Skocz do zawartości
Nerwica.com

twdora

Użytkownik
  • Postów

    5
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia twdora

  1. Felipewwa chyba każdy musi wypracować swój własny sposób na to. Mnie też te stany paniki dopadają, i na pewno jeszcze będą się pojawiać, ale już widzę że są rzadziej i przede wszystkim są krótsze. Ale jak sobie pomóc ? To bardzo trudne, człowiek nawet nie jest w stanie (przynajmniej na chwilke) pomyśleć o czymś innym, przyjemnym. Mówi się żeby od tego nie uciekać, a chyba każdy z nas albo tak robi albo robił. Ja mogę powiedzieć tyle, że kiedy mnie dopada lęk, powtarzam sobie że zaraz to przejdzie, nic się złego przy tym mi nie stanie, to tylko nerwica i tak się musi dziać. I jakoś to działa.
  2. yymleko , też przez długi okres miałam stany podgorączkowe. Bardzo mnie to martwiło. Mój psychoterapeuta powiedział, że niektórzy właśnie w ten sposób reagują na stres, jako kolejny objaw nerwicy . Jakoś przeszło.
  3. Witam jestem tu nowa i również chciałąm podzielić się z Wami jak sobie radzę z lękiem. Mi dużo bardzo pomaga psychoterapia. Kiedyś bardzo panikowałam, gdy coś się działo, teraz też się zdarza, ale w dużo mniejszym stopniu i dość szybko sobie z tym radzę. Zaznaczam że nie biorę żadnych leków, nie chciałam, a przede wszystkim boję się je brać. Jeśli chodzi o ataki z przyśpieszeniem bicia serca, pulsu doradził mi abym spróbowała włożyc dwa paluszki na odruch wymiotny, dość dziwaczne, ale na mnie to działą. Do tego meliska ( to już sama ) bądź mała łyżeczka hydroksyzynki. Chodząc na terapię, mam specjalny zeszycik, w którym zapisuję negatywne myśli i emocje, które potem czytam i je analizujemy. Ale zauważyłam, że właśnie jak mam taki atak paniki, zwłaszcza wieczorem czy w nocy, to właśnie siadam i piszę co mi się w tej głowie przewija, i bardzo mnie to uspokaja. Po drugie głebokie oddechy, ale zaznaczył że nie wiecej niż 4. Ponadto sama czytam jakieś książki na temat nerwicy czy lęków i pewne rzeczy próbuję z nich stosować. Choćby rozmowa sama ze sobą wydawać się moze głupie ale działa. Nie opanowuję tego na siłę, nie szukam innego zajęcia, ale przyjmuję to do siebie,że skoro mam nerwicę to mam takie objawy.Musiałam sobie coś wypracować, bo jestem cały czas z synkiem. Ale zdarzały się momenty , gdzie dzwoniłam do męża , ze się boję nie wiem co się dzieje, a on potrafił przyjechać. Lęków jest już dużo mniej, ale pozostały objawy typu zawroty głowy, bóle pleców, ścisk w gardle, duszności, bóle nog i wiele innych. Codziennie z czymś się borykam i tak o ponad roku, ale teraz przynajmniej wiem że to nerwica, kiedyś byłam straszną hipochondryczką, zresztą do tej pory tak jest, ale nie już w takim stopniu. Także przede wszystkim osobiście polecam psychoterapię, dużo daję, zmienia myślenie na pewne rzeczy, wymaga to naq pewno dużo czasu, i nie oczekuję odrazu poprawy, bo może to być długotrwały proces, ale wierzę że pewnego dnia poprostu będzie ok. Pozdrawiam
  4. U mnie właśnie wszystko zaczęło się od takich dziwnych zawrotów głowy, niby otępienia nie wiadomo jak to można nazwać. Zaczęło się ponad półtora roku temu. Okropnie się bałam, panikowałam bo przy tym miałam pod opieką rocznego wtedy synka. Potem doszły nagle skoki pulsu, kołotanie serca i drżenie ciała jakbym miała gorączkę. Dwa razy wylądowałam na pogotowiu. Badania wporządku cos na uspokojenie i do domu. Teściowa zaprowadziła mnie do neurologa, tomografia, rezonans wszystko wporządku. Powiedziałą że prawdopodobnie za dużo stresu, żebym sobie brała coś na uspokojenie. Odwiedziłam również endokrynologa i również ok. No nic dalej sobie żyłam, te objawy miałam sporadycznie. Pół roku później znowu się pojawiło ze zwiększoną siłą. Zaczęłam popadać w paranoje, że jednak coś się ze mną dzieje, że na coś choruje (hipochondryczka), serce o mało nie wyskoczy, dziwne otępienia głowy, bóle mięśni, suche oczy (okulista wporządku), napinanie straszne mięśni nóg, których nie mogłam rozluźnić, bóle brzucha, drżenia i tysiące innych rzeczy. Jednak one pojawiały się co jakiś czas. Strasznie mnie to wkurzało bo przecież dziecko, muszę się ogarnąć. Skoro lekarze mówią że na tle nerwowym to zdecydowałam się na psychoterapię. Nie chciałam żadnych leków, mimo że mam okropne lęki, mam lęk poprostu żeby je brać. Na terapię chodzę jakieś pół roku, prywatnie raz w miesiącu wiem że powinno się częściej, ale nie stać mnie na to. Ale co mogę powiedzieć. Dużo mi to daje, gdyby nie psycholog popadłam bym w gorszą panikę na pewno, a tak powoli się uczę jak to opanować. Poradził mi tylko żebym brała jakieś ziołowe leki, stosować trening Schultza (ale tylko regularne codzienne słuchanie naprawdę działa), zapisywanie wszystkich negatywnych myśli w zeszyciku, i zrobienie wkońcu czegoś tylko dla siebie (aerobik, basen, rower itp). bardzo polecał taniec (zumba). Wizyty u niego bardzo mi pomagają, mam dalej objawy i nawet teraz codziennie, tylko za każdym razem jest coś innego. Doszły bóle pleców. Ale wiem że od nerwicy i poprostu z tym żyję, kiedyś przejdzie. Czytam jakieś ksiązki na ten temat, i dużo więcej wiem z czym mam do czynienia. Właśnie z nich nauczyłam się, żeby nie walczyć z nerwicą w sensie opanowywania, tylko przyjąc do siebie że skoro mam nerwicę mam też takie objawy. I tak sobie mówię i mi osobiście pomaga. Gdy mam zawroty wsiadam na rower i jadę i przechodzi, albo samochodem, mówię sobie że mam zawroty bo mam mam nerwicę. Jeśli mogę doradzić to bardzo polecam psychoterapię, ale żeby trafić na dobrą osobę, plus do tego pozytywne myślenie i będzię coraz lepiej. Na pewno nie od razu. Mam czasami takie dni że poprostu już nie mam siły z tym żyć i płaczę, ale później jest już lepiej. I wiem że będą takie dni, ale będzie tego wszystkiego mniej i mniej i mniej, aż wkońcu pewnego dnia zniknie :) Pozdrwiam wszystkich nerwicowców
  5. twdora

    Witam

    Długo to forum przeglądam i wkońcu ja postanowiłam się zalogować. Mam na imię Dorota, mam 29 lat, i od ponad roku zmagam się z nerwicą lękową hehe.
×