Skocz do zawartości
Nerwica.com

hejzel

Użytkownik
  • Postów

    8
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez hejzel

  1. Często zastanawiam się jak wyglądałoby moje życie gdybym nie popełniła tego okropnego błędu w młodości - błędu rozpoczęcia odchudzania, kiedy w ogóle tego nie potrzebowałam, a później zejścia na drogę zaburzeń odżywiania. Katowania się, wyrzucania sobie wszystkiego, wmawiania sobie nienawiści do samej siebie, destrukcji. Achh, zapewne życie teraz byłoby zupełnie inne, potrafiłabym cieszyć się życiem, bez wyrzutów sumienia, bez codziennej samokontroli, bądź totalnego braku kontroli. Potrafiłabym żyć, a nie tylko egzystować. Tyle straconych lat. Przede mną trudny moment stawiania pierwszych kroków w "prawdziwą dorosłość" i cholernie się tego boję, boję się wszystkiego. Zaczęłam, mając nie wiem..12/13 lat, zamąciłam sobie w głowie, głodziłam się, potem, objadałam, później odkryłam "cudowną metodę" pozbywania się jedzenia z organizmu poprzez wymiotowanie.... i tak żyłam sobie, albo inaczej "egzystowałam" sobie przez ponad 6 lat. Chudnąc i tyjąc, kontrolując się bardzo rygorystycznie lub funkcjonując totalnie bez kontroli...bez panowania, "klik" - jemy-jemy-jemy-brak kontroli- jest cudownie-nic innego się nie liczy-jest mi dobrze - a potem?? Poziom nienawiści do samej siebie...każdego dnia wzrastał i wzrastał. Znajomi w tym czasie poznawali swoich przyszłych partnerów, wiązali się, a ja - ja zawsze uważałam się za potwora, nie wyobrażałam sobie że mogłabym komuś się spodobać, nie dopuszczałam do siebie nikogo i sama też nigdy nie wyszłam z większą inicjatywą. Wielokrotnie podejmowałam próby wyjścia, wielokrotnie udawało mi się opanować moje lęki, mój strach, niemniej jednak zawsze przychodził znów ten dzień kiedy wszystko wracało, kiedy na nowo zaczynałam się niszczyć. Nie wiem co jeszcze mogę napisać. Może po prostu tyle, że tak bardzo chciałabym żyć jak normalny człowiek....który nie analizuje każdego centymetra swojego ciała 24h/dobę, żyć jak normalny człowiek, dla którego jedzenie i cały ten bałagan jest tylko dodatkiem do życia, a nie sensem życia. To smutne... Wszyscy moi bliscy, czy to rodzeństwo, czy przyjaciele żyją w szczęśliwych związkach, tak bardzo chciałabym też móc taki stworzyć, uciec z tej jaskini samotności którą sobie sama stworzyłam, chciałabym mieć energię by dbać o siebie, chciałabym czuć się jak kobieta, prawdziwa kobieta, a nie wywłoka, tak bardzo chciałabym zacząć żyć. Odżyć. Tylu rzeczy się obawiam, jestem taka niepewna wszystkiego co mnie otacza, boję się o to czy znajdę pracę, czy dam sobie radę w pracy ("przecież ja nic nie umiem, przecież ja nic nie wiem, kto chciałby takiego pracownika?", wiem że to mój umysł, mój spaczony sposób myślenia o sobie wywołuje takie myśli, bo przecież kończę 5 letnie studia, znam 2 języki obce, nie jest pewnie tak tragicznie a jednak... ), moim "najbliższymi przyjaciółmi" są wyrzuty sumienia i poczucie winy, poczucie gorszości, poczucie, że nie jestem taka jak inni, że jestem gorszym, brzydszym, grubszym elementem. Tak bardzo chciałabym żyć normalnie...
  2. Dziękuję Wam za odpowiedzi, niestety dziś było już za późno. Nie udało się - przejadłam się, ale nie wymiotowałam. Muszę ponosić konsekwencję moich czynów. Jutro dalej walczę, nie poddaję się. Wiem jak paskudne jest to uczucie kiedy brzuch pęka, a ja nie mogę się poruszyć będąc zarazem obolała jak i otumaniona niczym w transie. Wiem jak obrzydliwie się wtedy czuję - tak czułam się dzisiaj, tak nie chcę czuć się jutro. 6dzień mojej 'zdrowej diety' nie był udany, nie był zdrowy, ale 7 będzie już na pewno. Będę starała się zaglądać do tego wątku w trakcie walki, proszę dodawajcie mi siły, gdyż nie mogę liczyć na wsparcie osób z otoczenia rzeczywistego. od początku mojej walki staram się publikować moje myśli na blogu - http://life-can-be-beautiful-to-me.blogspot.com zajrzyjcie tam czasem, dodajcie mi sił i wiary... moje postanowienie na najbliższy czas jest takie: jeżeli w mojej głowie pojawi się podobna wizja, podobny popęd, chęć rzucenia się na jedzenie - wyjdę z domu na spacer, pokonując tym samym 2 słabe strony - jedzenie i coraz rzadsze wychodzenie z domu spowodowane...już sama nie wiem czym.
  3. proszę o wsparcie, jestem sama w domu (bardzo niedobre okoliczności), cały barek pełny jest ciasteczek, ja jestem dziś na 6 dniu mojej zdrowej diety, wszystko krzyczy do mnie żebym to zjadła, proszę o szybką odpowiedź, szybkiego kopniaka, żebym tego nie zrobiła!!!!!!!
  4. hejzel

    Wkurza mnie:

    wkurza mnie fakt iż: lada chwila mogę stracić kontrolę! jestem bulimiczką, dzisiaj jest 5 dnień zdrowego życia - przed chwilą po obiedzie wzięła mnie ochota na coś słodkiego -> wypiłam szklankę ciepłego mleka z miodem i zjadłam 2 ciasteczka zbożowe, ale teraz.... zaraz po tym czuje taki apetyt, taką chęć zjedzenia więcej, boję się że zaraz się na to rzucę, nie wiem w sumie co mnie powstrzymuje, chyba tylko to że piszę właśnie teraz tu na forum, z jednej strony nie chcę tego robić, bo to w końcu mój cel, a z drugiej....cięgnie mnie to, wiem że muszę być silniejsza, Dajcie mi kopa żebym nie zrobiła czegoś złego!!!! PROSZĘ!!!!
  5. plan numero uno - każdego dnia dawać sobie szansę by pokochać siebie 2 - nie krytykować siebie na każdym kroku 3 - przestać zastanawiać się nad tym co pomyślą o mnie inni! 4 - uwierzyć w to że jestem wartościowym człowiekiem 5 - dobrze traktować moje ciało, nie katować go, nie niszczyć, dbać - dobrze 'je' odżywiać, być dla 'niego' dobrą!
  6. hejzel

    bulimiczka wita.

    cześć! Bulimia to straszna choroba, dziś mija 3 dzień dbania o to co jem, na początku było bardzo ciężko przestać, ale wierzę iż z każdym dniem będzie mi łatwiej (wiele razy przechodziłam już podobną drogę, bywało i tak że dobrze odżywiałam się przez 2 miesiące i nagle jeden dzień słabości i....) marzę o regularnych wizytach u psychologa - jeszcze nigdy u niego nie byłam. Wiem że to bardzo mogłoby mi pomóc - niestety ze względu na status studenta...nie mam tyle funduszy by zafundować sobie leczenie...a rodzina oczywiście o niczym nie wie. zapraszam na bloga, którego założyłam właśnie przedwczoraj - w dniu kiedy na nowo rozpoczęłam walkę. Postanowiłam zapisywać na tym blogu uczucia jakie mi towarzyszą, myśli by zawsze móc do nich wrócić, przypomnieć sobie w momencie słabości do czego dążę, jak źle wpłynie na mnie kolejny napad, jak bardzo krótkotrwały będzie miał on efekt, jak bardzo destrukcyjny. Poprzez ten blog pragnę nakręcać się w pozytywnym kierunku, tak bym w końcu uwierzyła w to że życie może być piękne, a chcę żyć. zapraszam: http://life-can-be-beautiful-to-me.blogspot.com/
  7. hejzel

    bulimiczka wita.

    Witam Was! Mam 22 lata, na zaburzenia odżywiania cierpię od ok. 10 lat,a z bulimią męczę się już ponad 5 lat. Wiele razy próbowałam uwolnić się od tego paskudnego nałogu, zawsze jednak niczym bumerang wszystko wracało z powrotem. Byłam za słaba by walczyć i przy każdej chwili słabości choroba brała nade mną górę. Wiem jak wiele wycierpiało już moje ciało, wiem jak bardzo cierpi też moja dusza, o ile jeszcze ją mam. przez połowę mojego życia sama się unieszczęśliwiałam. Bardzo chciałabym wyzdrowieć, zorganizować swoje życie w taki sposób aby nie skupiało się ono wyłącznie na błędnym kole nienormalnego jedzenia i obsesji z tym związanej. Chciałabym zacząć żyć! Dać sobie szanse na szczęście, chciałabym uwierzyć w swoją wartość. Chciałabym, tak bardzo chciałabym.. Oto kolejna, desperacka próba ucieczki z tamtego świata, poprzez to właśnie forum. Proszę dodajcie mi siły i wiary w to że może mi się to w końcu udać!
×