Skocz do zawartości
Nerwica.com

zielona27

Użytkownik
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia zielona27

  1. zielona27

    DDA a ZWIĄZKI

    :):) okularnica:) napisałaś dokładnie to co czuję ja. Niesamowite, a myślałam, że jestem wariatką. Chce spędzać z nim każdą sekundę, poświęcić wszystko co kiedyś było tylko moje na rzecz tego co nasze typu: rodzaj posiłku, sposób spędzania czasu...Wpadam w furie gdy biegnę do domu po pracy a go w nim nie ma, mimo, że miał być. Te jego spontany nie pasują do mnie. Chce z nim być cały czas, tak długo na niego czekałam, że nie chce tracić czasu. Dodatkowo dochodzi fakt, że mamy go mało i w najbliższej perspektywie będzie go mniej. Niedawno straciłam dobrą koleżankę bo nie zaakceptowała mojego lubego, stąd mam jeszcze więcej "tego czasu". Mam wrażenie że robienie czegoś solo nie bawi mnie już. Czasem myślę, że ciągle rywalizuję o jego uwagę, czas. Jestem pewna, że jak spuszczę go z oka poleci na piwo, co wywoła we mnie atak kolejnej furii. Nawet to co pisze wydaje mi się to wariactwem. Chyba jestem wariatką, nie wiem jak z tym walczyć. Nie do końca ufam terapii. Wolę literaturę, może ktoś jeszcze może coś polecić, napisze coś żebym wyszła z tego marazmu.
  2. zielona27

    DDA a ZWIĄZKI

    Nie wiem kiedy jest czas na terapie. Nie wiem także co znaczy w tym wypadku "współuzależniona". Możesz rozwiać te wątpliwości?
  3. zielona27

    DDA a ZWIĄZKI

    Witam:) Ja jestem na etapie identyfikowania problemów w swoim związku i być może DDA jest jednym z nich. Zgubiłam gdzieś swój obiektywizm lub trzeźwość myślenia. Miłość tak działa. Zacznę od tego, ze mój ojciec był alkoholikiem, nie zawsze, ale większość mojego życia. Skutkiem nadużywania nie była agresja fizyczna, raczej psychiczne niszczenie duszy. Na pewno ja i moja siostra bardzo emocjonalnie i dosłownie odbierałyśmy każdy atak słowny. Myślę, że to dlatego, że pamiętałyśmy dobre czasy, że chciałyśmy powrotu starego taty/męża, że go kochałyśmy no i oczywiście w naturze kobiet przeważa wrażliwość. Miej więcej 2 lata po śmierci taty poznałam faceta i nota bene potwierdza się opinie użytkowników forum:facet ma wiele cech wspólnych z ojcem. Traktuję go bardzo poważnie i szczerze kocham, przez co wymagania w stosunku do niego rosną. Facet nie nadużywa alkoholu, ale lubi pić. Te przysłowiowe piwo z kuzynem, bratem, tatą, kolegą ...sprawia, że gotuje się we mnie. Nie było tak zawsze. Jak się poznaliśmy pokazał się po kilku imprezach z gorszej strony, totalnie pijany i wręcz wmawiający mi, że będę jak jego ZŁE ex dziewczyny. Znowu jazda po mojej psychice przez osobę którą kocham. Wydaje się to śmieszne, ale jak się kocha to tak dosadne słowa nieuzasadnionej krytyki, praktycznie bez możliwości obrony bolą. TO była pierwsza impreza z jego znajomymi, przeżyłam szok ale trwałam dalej w związku, bo kolejnego dnia wychodziło słońce. Wydarzyło się to wiele razy. Na początku reagowałam trochę jak misjonarz, wierząc, że wpłynę na to, że będzie z czasem dobrze, udowodnię, że się myli. I tu znowu potwierdza się opinia forumowiczek, że kobiety trwają w tych problemach, których całe wcześniejsze życie chciały uniknąć. Śmieszne. Do dziś nie ma podstaw, żeby mnie oskarżać o zdradę. Z czasem znalazł inne wady, które też były "gdybaniem", czasem miał co do niektórych racje. Teraz już mam wątpliwości, czy nie ma racji co do wszystkich, czuję się zdruzgotana każdego kolejnego "słonecznego" dnia po burzy. Spadło mi poczucie własnej wartości. Od jakiegoś czasu zaczęłam reagować histerycznie, używać siły, rzucać rzeczami. Tłumione we mnie pokłady złości pękły. Nie akceptuję, jego picia. ATO mój największy problem. Wszystko brzmi banalnie. Ale nie radze sobie ze swoimi emocjami.
×