No właśnie, jestem młodą dziewczyną, mam 17 lat- powinnam cieszyć się życiem.
Tymczasem ciągle wszystko wydaje mi się bezbarwne, nudne... a kiedy już się coś dzieje , kiedy spędzam miłe chwile, nie potrafię ich docenić, tylko boję się że już więcej się nie powtórzą, że je stracę.
Przeraża mnie też odrzucenie ze strony ludzi. Ciągle tylko analizuję jak ktoś na mnie spojrzał, co powiedział, i jak wypadłam w jego oczach. Po spotkaniu z kimkolwiek zamartwiam się , ze zrobiłam coś głupiego, że ktoś już nie będzie chciał się ze mną widywać.
Całkiem bezpodstawnie oczekuję nadmiernego zainteresowania ze strony ludzi, wiem że to tak nie działa, ale i tak zazwyczaj czekam aż ktoś pierwszy zaproponuje spotkanie, odezwie się, będzie o mnie zabiegał.
Na dodatek, zaleznie od tego co ktoś mi powie albo jak się w stosunku do mnie zachowa - mój nastrój zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni, to także męczące, z wielkiej euforii wciągu sekundy mogę stać się zniechęcona , a nawet zrozpaczona. Ciągle towarzyszą mi huśtawki, na które mają wpływ błahostki. Cały czas też wydaję się sobie niedostatecznie ładna, niedostatecznie fajna, niedostatecznie inteligenta, niedostatecznie zabawna albo towarzyska. Zawsze jest we mnie czegoś za mało.
Nie mam pojęcia czemu tak jest, ale strasznie mnie to męczy i nie mogę sobie z tym poradzić.