostra dyskusja gdzie twardo powiedziałem swoje zdanie, że mam już 33 lata i nie życzę sobie traktowania mnie jak 12 - latka, a to że nie mam pracy to nie jest argument aby mnie ograniczać itd. W odpowiedzi zawsze to samo: wystawimy ci walizki i radź sobie sam zobaczymy co wtedy zrobisz... Tak myślę, że na tych wczasach to sobie na poważnie porozmawiamy bo wtedy będziemy 1 na 1 i nie będzie taty, na którym mogła by się opierać mama. Generalnie problem z moją mamą jest taki, że jak powiem swoje zdanie, które jest zupełnie jej przeciwne to potem przez pewien okres na siłę udowadnia mi, że to ja się do niczego nie nadaję, stwarza sytuacje aby coś na mnie znaleźć i dopiąć swego. Chociaż obecna sytuacja ma swoje dobre strony :) Mam w końcu święty spokój, nie ma krzyków, które zawsze były na co dzień z różnych powodów itd. Generalnie myślę, że to idzie w dobrą stronę mam nadzieję. Myślę, że ludzka psychika ma swoje granice i każdy na pewnym etapie stwierdza, że tak dalej być nie może chociaż w obecnej sytuacji za wiele nie może zmienić no ale rodzice też mają na uwadze fakt, że za jakiś czas to ich dzieci będą się nimi opiekować na starość. No i od ich relacji zależy jak będzie w przyszłości. Ja mam nadzieję, że wszystko się dobrze w końcu poukłada. Za jakiś czas napiszę co się wydarzyło. Pozdrawiam wszystkich z podobnymi problemami :)
  2. Masz rację agusiaww ale łatwo się mówi trudniej się robi. Zakładając, że podjąłbym tę pracę, o której pisałem wcześniej i dajmy na to, że nic by nie wyszło po 2 miesiącach to wtedy byłby sajgon, chyba do końca życia wypominali by mi tą decyzję i robili pranie mózgu, że znowu nic mi się nie udało i stracili kilka tys na ten wyjazd. Gdybym miał dobrą pracę to już dawno bym się wyprowadził. Zakładając post chodziło mi bardziej o jakieś porady jak sobie radzić i jak rozmawiać w obecnej sytuacji gdy jeszcze mieszkam z rodzicami.
  3. Dziękuję za zainteresowanie moim tematem, widzę że nie jestem osamotniony z moimi problemami. Napisałem, że muszę jeździć na wczasy. Co by było gdybym się postawił i powiedział, że nie jadę i już. Ano właśnie tego się obawiam. Na pewno awantura, że nie zarabiam na życie więc muszę się przystosować, jakieś restrykcje, mogę się wyprowadzić jak mi się nie podoba, odcięcie od internetu bo ja nie płacę... niekończące się trajkotanie z samego rana i tuż przed snem. No i to ciągłe wmawiani mi poczucia winy. Robię to dla świętego spokoju. Wszystko właśnie opiera się na pracy, której szukam. Od czasu do czasu zrobię jakieś zlecenie graficzne co by mieć na swoje wydatki ale i tak wszystkie argumenty sprowadzają się do tego, że nie mam stałej roboty i jestem zależny od rodziców. Ja rozumiem, że to najlepsze rozwiązanie wyprowadzić się i być na swoim. Marzę o tym aby w końcu odetchnąć pełną piersią. Ale na dzień dzisiejszy mnie na to nie stać. Poza tym moi rodzice są w porządku mogę na nich liczyć w różnych sytuacjach no ale co z tego jak mama jest toksyczna i żadne argumenty nie trafiają, a nawet jak trafią to jest jeszcze gorzej.
  4. Mam różne natręctwa od dzieciństwa. Dawniej było ich więcej i były częstsze oraz bardziej intensywne i męczące. Np. dotykanie różnych przedmiotów ileś razy i w odpowiedniej kolejności, chodzenie po płytach chodnikowych tak aby nadepnąć na łączenie, kręcenie się dookoła własnej osi gaszenie światła 4 razy oraz wiele wiele innych. Nie korzystałem z żadnej pomocy, poradziłem sobie sam chociaż w całości nie pozbyłem się tego. Tutaj taka moja rada dla tych, którzy nie potrafią sobie poradzić ze swoimi natręctwami. Zasada jest prosta wystarczy oszukać w pewnym sensie siebie samego. W walce z przeciwnikiem najlepiej użyć jego broni :) Czyli jeśli męczą was jakieś natręctwa zastąpcie je innym lżejszym natręctwem. Np. jeśli ktoś z was musi dotknąć ściany 55 razy przed snem, firanki 44 razy, dywanu 33 razy, podrapać się po głowie 22 razy ale jak w tym czasie zahaczy o firankę to wszystko od początku... niech po prostu zastąpi to po jednym dotknięciu i w myślach sobie wyobrazi tą liczbę. Potem znowu zastąpi to innym natręctwem aż to przejdzie. U mnie się sprawdziło z powodzeniem, mam kilka natręctw ale nie przeszkadzają mi w życiu codziennym. Pozdrawiam.
  5. Witam wszystkich! Mam 33 lata, mieszkam z rodzicami, obecnie nie mam stałej pracy. Od bardzo dawna mam problem z mamą. Ciężko jest zacząć mówić od początku więc zacznę od końca. Poznałem niedawno dziewczynę i zacząłem się z nią spotykać, spacery długie rozmowy itp. Problem zaczął się gdy zaprosiła mnie do domu i zostałem u niej na noc. Co prawda to było drugie spotkanie ale nic się nie wydarzyło poza przytulaniem i oglądaniem filmów. Obojgu nam tego brakowało. Nigdy do tej pory nie spędziłem cudowniejszej nocy niż wtedy, chociaż nie uprawialiśmy seksu. Od tego momentu mama się w ogóle do mnie nie odzywa, trwa to już tydzień. Gdy ja nie słyszę rozmawia z tatą i próbuje go ustawić przeciwko mnie - po prostu ma być tak i już (takie pranie mózgu), a tata jest taki, że słucha się mamy od zawsze czasem się zbuntuje ale mama ma swoje sposoby. Typowy pantoflarz. Potem tata rozmawia ze mną i powtarza co powiedziała mama, chociaż w głębi duszy jest po mojej stronie (powiedział mi, że nie trzeba było mówić gdzie idę na noc) ale boi się oficjalnie powiedzieć swoje zdanie. Argumenty przeciwko moim spotkaniom zaczęły się od tego, że to źle świadczy o tej dziewczynie, że zostałem u niej na noc na drugim spotkaniu, no to dalej ją odwiedzałem ale przychodziłem do domu w nocy ok godz 1 - 3. Teraz mama szuka znowu argumentów, że to też jest złe: że ją budzę jak przychodzę w nocy (jakoś wiele razy byłem na różnych imprezach i wcześniej to nie przeszkadzało). Stałe argumenty powtarzane jak mantra to, że: - nie masz pracy, mieszkasz z nami, my cię utrzymujemy i masz się stosować do naszych zasad, a jak się nie podoba to możesz się wyprowadzić ale nie masz pracy więc skończysz pod mostem. Nie wiem, może jest zazdrosna? Dobrze, że chociaż dziewczyna próbuje mnie zrozumieć ale jak tak dalej będzie to może tego nie unieść, chociaż ona sama też ma problemy ale z zupełnie innej beczki. W ogóle przez całe życie mi wmawiają, że się do niczego nie nadaję, że nie znajdę sobie nigdy żony, dobrej pracy itd. To znaczy to jest zdanie mamy, bo tata powtarza to co mówi mama. Jeszcze za nim poznałem tę dziewczynę mówiła tak: Dlaczego ty się nie umawiasz z dziewczynami, przecież nie będziesz z nami mieszkał całe życie? Druga kwestia. Co do pracy miałem taka sytuację, że ostatnio byłem na rozmowie kwalifikacyjnej, wszystko fajnie przebiegało ale problem pojawił się z tym od kiedy mógłbym zacząć pracę. Otóż wyobraźcie sobie, że co roku muszę jeździć z mamą na 2 tygodniowe wczasy. Tata z pewnych względów nie może więc ja jeżdżę. No i nie ma mowy o tym, żebym zaczął pracę w wakacje. Oczywiście na rozmowie podałem inny powód aby nie zrobić z siebie idioty. Śmieszne co? Znowu argumenty mamy były absurdalne: - co to za praca, w której zatrudniają w okresie wakacyjnym, na pewno po wakacjach by cie zwolnili i pieniądze za wczasy by przepadły, poza tym ty zawsze znajdujesz pracę w tym okresie i zawsze są jakieś problemy. Jak ci się nie podoba to się wyprowadź i wtedy pokażesz co potrafisz Jest też sporo innych mniejszych podobnych problemów od wielu wielu lat w tym samym temacie mieszkania pod kloszem. Generalnie rozwiązaniem tego wszystkiego byłoby znalezienie pracy i wynajęcie mieszkania, proste rozwiązanie ale na dzień dzisiejszy nie mam pracy i jestem zależny od rodziców. Ja już nie wiem jak mam rozmawiać, moje argumenty w ogóle nie trafiają. Przecież ja mam 33 lata, a jestem traktowany jak 12 latek. Jak mam się usamodzielnić jak ciągle mam podcinane skrzydła? Gdy mówię to wszystko wtedy robi się większa awantura, że kwestionuję wychowanie mnie i potem przez miesiąc wypomina mi co powiedziałem wcześniej. Nawet jak ku**a założę czarne spodnie i idę gdzieś to jest awantura, że nie takie spodnie założyłem. Proszę o jakieś rady, może ktoś był w podobnej sytuacji bo ja już nie wiem jak rozmawiać. Opisałem tylko skrawek moich ostatnich problemów z rodzicami. Pozdrawiam.
×