I bardzo dobrze, że spisałeś wszystko, co leży ci na sercu.
Nie wiem czy jestem odpowiednią osobą, żeby się wypowiadać, ale...spróbuję.
Wiem jakie to uczucie. Kiedy czujesz się tak beznadziejny, jakbyś zaliczył dno. To uczucie, że powinieneś zaszyć się w kąt, niczym nie wyróżniać, być niewidzialnym, bo czujesz, że jesteś czystym złem i krzywdzisz innych. Byłam w takim stanie, ale...teraz to wszystko ewoluowało. W moim przypadku...zaczęłam się strasznie buntować. Przeciwko ludziom bez uczuć, którzy oceniają nie znając twojej historii, przeciwko całemu złu, dyskryminacji. Po prostu przeciwko całemu światu i systemu w jakim musimy żyć. Nie wiem czy cię to pocieszy, ale...ludzie nigdy nie przestaną się nawzajem oceniać. Ja stopniowo się do tego przyzwyczaiłam. Jestem kim jestem, mam opinię ćpunki, buntowniczki, marginesu społeczeństwa i to od dawna. Ale już mnie to tak nie rusza. Ubierz się jak chcesz, to twoje życie. Najważniejszy dla siebie jesteś ty. Grunt żebyś czuł się dobrze sam ze sobą. Pewności siebie nabierzesz z czasem. Co do znajomych....czasem się zdarza, że między ludźmi wyrasta tak duża bariera związana z wydarzeniami, problemami, że...no niestety nie sposób tego uratować. (w moim przypadku było to zamknięcie w szpitalu, po wyjściu...już nie było tak samo) Ale jest miliard innych ludzi na tym świecie, którzy z pewnością gdzieś na ciebie czekają. Co do złamanego serca...trzeba podchodzić w podobny sposób. Po rozstaniu z chłopakiem byłam chodzącym zombie, zaczęłam pić, przedawkowywać. Tutaj potrzebny jest czas. Trzeba zacząć nowy etap w życiu, innym życiu, gdyż tak jak ty...nie pamiętam już jak było kiedyś.
Nawiązałam trochę do swojego życia żeby ci pokazać, że każdy z nas przeżywa swoje tragedie i nie jesteś z tym sam.
Bardzo dobrze, że zdecydowałeś się tutaj napisać, to znak, że jednak chcesz coś zmienić, a to już naprawdę wiele.
Starałam się pomóc, wiem, że przez internet niewiele mogę zdziałać dlatego mimo wszystko...radziłabym ci pójść do jakiegoś specjalisty. To da się wszystko odkręcić!