Skocz do zawartości
Nerwica.com

Persewula

Użytkownik
  • Postów

    12
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia Persewula

  1. Witam! Mam taką nietypową propozycję...otóż jestem szczęśliwą posiadaczką nieparzystnokopytnego zwierzaczka zwanego koniem ale mam problemy finansowe i potrzebuję dzierżawcy. Za niewielką kwotę 250zł miesięcznie-dorzucenie się do utrzymania,umożliwiam naukę jazdy konnej. Muszę dodać, że Frycjusz jest nieprawdopodobną przytulanką,spokojny niesamowicie cierpliwy, przylepa bez żadnych narowów-nigdy nawet nie próbował pomyśleć o kopnięciu czy ugryzieniu. To jedyny tak spokojny zwierzak w tej stajni. Nie muszę wspominać chyba że kontakt z końmi to również terapia, pomaga zrozumieć siebie,nawiązać specyficzną więź-nie bez przyczyny tym sposobem leczy się osoby niepełnosprawne, jest to również ukojenie nerwów przy problemach takich jak depresja-wiem z własnego doświadczenia. Może znajdzie się ktoś kto chciałby spróbować. Pozdrawiam
  2. Wszytko super tylko mam jedno pytanie. Jeśli jest się tak zniewolonym przez depresję to jak zdobyć pieniądze na tę waszą pomoc? Trzebaby było najpierw wyjść z problemu nieumiejętności zdobycia pieniędzy a potem siebie uleczać. Tylko, że depresja nie opiera się wyłącznie na braku bogactwa, to złożony system który nas degraduje w każdej sferze życia, jak zatem jest to możliwe żeby odplokować się tylko na tym jednym pułapie? Są oczywiście ludzie których stać na uzdrawianie się w takich ośrodkach i wychodzi na to, że takie formy pomocy są tylko dla tej grupy.
  3. Cześć. Najgorsze w depresji są dobre rady i próby usilnego wyciągania człowieka. Po wielu latach z CHAD-nieleczonym, wiem, że mój wypaczony światopogląd tak bardzo rządził moim umysłem, że wszystko co ktokolwiek jakkolwiek chciał mi przekazać w dobrej wierze traktowałam jako atak i brak akceptacji. Teraz też mam problemy z komunikacją z rodzicami ogólnie z ludźmi. Do ojca boję się odezwać bo boję się że przez swoją niewiedzę na temat choroby jaką ma będzie mnie krytykował "weź się do roboty, zrób coś, nie czuj się tak"itd-sama sobie to powtarzam więc wystarczy katowania-takie dobre rady odpadają. Teksty w stylu "nie martw się będzie dobrze"-też nie są zbyt trafione-człowiek w depresji znajdzie miliard przykładów negatywnych. Nie ma co się zajmować tym co będzie, trzeba się zająć tym co jest. Twój brat pewnie nie mówi co mu się w głowie dzieje, o myślach i uczuciach co? Ze swojego doświadczenia wiem, że bałam się mówić bo bałam się wyśmiania,krytyki. Ponieważ mam też drugi biegun jakim jest "górka" to wtedy wychodziło na wierzch to co miałam w głowie, plotłam bzdury bo byłam święcie przekonana że znam prawdę o wszystkich w koło a że trochę wiedzy mam na temat emocji i mam dużą inteligencję emocjonalną to układałam całe teorie na temat czemu ktoś coś zrobił, powiedział potraktował mnie jakoś. Teraz wiem że to tylko górka i mimo, że mogłam w niektórych sytuacjach mieć rację to dopiero branie leków (tylko 3tygodnie biorę) pozwala mi dopiero dostrzegać wszystko z dystansem a i tak nie ufam sobie. Boję się po prostu, że to co myślę wcale nie jest ok, że to dalej wypaczony światopogląd i błędne odczytywanie intencji innych, natomiast branie leków było najważniejszym krokiem bo wyłącza powoli ten cały mętlik i zaczynają docierać do mnie suche fakty. Zmierzam do tego, że brak mi w sobie głosu rozsądku, jest głęboko pod emocjami, nie wiem czy mój rozsądek jest faktycznie rozsądny dlatego myślę teraz, że takiej osobie jak twój brat może być potrzebny ktoś kto powie nie "będzie dobrze" a "jak bardzo byś w to nie wierzył, jak bardzo byś temu zaprzeczał to jest tak i tak"-tylko trzeba być naprawdę pewnym tego co się mówi. W skrócie chodzi o to, żeby mówić prawdę o tym jak jest, jak sprawy wyglądają, suchą prawdę i każdą myśl poddawać wątpliwości czyli "skąd wiesz, że jest tak i tak, a może jest tak a może siak,choćbyś wymyślił setki scenariuszy to i tak może być zupełnie inaczej dlatego zostaw to, już się stało, suchym faktem jest że... i nic więcej"-jakby to na przykłądzie ująć "Trudno jest znaleźć pracę w Polsce teraz, wiele osób ma ten sam problem i miliony powodów, które podciągną pod brak pracy, niemożność znalezienia jej ale to nie ma nic do rzeczy, suchym faktem jest to że nie masz pracy jest jeden sposób żeby to naprawić trzeba jej po prostu szukać do skutku nic innego się nie liczy, nie ma po co brać cokolwiek innego pod uwagę, po prostu trzeba szukać t5o wszystko". To może się przydać. Wiesz on będzie przechodził w stany złości, rozpaczy itd ale w końcu zrozumie ten mechanizm. Wiem że to wszystko łatwo się mówi, sama mam problem z motywacją do czegokolwiek,marzę o tym żeby ktoś mi powiedział "no chodź zrobimy to" a jednocześnie wiem, że powinnam mieć tą osobę w sobie i że nie mogę nikogo ani o to prosić ani oczekiwać i co? i wiem i świadoma jestem a zamiast zająć się swoją sprawą siedze i odpisuję na forum:) Szczerze niewiele możesz zrobić, to wszystko naprawdę zależy od chorego bo musi pozwolić na przyjęcie pomocy. W ekstremalnej sytuacji,kiedy chory nie przyjmuje nic, nie chce w ogóle rozmawiać, nie bierze leków i buduje w okół siebie mur to jedyne co ci pozostaje to po prostu BYĆ! Niezależnie od tego co robi, mówi twój brat możesz po prostu codziennie powtarzać "Bez względu na to co jest i jak źle jest JESTEM" po prostu mu to powtarzać, za jakiś czas powinien zrozumieć o ile bierze leki, wtedy zobaczysz że to "dzikie zwierze"-nie chciałam urazić ale twierdzę że tak się właśnie zachowujemy-zaczyna dawać sygnały. Dobra koniec zabawy w Ciocię dobrą radę. Pamiętaj, że wszystko co tu napisałam jest wyłącznie moim subiektywnym zdaniem. Mogę tylko powiedzieć, że nie wiem czy taka osoba jak w radach na górze postu by mi pomogła wiem tylko, że czegoś takiego mi brakowało. Pozdrawiam U
  4. Cześć. Najgorsze w depresji są dobre rady i próby usilnego wyciągania człowieka. Po wielu latach z CHAD-nieleczonym, wiem, że mój wypaczony światopogląd tak bardzo rządził moim umysłem, że wszystko co ktokolwiek jakkolwiek chciał mi przekazać w dobrej wierze traktowałam jako atak i brak akceptacji. Teraz też mam problemy z komunikacją z rodzicami ogólnie z ludźmi. Do ojca boję się odezwać bo boję się że przez swoją niewiedzę na temat choroby jaką ma będzie mnie krytykował "weź się do roboty, zrób coś, nie czuj się tak"itd-sama sobie to powtarzam więc wystarczy katowania-takie dobre rady odpadają. Teksty w stylu "nie martw się będzie dobrze"-też nie są zbyt trafione-człowiek w depresji znajdzie miliard przykładów negatywnych. Nie ma co się zajmować tym co będzie, trzeba się zająć tym co jest. Twój brat pewnie nie mówi co mu się w głowie dzieje, o myślach i uczuciach co? Ze swojego doświadczenia wiem, że bałam się mówić bo bałam się wyśmiania,krytyki. Ponieważ mam też drugi biegun jakim jest "górka" to wtedy wychodziło na wierzch to co miałam w głowie, plotłam bzdury bo byłam święcie przekonana że znam prawdę o wszystkich w koło a że trochę wiedzy mam na temat emocji i mam dużą inteligencję emocjonalną to układałam całe teorie na temat czemu ktoś coś zrobił, powiedział potraktował mnie jakoś. Teraz wiem że to tylko górka i mimo, że mogłam w niektórych sytuacjach mieć rację to dopiero branie leków (tylko 3tygodnie biorę) pozwala mi dopiero dostrzegać wszystko z dystansem a i tak nie ufam sobie. Boję się po prostu, że to co myślę wcale nie jest ok, że to dalej wypaczony światopogląd i błędne odczytywanie intencji innych, natomiast branie leków było najważniejszym krokiem bo wyłącza powoli ten cały mętlik i zaczynają docierać do mnie suche fakty. Zmierzam do tego, że brak mi w sobie głosu rozsądku, jest głęboko pod emocjami, nie wiem czy mój rozsądek jest faktycznie rozsądny dlatego myślę teraz, że takiej osobie jak twój brat może być potrzebny ktoś kto powie nie "będzie dobrze" a "jak bardzo byś w to nie wierzył, jak bardzo byś temu zaprzeczał to jest tak i tak"-tylko trzeba być naprawdę pewnym tego co się mówi. W skrócie chodzi o to, żeby mówić prawdę o tym jak jest, jak sprawy wyglądają, suchą prawdę i każdą myśl poddawać wątpliwości czyli "skąd wiesz, że jest tak i tak, a może jest tak a może siak,choćbyś wymyślił setki scenariuszy to i tak może być zupełnie inaczej dlatego zostaw to, już się stało, suchym faktem jest że... i nic więcej"-jakby to na przykłądzie ująć "Trudno jest znaleźć pracę w Polsce teraz, wiele osób ma ten sam problem i miliony powodów, które podciągną pod brak pracy, niemożność znalezienia jej ale to nie ma nic do rzeczy, suchym faktem jest to że nie masz pracy jest jeden sposób żeby to naprawić trzeba jej po prostu szukać do skutku nic innego się nie liczy, nie ma po co brać cokolwiek innego pod uwagę, po prostu trzeba szukać t5o wszystko". To może się przydać. Wiesz on będzie przechodził w stany złości, rozpaczy itd ale w końcu zrozumie ten mechanizm. Wiem że to wszystko łatwo się mówi, sama mam problem z motywacją do czegokolwiek,marzę o tym żeby ktoś mi powiedział "no chodź zrobimy to" a jednocześnie wiem, że powinnam mieć tą osobę w sobie i że nie mogę nikogo ani o to prosić ani oczekiwać i co? i wiem i świadoma jestem a zamiast zająć się swoją sprawą siedze i odpisuję na forum:) Szczerze niewiele możesz zrobić, to wszystko naprawdę zależy od chorego bo musi pozwolić na przyjęcie pomocy. W ekstremalnej sytuacji,kiedy chory nie przyjmuje nic, nie chce w ogóle rozmawiać, nie bierze leków i buduje w okół siebie mur to jedyne co ci pozostaje to po prostu BYĆ! Niezależnie od tego co robi, mówi twój brat możesz po prostu codziennie powtarzać "Bez względu na to co jest i jak źle jest JESTEM" po prostu mu to powtarzać, za jakiś czas powinien zrozumieć o ile bierze leki, wtedy zobaczysz że to "dzikie zwierze"-nie chciałam urazić ale twierdzę że tak się właśnie zachowujemy-zaczyna dawać sygnały. Dobra koniec zabawy w Ciocię dobrą radę. Pamiętaj, że wszystko co tu napisałam jest wyłącznie moim subiektywnym zdaniem. Mogę tylko powiedzieć, że nie wiem czy taka osoba jak w radach na górze postu by mi pomogła wiem tylko, że czegoś takiego mi brakowało. Pozdrawiam U
  5. Chodzę na terapię...tzn trudno to nazwać terapią bo ponieważ terapeuta państwowy i nie prowadzi swojego kalendarza to wcisnąć się na termin jest cholernie trudno dlatego poszłam też do psychologa. Ta pani twierdzi, że nie powinnam chodzić do dwóch i miałam zrezygnować ale szczerze chciałabym i do behawiorysty-ten pierwszy i do psychologa. Pogadam jeszcze z nim o tym a jej najwyżej skłamię...Trudno... Proszki są przyczyną zmian jakie zaszły w mózgu co spowodowało górki, depresja jest powodem brania proszków. Nie wiem jaki jest korzeń problemów ale miałam wiele strasznych emocji związanych z odrzucenie-rodzice po czym przychodziły mi dziwne skojarzenia z byciem 3miesięcznym wcześniakiem którym byłam. Ostatnio związane z tym przeżycie miałam wczoraj. Doświadczyłam olbrzymiej chęci przytulenia do matki,tak wielkiej i tak pierwotnej, że nie mogłam przestać płakać,pojawiła się myśl matka-ramiona-ciepło-dłonie matki-niemowle przytulane do serca-inkubator-życie za szybą-brak ciepła dotyku-plastikowa rękawica w inkubatorze-płaczące dziecko w inkubatorze-matka widziana przez szybę-moja chęć wzięcia dziecka na ręce (boję się brania niemowląt na ręce,nigdy tego nie robię tak samo jak niemowlęta wzbudzają we mnie lekkie obrzydzenie). Koniecznie pogadam o tym z terapeutą ciekawe co powie.
  6. Chodzę na terapię...tzn trudno to nazwać terapią bo ponieważ terapeuta państwowy i nie prowadzi swojego kalendarza to wcisnąć się na termin jest cholernie trudno dlatego poszłam też do psychologa. Ta pani twierdzi, że nie powinnam chodzić do dwóch i miałam zrezygnować ale szczerze chciałabym i do behawiorysty-ten pierwszy i do psychologa. Pogadam jeszcze z nim o tym a jej najwyżej skłamię...Trudno... Proszki są przyczyną zmian jakie zaszły w mózgu co spowodowało górki, depresja jest powodem brania proszków. Nie wiem jaki jest korzeń problemów ale miałam wiele strasznych emocji związanych z odrzucenie-rodzice po czym przychodziły mi dziwne skojarzenia z byciem 3miesięcznym wcześniakiem którym byłam. Ostatnio związane z tym przeżycie miałam wczoraj. Doświadczyłam olbrzymiej chęci przytulenia do matki,tak wielkiej i tak pierwotnej, że nie mogłam przestać płakać,pojawiła się myśl matka-ramiona-ciepło-dłonie matki-niemowle przytulane do serca-inkubator-życie za szybą-brak ciepła dotyku-plastikowa rękawica w inkubatorze-płaczące dziecko w inkubatorze-matka widziana przez szybę-moja chęć wzięcia dziecka na ręce (boję się brania niemowląt na ręce,nigdy tego nie robię tak samo jak niemowlęta wzbudzają we mnie lekkie obrzydzenie). Koniecznie pogadam o tym z terapeutą ciekawe co powie.
  7. L.E. dziękuję za uznanie, wiem, że jest to powód do bycia z siebie dumnym jednak nie czuję tej dumy a już wyjaśniam dlaczego. Wielokrotnie próbowałam się odchudzać i nigdy nie wytrzymywałam na dietach. W pewnym momencie nie mogłam nawet zacząć a tak bardzo nienawidziłam siebie, że nawet nauczyłam się nie widzieć siebie w lustrze. Odsuwałam od siebie myśli i wyobrażenia na swój temat, nawet te dobre. Po obejrzeniu kasety ze studniówki a w zasadzie 5minutowego kawałka bo zaprzestałam oglądać już w trakcie "poloneza" załamałam się tak bardzo, że stwierdziłam iż zupełnie nie wyobrażam sobie swojego życia dalej z takim wyglądem. Znając siebie w tym temacie wiedziałam, że zacząć diety nie dam rady, że nie jestem w stanie powstrzymać głodu-teraz wiem dlaczego, bo to był głód emocjonalny. Marzyłam aby znaleźć coś co wyłączy ten głód i znalazłam...chińskie proszki spod lady u pani w budce z ziołami. Skład chemiczny nie opublikowany po dziś dzień, prawdopodobnie amfetamina lub pochodne, ponad to podobno tabletki zawierały metale ciężkie jak ołów,naet nie chcę wiedzieć. Dobrze mnie nastraszono zanim wziełam pierwszy. Powiedziano mi że mogę się uzależnić, że jak nie będę piła 3litrów wody dziennie to wypadną mi zęby itd więc używałam ostrożnie. Nigdy nie wierzyłam w cuda, nie traktowałam tego jak cudownego leku potrzebowałam pomocy a nie czegoś co pozwoli mi dalej się ożerać a nie tyć. Doczekałam się jednak efektu-jadłowstręt totalny. Wciskałam w siebie jakiekolwiek jedzenie bo skurczony żołądek bolał jak nigdy,jadłam np: jedno jabłko dziennie no i miętówki bo miałam okropny niesmak w ustach przez pusty całkowicie żołądek.W pierwszym miesiącu schudłam 12kg. Moje chudnięcię rozpędziło się tak że traciłam na wadze pół kilograma na dobę-jak widziałam to na wadze byłam najszczęśliwsza na świecie. Piłam wodę i powoli dochodziłam do wniosku że jednak trzeba coś jeść. Postanowiłam zrobić przerwę i wtedy zaczęłam jeść trochę więcej, okazało się że chudnę dalej nawet jak nie biorę proszków. Wróciłam jednak do nich bo i tak nie mogłam znieść swojego widoku. Udało mi się dojść do wagi 78kg niestety nie mogłam przekroczyć tej bariery. Zmęczona efektami ubocznymi (nadciśnienie, brak zmęczenia, napięcia karku, marznięcie rąk i stup, szczękościsk i jedno które lubiłam-spałam h na dobę i nie byłam zmęczona)Odstawiłam w końcu proszki choć sporadycznie co jakiś czas łykałam jak popadałam w jedzeniowy cug bo nie ufałam że umiem przestać a miałam tendencje do wpadania w obżeranie się,mam ją do tej pory tylko, że nauczyłam się z tego wychodzić. W ogóle wiele się nauczyłam w ciągu brania tych tabletek. Całkowite opustoszenie organizmu pozwoliło znów odczuć ten prawdziwy głód, mały żołądek-nasycenie, nauczyłam się odstawiać jak jestem najedzona, nie jeść jak nie mam tak naprawdę na to ochoty. Potem przez jakieś dwa lata waga wahała mi się od 76 do 84. Jakoś jednak niepostrzeżenie głód emocjonalny przeżucił się na coś innego, zupełnie nie wiem na co ale mam tego objawy w postaci depresji. Jak dobrze mi się układało to byłam nakręcona, robiłam wiele rzeczy naraz a ponieważ nigdy nie nauczyłam się gotować doszłam do wniosku, że jedzenie to strata czasu-tak więc nie jadłam jak byłam pochłonięta jakimiś zajęciami, w końcu zeszłam do 72kg przez rok wahałam się między 72-78. Od 2011 do teraz mam przeplotkę "górka/depresja" po prawdopodonie mam CHAD spowodowało to że znów przestałam jeść i osiągnęłam wagę 60-62kg. Nie wiem po co tak drobnicowo opisałam tą historię wiem jedno PROSZKI POMOGŁY NA NIEJEDZENIE A PRZY OKAZJI ZOSTAWIŁY HIPOMANIĘ! Tak się kończą przygody wrażliwych osób z psychotropami niewiadomego pochodzenia. Warto było? Gdyby proszki były powodem depresji (nie są bo mam od lat dziecięcych) to powiedziałabym że nie ale przy moich lekkich górkach stwierdzam że warto było, inaczej prawdopodobnie bym się zamordowała w jakiś sposób bo napewno nie zaakceptowała-tego się nie dało zaakceptować, nie z takim otoczeniem, nie w tym kraju, nie z taką rodziną. Problemy żywieniowe były objawem tego, że jest coś nie tak-zmieniłam ten objaw ale jak widać problem pozostał...pytanie co jest tym problemem tak naprawdę? Nie da się przed nim uciec, nie da się go zostawić, nie da się udawać że go nie ma, nie da się z nim żyć-bo nie wiem co to jest... Życzcie mi znalezienia odpowiedzi i to w szybkim czasie,bardzo proszę!
  8. L.E. dziękuję za uznanie, wiem, że jest to powód do bycia z siebie dumnym jednak nie czuję tej dumy a już wyjaśniam dlaczego. Wielokrotnie próbowałam się odchudzać i nigdy nie wytrzymywałam na dietach. W pewnym momencie nie mogłam nawet zacząć a tak bardzo nienawidziłam siebie, że nawet nauczyłam się nie widzieć siebie w lustrze. Odsuwałam od siebie myśli i wyobrażenia na swój temat, nawet te dobre. Po obejrzeniu kasety ze studniówki a w zasadzie 5minutowego kawałka bo zaprzestałam oglądać już w trakcie "poloneza" załamałam się tak bardzo, że stwierdziłam iż zupełnie nie wyobrażam sobie swojego życia dalej z takim wyglądem. Znając siebie w tym temacie wiedziałam, że zacząć diety nie dam rady, że nie jestem w stanie powstrzymać głodu-teraz wiem dlaczego, bo to był głód emocjonalny. Marzyłam aby znaleźć coś co wyłączy ten głód i znalazłam...chińskie proszki spod lady u pani w budce z ziołami. Skład chemiczny nie opublikowany po dziś dzień, prawdopodobnie amfetamina lub pochodne, ponad to podobno tabletki zawierały metale ciężkie jak ołów,naet nie chcę wiedzieć. Dobrze mnie nastraszono zanim wziełam pierwszy. Powiedziano mi że mogę się uzależnić, że jak nie będę piła 3litrów wody dziennie to wypadną mi zęby itd więc używałam ostrożnie. Nigdy nie wierzyłam w cuda, nie traktowałam tego jak cudownego leku potrzebowałam pomocy a nie czegoś co pozwoli mi dalej się ożerać a nie tyć. Doczekałam się jednak efektu-jadłowstręt totalny. Wciskałam w siebie jakiekolwiek jedzenie bo skurczony żołądek bolał jak nigdy,jadłam np: jedno jabłko dziennie no i miętówki bo miałam okropny niesmak w ustach przez pusty całkowicie żołądek.W pierwszym miesiącu schudłam 12kg. Moje chudnięcię rozpędziło się tak że traciłam na wadze pół kilograma na dobę-jak widziałam to na wadze byłam najszczęśliwsza na świecie. Piłam wodę i powoli dochodziłam do wniosku że jednak trzeba coś jeść. Postanowiłam zrobić przerwę i wtedy zaczęłam jeść trochę więcej, okazało się że chudnę dalej nawet jak nie biorę proszków. Wróciłam jednak do nich bo i tak nie mogłam znieść swojego widoku. Udało mi się dojść do wagi 78kg niestety nie mogłam przekroczyć tej bariery. Zmęczona efektami ubocznymi (nadciśnienie, brak zmęczenia, napięcia karku, marznięcie rąk i stup, szczękościsk i jedno które lubiłam-spałam h na dobę i nie byłam zmęczona)Odstawiłam w końcu proszki choć sporadycznie co jakiś czas łykałam jak popadałam w jedzeniowy cug bo nie ufałam że umiem przestać a miałam tendencje do wpadania w obżeranie się,mam ją do tej pory tylko, że nauczyłam się z tego wychodzić. W ogóle wiele się nauczyłam w ciągu brania tych tabletek. Całkowite opustoszenie organizmu pozwoliło znów odczuć ten prawdziwy głód, mały żołądek-nasycenie, nauczyłam się odstawiać jak jestem najedzona, nie jeść jak nie mam tak naprawdę na to ochoty. Potem przez jakieś dwa lata waga wahała mi się od 76 do 84. Jakoś jednak niepostrzeżenie głód emocjonalny przeżucił się na coś innego, zupełnie nie wiem na co ale mam tego objawy w postaci depresji. Jak dobrze mi się układało to byłam nakręcona, robiłam wiele rzeczy naraz a ponieważ nigdy nie nauczyłam się gotować doszłam do wniosku, że jedzenie to strata czasu-tak więc nie jadłam jak byłam pochłonięta jakimiś zajęciami, w końcu zeszłam do 72kg przez rok wahałam się między 72-78. Od 2011 do teraz mam przeplotkę "górka/depresja" po prawdopodonie mam CHAD spowodowało to że znów przestałam jeść i osiągnęłam wagę 60-62kg. Nie wiem po co tak drobnicowo opisałam tą historię wiem jedno PROSZKI POMOGŁY NA NIEJEDZENIE A PRZY OKAZJI ZOSTAWIŁY HIPOMANIĘ! Tak się kończą przygody wrażliwych osób z psychotropami niewiadomego pochodzenia. Warto było? Gdyby proszki były powodem depresji (nie są bo mam od lat dziecięcych) to powiedziałabym że nie ale przy moich lekkich górkach stwierdzam że warto było, inaczej prawdopodobnie bym się zamordowała w jakiś sposób bo napewno nie zaakceptowała-tego się nie dało zaakceptować, nie z takim otoczeniem, nie w tym kraju, nie z taką rodziną. Problemy żywieniowe były objawem tego, że jest coś nie tak-zmieniłam ten objaw ale jak widać problem pozostał...pytanie co jest tym problemem tak naprawdę? Nie da się przed nim uciec, nie da się go zostawić, nie da się udawać że go nie ma, nie da się z nim żyć-bo nie wiem co to jest... Życzcie mi znalezienia odpowiedzi i to w szybkim czasie,bardzo proszę!
  9. Witam. Jestem tu nowa choć od jakiegoś czasu czytam to forum. Trochę o sobie i swoim problemie napisałam w "Witamy" Tu postanowiłam zamieścić post bo chyba wiem co mi jest potrzebne, żeby zacząć zdrowieć-ludzie. Bardzo dużo czytałam o tych wszystkich małych krokach do wolności, do zdrowienia, mimo jednak, że teorię mam to wprowadzenie tego w praktykę jest najtrudniejszym z czym zderzyłam się do tej pory. Nie zrobiłam tak naprawdę nic z tego o czym czytałam. Przyszedł mi więc do głowy taki pomysł, że jakbym znalazła kogoś,kto tak jak ja bardzo bardzo chce te wszystkie rzeczy robić a nie umie się zmotywować to może moglibyśmy sobie pomóc. Nie wiem może to płonna nadzieja, może to nawet niemożliwe żeby dwie zaburzone osoby sobie pomagały ale chciałabym spróbować. Jestem teraz na zwolnieniu, mam więc czas i coraz więcej chęci odkąd biorę leki i chcę jak najlepiej wykorzystać ten czas. Jest może ktoś taki, mieszkający w Warszawie,kto chciałby spróbować tej wspólnej samopomocy? Pozdrawiam.
  10. Witam. Jestem tu nowa choć od jakiegoś czasu czytam to forum. Trochę o sobie i swoim problemie napisałam w "Witamy" Tu postanowiłam zamieścić post bo chyba wiem co mi jest potrzebne, żeby zacząć zdrowieć-ludzie. Bardzo dużo czytałam o tych wszystkich małych krokach do wolności, do zdrowienia, mimo jednak, że teorię mam to wprowadzenie tego w praktykę jest najtrudniejszym z czym zderzyłam się do tej pory. Nie zrobiłam tak naprawdę nic z tego o czym czytałam. Przyszedł mi więc do głowy taki pomysł, że jakbym znalazła kogoś,kto tak jak ja bardzo bardzo chce te wszystkie rzeczy robić a nie umie się zmotywować to może moglibyśmy sobie pomóc. Nie wiem może to płonna nadzieja, może to nawet niemożliwe żeby dwie zaburzone osoby sobie pomagały ale chciałabym spróbować. Jestem teraz na zwolnieniu, mam więc czas i coraz więcej chęci odkąd biorę leki i chcę jak najlepiej wykorzystać ten czas. Jest może ktoś taki, mieszkający w Warszawie,kto chciałby spróbować tej wspólnej samopomocy? Pozdrawiam.
  11. Witajcie! Z tej strony Ula, 27latka z depresją i podejrzeniem o CHAD. Depresję przechodziłam już w dzieciństwie. Zawsze byłam bardzo wrażliwa a toksyczni rodzice niepotrafili mi dać tego co powinni i tylko pogłębiali mój i tak rozhwiany stan. Nie okazywanie pozytywnych emocji przez rodziców i obsesja matki na punkcie mojego jedzenia spowodowało, że faktycznie moim całym życiem stało się jedzenie. W wieku 18lat ważyłam 105kg przy wzroście 157cm. Co prawda udało mi się schudnąć 45kg ale oprócz wagi nic zupełnie się nie zmieniło. Ostatnio znów miałam nawrót depresji. Ta skrzywdzona mała dziewczynka z tak bardzo wypaczoną negatywną i okropną wizją świata zaczęła brać nade mną władzę. Stany depresyjne pamiętam od zawsze ale nigdy aż takie. Nagle wszystko zaczęło się walić,stosunki w domu, związek, praca. Stres był tak okropny że wyginał moje ciało. Najpierw załatwiłam sobie terapeutę ale to nie pomagało, było coraz gorzej i w końcu stwierdziłam, że nie ma innego wyjścia jak samobójstwo ale ponieważ nie mam odwagi by to zrobić w czerwcu udałam się do psychiatry. Dostałam leki, biorę trzeci tydzień i jest lepiej, w końcu stwierdziłam, że dość już czytania forum a trzeba się zalogować więc to niezły przypływ motywacji. Wiem, że życie może być piękne, nie wiem tylko jak wobec tak zwichrowanej psychiki jest możliwe żeby tego życia zaznać. Witajcie! PersewUla
  12. Witajcie! Z tej strony Ula, 27latka z depresją i podejrzeniem o CHAD. Depresję przechodziłam już w dzieciństwie. Zawsze byłam bardzo wrażliwa a toksyczni rodzice niepotrafili mi dać tego co powinni i tylko pogłębiali mój i tak rozhwiany stan. Nie okazywanie pozytywnych emocji przez rodziców i obsesja matki na punkcie mojego jedzenia spowodowało, że faktycznie moim całym życiem stało się jedzenie. W wieku 18lat ważyłam 105kg przy wzroście 157cm. Co prawda udało mi się schudnąć 45kg ale oprócz wagi nic zupełnie się nie zmieniło. Ostatnio znów miałam nawrót depresji. Ta skrzywdzona mała dziewczynka z tak bardzo wypaczoną negatywną i okropną wizją świata zaczęła brać nade mną władzę. Stany depresyjne pamiętam od zawsze ale nigdy aż takie. Nagle wszystko zaczęło się walić,stosunki w domu, związek, praca. Stres był tak okropny że wyginał moje ciało. Najpierw załatwiłam sobie terapeutę ale to nie pomagało, było coraz gorzej i w końcu stwierdziłam, że nie ma innego wyjścia jak samobójstwo ale ponieważ nie mam odwagi by to zrobić w czerwcu udałam się do psychiatry. Dostałam leki, biorę trzeci tydzień i jest lepiej, w końcu stwierdziłam, że dość już czytania forum a trzeba się zalogować więc to niezły przypływ motywacji. Wiem, że życie może być piękne, nie wiem tylko jak wobec tak zwichrowanej psychiki jest możliwe żeby tego życia zaznać. Witajcie! PersewUla
×