Jest tego tak duzo, ze nie wiem od czego napisac.
Wlecze sie za mna to juz kupe czasu... a wiec od poczatku:
Jestem ciagle oslabiona, najgorzej rano zamiast wstac wyspana czuje zmeczenie, choc klade sie spac mam problem z zasypianiem... mecze sie naprostrzymi rzeczami np. odkurzanie... łatwo sie wkurzam byle błachostka, a co dopiero powaznymi sprawami:( ciagle czuje sie spieta, mam wrazenie, ze cos mnie "goni", taki niepokoj w sobie mam- glupie uczucie ciazko opisac.
Siedzac prawie nieruchomo poce sie jakbym nie wiem jaka prace musiala bym
wykonac. O seksie z mezem nie ma mowy, drazni mnie jak probuje mnie dotykac, choc chcialabym, zeby przytulil mnie ot tak...Mam bolesne miesiaczki, co podobno moze byc skutkiem nerwicy- bole brzucha i glowy to juz standard. Kocham moje dzieci, ale one tez dzialaja na mnie jak plachta na byka, glownie jak sie kloca, lub halasuja, czasem wybucham taka agresje, krzycze, a potem mam wyrzuty sumienia- okropna ze mnie matka... mieszkam w domu tesciowej choc osobne mieszkania, to jeszcze rok temu zarlysmy sie jak pozganiane koty, 5 groszy dolozyla szwagierka, z mezem tez roznie bywa, czesto nie ma go w domu, wiec znikoma pomoc z jego strony... nie mam znajomych, bo wszyscy zajeli sie karierami lub swoimi rodzinami i wyszlo jak wyszlo...
Ogolnie to podejrzewalam tarczyce, ale wyniki ok... Szukam dla siebie ratunku, bo czuje ze jak tak dalej pojdzie to nie wiem co ze mna bedzie...
Mam wizyte u psychiatry, ale dopiero na 4 czerwiec, a ja czuje, jak bym miala zaraz wybuchnac... licho sie z tym czuje... chce mi sie plakac, prosze o pomoc... Szukam jakiejs porady lub domowych sposobow aby choc troche poczuc sie lepiej....