dzisiaj się zastanawiam jak wpłynąć na siebie by móc sobie samemu pomóc, zmienić ta obojętność, docenić te wartości które mam, ale świadomość bezsensu stanowi zbyt wielka objętość moich myśli
wszystko jest względne, zależne, ciągnie się jak sznurek w toku poczucia beznadziejności
obniżył mi się nastrój radości z życia, mam obawy ze to pogłębi się i sięgnie dna mojego sensu życia, a wtedy będąc na krańcu perspektyw przyszłości zakończę to sam
już długo nie czuje się dobrze, nie doświadczam radości, uśmiechu, śmiechu, wszystko zrównuje się do ciągłości stanu apatii, jestem znużony życiem, zmęczony samym istnieniem, jak bym był jednostką bez racji bytu
chcial bym zniwelować ten stan, ale on jest zbyt spójny z moim myśleniem jak nieodzowny element mojej świadomości, to jest silniejsze ode mnie, siedzi to w mojej głowie i tworzy chaos
poczekam jeszcze trochę, może przyjdzie lepszy czas jak bo burzy tęcza