Dokładnie tak jak pisze cudak, pamiętamy, że nasz ukochany był tak wspaniały na początku i bardzo chcemy by wszystko wróciło do tego stanu.
Ja również jestem w takim chorym związku (czy czymś...). Osoba, którą kocham jest ode mnie dużo starsza i od początku nasza relacja była trudna, ale wierzyłam, że nam się uda. Wierzyłam dopóki on wykazywał chęci, ale po czasie przestał, a ja bałam się odejść, bo nie wyobrażałam sobie życia bez człowieka, którym kiedyś był. Miałam nadzieję, że w końcu ta osoba wróci, ale było coraz gorzej...
Kiedy już nabrałam siły i zdecydowałam się odejść, dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Wtedy dowiedziałam się również, że on nigdy mnie nie kochał...
Niestety wiem, że sama nie jestem w stanie sobie poradzić finansowo. On nie chce mnie samej z tym zostawić i dlatego mieszkamy nadal pod jednym dachem i udajemy, że wszystko jest ok (a już nie jesteśmy razem).
Niby wszystko ok, ale to potwornie trudne mieszkać pod jednym dachem z osobą, którą się tak bardzo kocha i za którą się bardzo tęskni, jednocześnie wiedząc, że ta osoba nigdy nie będzie kochać i nigdy z nią nie będę...
Poradźcie co robić...
Kiedy czytam historię Pani powyżej cudaka, to tak jakby historia mojej poprzedniczki i to ja jestem tą na zastępstwo, której nigdy nie będę dorastać do stóp. Bardzo mnie boli to, że on zawsze będzie ją kochał i zawsze będzie o niej myślał, a może nawet kiedyś jeszcze z nią będzie. Mimo tego, mam bardzo cichą nadzieję, że kiedyś mnie doceni i będzie choć trochę kochał...