Skocz do zawartości
Nerwica.com

Icefun

Użytkownik
  • Postów

    45
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Icefun

  1. Hej, spokojnie...? Jesteście obcymi ludźmi, to prawda - dlatego właśnie pytam o obiektywną radę - jak to wygląda z Waszej perspektywy. W większości znajduja się tu ludzie po 23 roku życia, dlatego też nie widzę przeciwwskazań w pytaniu Was o opinię. Czy ja mówię, że jeżeli wszyscy doradzą mi coś innego, pójdę zmienć zdanie a potem się powiesić? Nie. Ok - być moze z mojej wypowiedzi wynikało, ze jestem podatna naopinie innych - bo jestem - ale po co od razu wskakiwać w prześmiewczo-mentorskie tony? Jak to jest z młodzieżą - nie wiem. Młodzież to zbiór innych ludzi w moim wieku. Nie jestem nimi - ja to ja. Obce jest mi pojęcie wszystkiego podanego na tacy, więc nie wiem - może masz rację. Byłam za granicą i nie chciałam, korztystając z cudzego laptopa, wchodzić na nerwica.com jak i żadne inne fora Tak czy inaczej dziękuję za liczne mniej lub bardziej cenne odpowiedzi.
  2. Icefun

    Suchar na dzisiaj :)

    suchar na dziś, wymyśliłam obierając ziemniaki: -jak nazywa się kanibal jedzący najwolniejszych w grupie? - jeLeń. ...łohoho.
  3. Jestem strasznie niezdecydowana jeśli chodzi o pytania "drożdżówka z makiem czy serem" - a co dopiero studia Dostałam się na niemcoznawstwo, a niedługo ogłoszą listę na psychologię (no którą prawdopodobnie się dostanę). Niemcoznawstwo trwa 3 lata (tzn, jest I i II stopien), a psychologia 5 (jednolite magisterskie). Psychologia jest niesamowicie ciekawa - chociaz waham się, czy mogę tam iść i uczyć się o zaburzeniach i mechanizmach działania ludzkiego, nie poradziwszy sobie najpierw z samą sobą Niemcoznawstwo - lubię języki (angielski, niemiecki) i myślę że turystyka lub sztuka to dziedziny w których mogłabym po tych studiach pracować. Cieszyłoby mnie to. A psychologię mogę zrobić np. podyplomowo. (?) Już prawie miałam wycofywać dokumenty z tej psychologii, ale przeglądam to forum i waham się. Przecież po psychologii nie trzeba być psychologiem (chociaż - nie miałabym nic przeciwko, ale nie chcialabym być szkolnym - mialam kontakt ze szkolnym psychologiem i wiem że czasem jego zadania ograniczają się do bezowocnej rozmowy z "trudnym wychowankiem" albo przeprowadzenia lekcji typu "rysujemy przekreślone papierosy bo nałóg jest zły"). Niemcoznawstwo nie reprezentuje zbyt wysokiego poziomu (a ja jestem uzależniona od opinii innych), z kolei psychologia łączy się z biologią, do której - mimo że ciekawa - nigdy się nie przykładałam. Na chwilę obecną jest mi wszystko jedno, co będę studiować, ale wiem że nie mogę marnować swojego czasu i pieniędzy rodziców. Poza tym, wciąż myślę jaki jest odbiór społeczeństwa na zdania "studentka niemcoznawstwa" i "studentka psychologii". Chociaz - racja - to akurat najmniejszy problem prawdopodobnie. Niby zycie jest od tego, żeby próbować - ale z drugiej strony nie mogę marnować czasu ani pieniędzy, bo nie mam czym szastać.
  4. To witamy w klubie;) Nie wiem co mozna na to odpowiedzieć. z jednej strony to dość uprzykrzające zycie (ale tylko wtedy, kiedy zdam sobie z tego sprawę), ale z drugiej nie wiem czy chciałabym to w jakiś sposób leczyć - czuję że wtedy nie byłabym sobą, nie mialabym tych myśli i nie malowalabym takich rzeczy które tworzą się dzięki temu poczuciu. :)Ten motyw z rzucaniem...i "wyżywaniem się" na intrumentach, kartkach, itd - taki motyw wspólny ludzi odcinających się od swoich emocji. Jesteśmy na tyle racjonalni, ze nie rzucimy niczym (chociazby dlatego, ze kots spyta co sie dzieje, a wtedy płacz pojawi sie na 100%... poza tym normalni z nas ludzie ), a rysowanie, pisanie czy spiewanie to zajęcie nie budzace podejrzeń
  5. Mhm. Dzięki Wam ludzie. :) Cóż, dziś przekonałam się że czasem warto się przemóc, choć bez wątpienia jest to niesamowity wysiłek. Odbieram sugestie żeby może pójść gdzieś z tym, plus paroma innymi rzeczami i cóż. Poczekam może jeszcze trochę, bo jeśli to sezonowe obniżenie nastroju jakie tam czasem się zdarza, to nie ma co biegać Dziękuję za zaangażowanie w temat :)
  6. Nie jestem pewna czy dobrze rozumiem. Ale dziękuję :) Chciałabym żeby nie włazili ale jednocześnie, gdy nikogo nie ma jest mi przykro. Dziś chciałam przytulić tatę, ale coś mi powiedziało żebym się odsunęła i uciekłam, potem przeprosilam i jednak to jednak zrobilam bo przeciez nic nie stalo na przeszkodzie. Hmm. To jest coraz bardziej uciążliwe, bo pierwszym odruchem jest "NIE." a potem myśl "przecież nic Ci nie zrobią" i wtedy faktycznie robię co chcę, tj na przykład podchodzę blisko, siadam obok ramię w ramię itd. Powiedziec komus? Warto kogos w ogóle obciążać takimi historiami?;p Udac sie do psychologa? (to się w ogole kwalifikuje..? bo w zasadzie...moze tylko wyolbrzymiam. nie wiem.) Czy jakostam poradzic sobie? Ale jak z tymi granicami?
  7. Nie jestem pewna czy dobrze rozumiem. Ale dziękuję :) Chciałabym żeby nie włazili ale jednocześnie, gdy nikogo nie ma jest mi przykro. Dziś chciałam przytulić tatę, ale coś mi powiedziało żebym się odsunęła i uciekłam, potem przeprosilam i jednak to jednak zrobilam bo przeciez nic nie stalo na przeszkodzie. Hmm. To jest coraz bardziej uciążliwe, bo pierwszym odruchem jest "NIE." a potem myśl "przecież nic Ci nie zrobią" i wtedy faktycznie robię co chcę, tj na przykład podchodzę blisko, siadam obok ramię w ramię itd. Powiedziec komus? Warto kogos w ogóle obciążać takimi historiami?;p Udac sie do psychologa? (to się w ogole kwalifikuje..? bo w zasadzie...moze tylko wyolbrzymiam. nie wiem.) Czy jakostam poradzic sobie? Ale jak z tymi granicami?
  8. hihi, dziekuję, ale ja się NIE dostałam chyba trochę nie rozumiem. poza tym nie wiem czy istnieją ludzie mi podobni. z jednej strony czuje sie jakbym sie wywyższała mówiąc tak, ale z drugiej nie wiem czy znalazłby się ktos mi bliski. teoretycznie to o czym mówisz ma sens (jeśli dobrze to rozumiem), ale z drugiej strony...trudne do wykonania i nie przemawia do mnie;))
  9. hihi, dziekuję, ale ja się NIE dostałam chyba trochę nie rozumiem. poza tym nie wiem czy istnieją ludzie mi podobni. z jednej strony czuje sie jakbym sie wywyższała mówiąc tak, ale z drugiej nie wiem czy znalazłby się ktos mi bliski. teoretycznie to o czym mówisz ma sens (jeśli dobrze to rozumiem), ale z drugiej strony...trudne do wykonania i nie przemawia do mnie;))
  10. dlaczego? bo boję się rozczarowań? sama nie wiem. nie warto, bo w pewnym sensie emocje utożsamiam ze słabością. innych nie obchodzi słabość i na dłuższą metę nie chcą znać ludzi słabych. wolałabym żeby mnie lubili. dlaczego? nie wiem. to jest moja szczera odpowiedź. nie wiem... kiedy ludzie płaczą w mojej obecności, czuję się jakbym była zobligowana do tego żeby płakać razem z nimi albo im współczuc, lub kiedy ktoś jest bardzo wesoły odczuwam irytację, że "włazi" na mój teren ze swoim optymizmem. tzn - nie jestem niemiła, bo to zachowanie to nie ich wina. ja mam z problem. trawię go po cichu i się uśmiecham. dlaczego? bo czuję że gdyby mogli, wykorzystaliby to przeciwko mnie. czuję że muszę im coś w zamian dać, zaufanie za zaufanie, bycie milym za bycie miłym. BTW byłam u p. psycholog (w szkole, bo nie wiedziałam gdzie indziej iść, pod koniec marca), która powiedziała mi że jestem schowana w szkatułkach i szufladach, którym powinnam pozwolić czasem się otworzyć - bo inaczej pękną. ponieważ czasem płakałam, ale tylko sama, dostałam za zadanie popłakać się przy rodzicach. tak też zrobilam i oni nie wiedzieli o co chodzi... tata się zmieszał i potem się zmył (mam charakter po nim, też nie lubi emocjonalnego terroru). mama mówiła "ale o co ci teraz chodzi", myślała że może chcę coś wymusić. Hmm, po prostu miewam ni stąd ni zowąd "wisielcze nastroje" (często po dniu euforii) i płaczę, ale nikomu nikomu o tym nie mowiąc. (ciekawa jestem czy to cyklotymia. ale nie chciałabym wyjść na hipochondryka.) potem byłam u p. psycholog raz powiedzieć że wszystko ok (bo czulam się znakomicie), potem drugi raz przed samą maturą, po prostu porozmawiać, i oznajmić że wszystko jest super (bo czułam że mogę przenosić góry ). a teraz znów mi smutno i prędzej zjadłabym kilo szpinaku niż komuś na żywo o tym opowiedziała. wstydzę się. po prostu uważam emocje za terror. [ chyba odeszlam od tematu ] Ach, dokładnie. Przecież oni cię znaja, dopuściłeś ich do siebie, więc wiedzą o Tobie dużo więcej niż przypadkowi znajomkowie - więc nie mozna ufać im, bo im bliżej Ciebie są tym prościej będzie im cie zranić lub opowiedziec innym o twoich słabościach. taki jest mój tok myślenia. myślę że to mnie dotyczy. a robiłaś coś z tego "czucia" zamiast okazywać te emocje? malowałaś np? ja czasami mam ochotę namalować to co czuję ale nie znajduję środków wyrazu, nie umiem tego zrobić. czasami mażę kartkę i to w sumie tyle. (zamiast malować mam czasem ochotę rzucać przedmiotami ale...odstrasza mnie to, że rodzice zadadza pytania co się dzieje. poza tym - sprzątanie ) aha. i właśnie nie dostałam się na wymarzone studia, ale przraża mnie bardziej to, że ten fakt mnie nie obchodzi (a powinien).
  11. dlaczego? bo boję się rozczarowań? sama nie wiem. nie warto, bo w pewnym sensie emocje utożsamiam ze słabością. innych nie obchodzi słabość i na dłuższą metę nie chcą znać ludzi słabych. wolałabym żeby mnie lubili. dlaczego? nie wiem. to jest moja szczera odpowiedź. nie wiem... kiedy ludzie płaczą w mojej obecności, czuję się jakbym była zobligowana do tego żeby płakać razem z nimi albo im współczuc, lub kiedy ktoś jest bardzo wesoły odczuwam irytację, że "włazi" na mój teren ze swoim optymizmem. tzn - nie jestem niemiła, bo to zachowanie to nie ich wina. ja mam z problem. trawię go po cichu i się uśmiecham. dlaczego? bo czuję że gdyby mogli, wykorzystaliby to przeciwko mnie. czuję że muszę im coś w zamian dać, zaufanie za zaufanie, bycie milym za bycie miłym. BTW byłam u p. psycholog (w szkole, bo nie wiedziałam gdzie indziej iść, pod koniec marca), która powiedziała mi że jestem schowana w szkatułkach i szufladach, którym powinnam pozwolić czasem się otworzyć - bo inaczej pękną. ponieważ czasem płakałam, ale tylko sama, dostałam za zadanie popłakać się przy rodzicach. tak też zrobilam i oni nie wiedzieli o co chodzi... tata się zmieszał i potem się zmył (mam charakter po nim, też nie lubi emocjonalnego terroru). mama mówiła "ale o co ci teraz chodzi", myślała że może chcę coś wymusić. Hmm, po prostu miewam ni stąd ni zowąd "wisielcze nastroje" (często po dniu euforii) i płaczę, ale nikomu nikomu o tym nie mowiąc. (ciekawa jestem czy to cyklotymia. ale nie chciałabym wyjść na hipochondryka.) potem byłam u p. psycholog raz powiedzieć że wszystko ok (bo czulam się znakomicie), potem drugi raz przed samą maturą, po prostu porozmawiać, i oznajmić że wszystko jest super (bo czułam że mogę przenosić góry ). a teraz znów mi smutno i prędzej zjadłabym kilo szpinaku niż komuś na żywo o tym opowiedziała. wstydzę się. po prostu uważam emocje za terror. [ chyba odeszlam od tematu ] Ach, dokładnie. Przecież oni cię znaja, dopuściłeś ich do siebie, więc wiedzą o Tobie dużo więcej niż przypadkowi znajomkowie - więc nie mozna ufać im, bo im bliżej Ciebie są tym prościej będzie im cie zranić lub opowiedziec innym o twoich słabościach. taki jest mój tok myślenia. myślę że to mnie dotyczy. a robiłaś coś z tego "czucia" zamiast okazywać te emocje? malowałaś np? ja czasami mam ochotę namalować to co czuję ale nie znajduję środków wyrazu, nie umiem tego zrobić. czasami mażę kartkę i to w sumie tyle. (zamiast malować mam czasem ochotę rzucać przedmiotami ale...odstrasza mnie to, że rodzice zadadza pytania co się dzieje. poza tym - sprzątanie ) aha. i właśnie nie dostałam się na wymarzone studia, ale przraża mnie bardziej to, że ten fakt mnie nie obchodzi (a powinien).
  12. Witam jestem po maturze i właśnie przeżywam najdluższe wakacje w życiu:) Jak w temacie - chciałabym mieć przyjaciół, ale... nie mogę. Jedna przyjaźń skończyła się po podstawówce - bo poszłam do innego gimnazjum. Druga po gimnazjum, bo ona poszła do innego liceum. Znam bardzo wielu ludzi. Lubię większość z nich. Uwielbiam wychodzić z domu, czasem przesadzam z alkoholem, innym razem nie mam na niego w ogóle ochoty. Zabawa jest w porządku, nie boję się ludzi. Nawet lubię być w tlumie, witać się. Moim jedynym przyjacielem jest mój chłopak, ale dziś postanowiłam nie odzywać się do niego przez cały dzień (oczywiście uprzedzając go że dziś mnie 'nie ma') i pustka oraz chęć porozmawiania z ludźmi była straszna. Kiedy chwytalam za komórkę, by do kogoś zadzownić czy napisać, przed zdecydowaniem się na kontakt myślalam coś w rodzaju "nie, w sumie nie potrzebuję ich. poza tym na pewno mają swoje sprawy i nie chcą wiedzieć o moich emocjach". I tak jest zawsze. Uważam, że z ludźmi należy postępować ostrożnie i nie warto okazywać im emocji. Boję się emocji. Żenuje mnie płacz, szczerość dzieci, przytulanie na pożegnanie itd. Chociaż mam w środowisku opinię osoby otwartej i nie zarozumiałej. Zastanawiam się jak pokonac moją wrogość do ludzi. Niby wszystko jest okej. Cieszę się na imprezach, witam się, lubię tańczyć (nie towarzysko!!), ale czuję że na tym należy poprzestać. Nikomu nie wolno zaufać.
  13. Witam jestem po maturze i właśnie przeżywam najdluższe wakacje w życiu:) Jak w temacie - chciałabym mieć przyjaciół, ale... nie mogę. Jedna przyjaźń skończyła się po podstawówce - bo poszłam do innego gimnazjum. Druga po gimnazjum, bo ona poszła do innego liceum. Znam bardzo wielu ludzi. Lubię większość z nich. Uwielbiam wychodzić z domu, czasem przesadzam z alkoholem, innym razem nie mam na niego w ogóle ochoty. Zabawa jest w porządku, nie boję się ludzi. Nawet lubię być w tlumie, witać się. Moim jedynym przyjacielem jest mój chłopak, ale dziś postanowiłam nie odzywać się do niego przez cały dzień (oczywiście uprzedzając go że dziś mnie 'nie ma') i pustka oraz chęć porozmawiania z ludźmi była straszna. Kiedy chwytalam za komórkę, by do kogoś zadzownić czy napisać, przed zdecydowaniem się na kontakt myślalam coś w rodzaju "nie, w sumie nie potrzebuję ich. poza tym na pewno mają swoje sprawy i nie chcą wiedzieć o moich emocjach". I tak jest zawsze. Uważam, że z ludźmi należy postępować ostrożnie i nie warto okazywać im emocji. Boję się emocji. Żenuje mnie płacz, szczerość dzieci, przytulanie na pożegnanie itd. Chociaż mam w środowisku opinię osoby otwartej i nie zarozumiałej. Zastanawiam się jak pokonac moją wrogość do ludzi. Niby wszystko jest okej. Cieszę się na imprezach, witam się, lubię tańczyć (nie towarzysko!!), ale czuję że na tym należy poprzestać. Nikomu nie wolno zaufać.
×