Witajcie!
byłem dzisiaj po raz pierwszy u psychologa. Mój problem to lęk przed występowaniem, który przeszedł już prawie w lęk przed mówieniem. Zaciska mi gardło, szyja, brakuje tchu, kołacze serce, wręcz paraliżuje, nie potrafię wydusić z siebie słowa. Studiuję, na angielskim mamy do wygłoszenia prezentacje, na 4 roku będą seminaria. Postanowiłem coś z tym zrobić, bo mam dość uciekania.
Psycholog od razu rozpoczął od pytań o przeszłość, roztrząsywał rzeczy, które może i miały wpływ na pojawienie się tego lęku, ale tak naprawdę nie ma to znaczenia, bo zdaję sobie sprawę z jego bezpodstawności. Niestety ciało chce inaczej i reaguje w sposób, który nie daje mi żyć. Psycholog ten najwyraźniej nie potrafi mi pomóc, na odchodnym zapytany o to jak widzi leczenie, wspomniał, że nie da mi żadnych ćwiczeń i jeśli takich oczekuję powinienem zainteresować się terapią behawioralną.
Chciałbym poznać Waszą opinię na ten temat. Co byście mi polecili?
Mieszkam teraz w Krakowie, byłem na Lenartowicza, a tam prof. Aleksandrowicz, przesympatyczny człowiek, skierował mnie do ZOZ-u na Armii Krajowej (dawniej Tokarskiego), bo jako student tam powinienem w pierwszej kolejności, a terapia grupowa na Lenartowicza wymaga chodzenia 5 dni w tygodniu po 4 godziny, co jest nie do pogodzenia ze studiami. Na Armii Krajowej po wizycie u psychiatry wylądowałem u tego psychologa, który najwyraźniej nie ma doświadczenia z nerwicowcami. Nie stać mnie na prywatne leczenie, 100 zł z budżetu miesięcznego mógłbym wykombinować zaciskając pasa, ale nie więcej.
Liczę na Waszą pomoc. Jestem zdeterminowany, ale potrzebuję drogowskazów.
Pozdrawiam serdecznie wszystkich,
Adam