Skocz do zawartości
Nerwica.com

mikopiko88

Użytkownik
  • Postów

    9
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia mikopiko88

  1. ja to mam ten problem:(ale nawet bedac na kilku terapiach nie schudlam chodzilam na zajecia a i i tak jak wracalam to wpierd...jakis czas po terapi udawalo mi sie schudnac
  2. ale co mimo wszystko dajesz rade?ja niecale 2 tygodnie jakos sie trzymam gdyby nie te mysli byloby ok,kurcze nie chce mi sie na stacjoarny wsiadac duchota ze szok
  3. Michuj u Ciebie to podobnie wyglada do mnie?ja teraz i to tez dziwne mozna powiedziec ze jem normalnie tzn regularnie nie objadam sie no slodyczy nie jem jakihs gazowanych napojow jem co 3 ,4 godz ale glupie mysli caly czas towarzysza tyle do zrzucenia i to mnie dobija dzien dzien jezdze na rowerku 20km i tez mysle ze to bez sensu(pewnie tak sobie tlumacze niechec do wysilku)
  4. Hejka!chcialam sie dowiedziec czy ktos zmagal sie z podobnymi problemami z dieta do mnie i czy w koncu sobie z tym poradzil,otoz zaczne moze od tego ze ''moja przygoda z odchudzaniem zaczela sie w wieku 14lat.pierw wpadlam w anoreksje,pozniej zaczelo sie kompulsywne objadanie,tycie chudniecie 30kilo w gore i w dol.Niestety znow jestem na etapie zrzucania wagi po przybyciu 30tu k.za kazdym razem jest ten sam schemat to samo bzdurne natarczywe myslenie wkrecam sobie ze to odchudzanie mi nie wyjdzie ze sie zlamie bo przymus jedzenia jest silniejszy,bo naczytalam sie o tych zaburzeniach odzywiania ze przy kompulsach na wlasna reke nie mozna sie odchudzac bo i tak sie w koncu najem i tylko terapia pomoze,jakies glupie myslenie ze bedzie trudno zasnac bo zanim zasne bede myslec o zarciu.Tylko powiem wam ze to myslenie to warzyszylo mi zawsze odkad posmakowalam kompulsywnego objadania a potem sie odchudzalam i za kazdym razem(moze po dlugim okresie czasu)udawalo mi sie zrzucic zbedne kg i przez jakis czas utrzymac wagei to w zdrowy sposob gdy utrzymywalam wage jedzenie wcale nie bylo czym dziwnym bylo normalnie naprawde.Ostatnio przez rok utrzymywalam 63kg niestety pozniej dopadla mnie jakby depresja i wiem ze reakcja na to bylo jedzenie poszlo do 98!koszmar.Jeszcze pare lat temu najwieksza waga byla 110.wtedy tez udalo sie zrzucic do 60u.Moze ktos przezywa z was badz przezywal podobny kryzys?
  5. każdy dzień do d... poszlam na terapie masakra to co przewidzialam sie stalo grupa samych kobiet i ja to widzialam inaczej smiechy hihy na przerwach opowiadanie co dzialo sie poprzedniego dnia u kazdej zawsze cos milwgo sie dzialo u mnie dupa co dziennie ta sama spiewka terapia ha a na niej poczucie dalszego wyobcowania wracanie z niej do domu kicha wstawanie rano i jezdzenie tam znow masakra znow sie bede czula do bani inna,bo ja je widze jako normalne babki normalniejsze odemnie w koncu zaczelam unikac terapi klamalam ze cos mi wypadlo zeby sie jakos usprawiedliwic(gdzie tu poczucie doroslosci)raz nie poszlam wysiadlam wczesniej na przystanku poszlam do lidla narobic zakupow na 50zl tone zarcia i 4pak piwa zabunkrowalam sie w lesie i wpierdal...chore chore ale jeszcze bardziej nie chcialam czuc sie tam na terapi tak sama wsrod ludzi,w koncu nastepnego dnia mowie terapeucie klamstwo-mama stracila przytomnosc i byla w szpitalu juz tego nie lykneli to bylo drugie nieusprawidliwienie przekierowal mnie na grupe rehabilitacyjna na grupe psychoz!kur bylam na nerwicowcach nie mam psychozy,ludzie tam juz bardziej wygladajacy na chorych taki wzrok prawie wszyscy ze shizofrenia i znow moje podejscie brak zaklimatyzowania widze to juz od razu jakies spacerki siatkowka nie chc z nimi na przerwach chodzilam do tych dziewczyn z nerwicowcow widzac rownych babek do ktorych nie pasowalam zazdroscilam im od razu ze maja ze soba taki fajny kontakt nie dajac sobie szansy na poprawienie mojego bo jak widze ze juz od razu jest zle to lepiej nie bedzie musialabym od razu widziec to inaczej tak to czuje nie chce jutro tam jechac!!!do tych psychoz dziewczyny z nerwic tak mnie pytaja co u mnie jak mi tam mowia chodz przychodz odwiedzaj nas ale ja jak do nich ide to juz czuje jakas zazdrosc ze one sa takie normalne
  6. wlasciwie ze nie chce mi sie nic caly czas slysze od swojej rodziny jak bylam na terapi w krakowie kobierzynie terapeuci i inni pacjenci tez mi to mowili a ja caly czas mysle ze poprostu nie umiem inaczej zaczac zyc jakos z jednej strony ne chce mi sie wierzyc zebym przez poltora roku dzien w dzien chciala tak zyc''bo mi sie nie chce''ale juz sie boje poniedzialkowej terapi ze dostane komunikaty ze jestem len,najchetniej nic bym ne robila i czekala ze cos sie zmieni
  7. na jakiej podstawie to dokladnie nie wiem wczesniej mialam inne diagnozy wlasciwie za kazdym razem heh inna a to osobowosc niedojrzala a to mieszane zaburzenia osobowosci zaburzenia adaptacyjne-reakcja depresyjna ostatno na wet dwubiegunowa CHAD a dzis rano wstalam i mowie mamie ze chyba zaraz znow sie poloze ona do mnie ze trzeba wyjsc z psem a mnie juz trzesie wiec zaczelam trzaskac drzwiami od szafy i wielki wkurw ze musze sie ubrac i wyjsc
  8. tak wogole smieszny zbieg okolicznosci ale tez jestem Kasia:)ale widzisz jak to u mnie funkcjonuje jak juz przeczytalam ze masz chlopaka i studiujesz to mysle sobie ze nie jest z Toba tak zle jak ze mna
  9. Mój dzien gdy sie zaczyna jest paskuda.Lęk że trzeba wstać,kazda czynność porzadkowa w domu wyprowadza mnie z równowagi więc zaraz jest mysl by albo się połozyć albo najeść.Strach zeby sięzkimś spotkać bo czuję się gorsza nie wporzadku nie na siłach niezbyt fajna.Za mna juz 3 terapie dwie niedokonczone raz przestraszyłam się całego procesu terapii za drugim razem czułam sięjak odmieniec wsród ludzi,niemoznosć nawiązania kontaktow.kilka pobytow w szpitalu tez za mna(gl na zaburzenia odżywiania)praca?wlasciwie to 2 staze do ktorych tez powaznie nie umialam podejsc bo ciagle uczucie nieprzystosowania mi towarzyszyło,teraz mój "paskudny dzień''ciagnie sie juz ponad półtora roku.wieczna frustracja,palenie fajki za fajką,ciagłe myślenie dlaczego inne koleżanki do czegoś doszły,maja albo rodziny albo spełniaja sie zawodowo nie marudzą nie popadają w depresje.Leki biorę choc bez przekonania bo nic się nie zmieni jak nie zmienię nastawienia.Co mialabym zrobic by poczuć się choć trochę jakoś na równi z innymi.Ostatnia diagnoza u mnie to osobowosc narcystyczna.Nie chce mi się kąpać nawet sama ta czynność mnie dobija,nic się nie zmienia.W poniedziałek znow sie na terapie zapisalam juz lęk że się do grupy nie dopasuję i znów będę myśleć że mnie obgadują.Mam siostrzeńca zamiast byc fajną ciocia to mi sie nie chc z nim bawić,siostra wyjechala za praca do holandii a ja glupia siostra nawet z nia nie chce gadac jak zadzwoni bo u mnie nic sie nie dzieje.Przepraszam za literówki ale tez uwagi na to nie zwracam.Ogólnie to poczucie beznadzieji ,gorszośc(a os narcystyczna)co za ironia.
×