Skocz do zawartości
Nerwica.com

kinia_boo

Użytkownik
  • Postów

    6
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia kinia_boo

  1. kinia_boo

    [Białystok]

    Znam to dokładnie. Tym bardziej spróbuj pójść! Pomyśl sobie, że niczego nie stracisz idąc tam... Możesz tylko zyskać. Najgorsze, że te terminy wizyt są takie odległe. Trzymaj się, pomyśl co sprawia Ci radość, co dodaje siły i wiary... Na pewno coś znajdziesz :*
  2. kinia_boo

    [Białystok]

    Dzięki Alex. Spróbuję na Ciołkowskiego; bo zrobiłam jakiś krok do przodu i w chwili, kiedy pomyślałam, że miałabym pójść do nowego miejsca, wpadłam w panikę... I nie dałabym chyba rady...
  3. kinia_boo

    [Białystok]

    Byłam. Na początek o skierowaniu i różnicach- skierowanie w końcu dostałam od lekarza rodzinnego, w sumie była rozmowa o tym, że nie są potrzebne, ale pani doktor je wypisała ostatecznie bez problemów. Bardzo ogólnie o różnicach pomiędzy psychiatrą, a psychologiem poczytasz tu: http://www.psychiatra.mobi/psychologia.php. Pani w ośrodku powiedziała, że jest to właśnie częsta praktyka- zapisywanie się do psychiatry, aby on skierował do psychologa; dla nas różnica polega na tym, że przynajmniej na Ciołkowskiego dużo dłużej oczekuje się na wizytę u psychiatry. Missisipi, może jednak pójdź do rodzinnego, poproś o skierowanie do psychologa, trafisz tam szybciej, co będzie na pewno korzystniejsze. Wracając do mojej wczorajszej wizyty- na początku chciałam uciec. Mam nadzieję, że pani psycholog, która mnie wczoraj przyjmowała nie czyta tego, bo może w pierwszej chwili poczuć się urażona, ale pierwsze wrażenie wywarła na mnie kiepskie. W sumie wizyta zakończyła się moim przeświadczeniem, że chyba nie trafiłam najgorzej, ale miałam przez chwilę wrażenie, że to wszystko takie jakieś na siłę. Najważniejsze, że jednak udało mi się zrobić pierwszy krok... Za tydzień z kawałkiem mam rozmowę z psychiatrą, a potem dalsze spotkania z psychologiem, chociaż pani mi zasugerowała, że po wczorajszej rozmowie rozważa, czy nie powinnam trafić do grupy. Zobaczymy. Nie dawaj się i spróbuj naprawdę zapisać się wcześniej. -- 29 maja 2012, 22:17 -- Mam znow tak ogromnego dola, ze nie chce mi sie zyc. Powstrzymuje mnie milosc do bliskiej osoby. Jedynie mysl, ze skonczylabym nie tylko swoje zycie, ale juz na zawsze zmienilabym zycie ukochanej osoby trzyma mnie w pionie. Chociaz czuje sie jak smiec...
  4. kinia_boo

    [Białystok]

    Napiszę, jeśli nie stchórzę, boję się bardzo, nie wiem co robić; najchętniej zwiałabym, bo mam chwile, tak jak kiedyś, kiedy myślałam, że dam sobie sama radę, ale teraz od razu pojawia sie też cień i wątpliwość. Coś mówi w głowie: tyle razy nie dałaś rady sama, że tym razem będzie tak samo... I to jedyne co mnie jakoś trzyma w pionie i pcha na tą wizytę... Miałam jeszcze problem ze skierowaniem- zapisałam się tam do psychologa (?), lekarz rodzinny twierdzi, że nie jest potrzebne skierowanie i nie chce go wypisać, pan do którego zadzwoniłam z gabinetu lekarza rodzinnego powiedział, że sam nie wie... I na dzień dobry będę tam miała schody:/ Trzymajcie kciuki... Wieczorem napiszę...
  5. kinia_boo

    [Białystok]

    nikita, dziękuję. Chociaż nie potrafię znaleźć w sobie niczego pozytywnego, ani niczego w czym byłabym lepsza. Przypomina mi się zawsze film "Nic śmiesznego", kiedy Adaś Miałczyński opowiada, że zawsze był drugi. Że nawet jak był pierwszy to i tak był drugi. I taka się właśnie czuję. Nawet nie druga, ale eNta, a nawet jeśli druga, to i tak gorsza. Podejrzewam, że są osoby, którym imponuję, albo które podziwiają moją odwagę, ale ja wiem, że to wszystko jest złudne. Oni mnie nie znają, nie wiedzą jakie lęki są we mnie... 28 maja mam umówioną wizytę. Na razie przygotowuję się do niej w głowie. I przede wszystkim bardzo się jej boję. Trzymajcie się.
  6. kinia_boo

    [Białystok]

    Próbuję znaleźć dla siebie pomoc, czytam Was od jakiegoś czasu i chciałam się odezwać. Boję się napisać co podejrzewam u siebie, bo przecież nie jestem specjalistą. Od kilku lat mam wahania nastrojów, że tak delikatnie to określę... Czy to depresją? Jak głupia zrobiłam dwa testy online i krzyczą: leć do lekarza, masz cięzką deprechę. Ale biorę to z przymrużeniem oka. I wciąż walczę ze sobą, czy komuś zawracać głowę swoimi lękami, dołami i problemami, bo na pewno wymyślam głupoty... To przyjaciółka od jakiegoś czasu wkłada mi w głowę, że może nie jestem chodzącym kompleksem, ale coś za tym stoi? Że to wszystko z boku wygląda jak coś, co wymaga "leczenia" (?). Piszę ze znakiem zapytania,bo... Bo nie wiem zupełnie. Mam jedną myśl- najważniejsza dla mnie osoba jest twarda jak skała. Widzi wszystko w czerni lub bieli, nie istnieją stany pośrednie. Od lat powtarza mi, że jeśli ktoś czegoś chce to potrafi poradzić sobie z samodzielnie z każdym problemem. I zawsze wydawało mi się, że to ja jestem taka beznadziejna, że właśnie ja nie potrafię. Że nie daję rady, że moje okresy otępienia, brak radości z pozornie radosnych rzeczy są wynikiem mojej, hmmm słabości/ lenistwa/niechciejstwa? Ale ja naprawdę nie jestem tak silna. Rani mnie najdrobniejsza rzecz, nie widzę sensu życia w takim stanie jak obecnie, wszystko widzę w szarości- ja nazywam to realizmem, ale przyjaciel twierdzi, że to skrajny pesymizm. Leżę obok ukochaje osoby i chce mi się wyć. Albo jestem otępiała. Bo czasem nie dam rady płakać. Po prostu unikam ludzi- boję się ich. Boję się podejmowania decyzji, działań, bo ktoś mnie zlekceważy, "bo na pewno się nie uda"... Raz dotarłam już na Ciołkowskiego. I zwiałam po pierwszej wizycie- pomyślałam: cholera, ten mądry facet na pewno w duchu ma mnie za panikarę niezrównoważoną , ale niegroźną. Ale myślę znów o tym, żeby wrócić, bo nie chcę tak dalej żyć. To mnie wykańcza... Przepraszam, że zawracam Wam głowę, macie często dużo większe zmartwienia niż ja, ale próbuję zrobić jakiklowiek krok.
×