Skocz do zawartości
Nerwica.com

nothing_positive

Użytkownik
  • Postów

    39
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez nothing_positive

  1. nothing_positive

    kosz

    :C Kurczę, jak to jest, że większość ludzi na tej planecie zupełnie nie przejmuje się swoim wyglądem i są szczęśliwi. A nas, tak niewinna, wydawałoby się, rzecz jak jedzenie doprowadza do tego, że...nie potrafimy cieszyć się z życia?
  2. nothing_positive

    cześć ;)

    Wszyscy zwarci i gotowi żeby i pomóc Snejana!
  3. nothing_positive

    kosz

    A! Wiem. Miałam mieć, dostałam skierowanie na nią i miałam chodzić do tak zwanego hostelu. Jednak...czekam w kolejce do przyjęcia od listopada chyba. Każda z nas niszczy swoje ciało/organizm na swój sposób. Dobrze, że u ciebie carmen1988 jest lepiej. Ja nigdy nie będę zadowolona z własnego wyglądu.
  4. nothing_positive

    kosz

    Proponowano mi już to. (znaczy wydaje mi się, że o to ci chodzi) Miałabym chodzić codziennie na kilkugodzinne terapie, ale w trakcie trwania zajęć szkolnych. Ja mam za chwilę maturę...muszę skończyć rok. Więc na razie odpada. Ale potem...niewykluczone.
  5. nothing_positive

    kosz

    Wiem, powinnam, ale.....nie mogę się przyznać przed rodzicami, że chcę zmienić lekarza, bo by mnie zabili chyba. Więc na przykład muszę znaleźć lekarza w tej samej cenie itp. itd. Chociaż w sumie tłumaczę się tak teraz, bo tak naprawdę boję się tego, że będę musiała wszystko od nowa opowiadać. Nie mam siły.
  6. nothing_positive

    kosz

    to Twoje odczucie Może spróbuj również terapii.Szczerze polecam Chodzę na terapię, ale kochana pani terapeutka przyznała się już, że nie potrafi mi pomóc.
  7. I bardzo dobrze, że spisałeś wszystko, co leży ci na sercu. Nie wiem czy jestem odpowiednią osobą, żeby się wypowiadać, ale...spróbuję. Wiem jakie to uczucie. Kiedy czujesz się tak beznadziejny, jakbyś zaliczył dno. To uczucie, że powinieneś zaszyć się w kąt, niczym nie wyróżniać, być niewidzialnym, bo czujesz, że jesteś czystym złem i krzywdzisz innych. Byłam w takim stanie, ale...teraz to wszystko ewoluowało. W moim przypadku...zaczęłam się strasznie buntować. Przeciwko ludziom bez uczuć, którzy oceniają nie znając twojej historii, przeciwko całemu złu, dyskryminacji. Po prostu przeciwko całemu światu i systemu w jakim musimy żyć. Nie wiem czy cię to pocieszy, ale...ludzie nigdy nie przestaną się nawzajem oceniać. Ja stopniowo się do tego przyzwyczaiłam. Jestem kim jestem, mam opinię ćpunki, buntowniczki, marginesu społeczeństwa i to od dawna. Ale już mnie to tak nie rusza. Ubierz się jak chcesz, to twoje życie. Najważniejszy dla siebie jesteś ty. Grunt żebyś czuł się dobrze sam ze sobą. Pewności siebie nabierzesz z czasem. Co do znajomych....czasem się zdarza, że między ludźmi wyrasta tak duża bariera związana z wydarzeniami, problemami, że...no niestety nie sposób tego uratować. (w moim przypadku było to zamknięcie w szpitalu, po wyjściu...już nie było tak samo) Ale jest miliard innych ludzi na tym świecie, którzy z pewnością gdzieś na ciebie czekają. Co do złamanego serca...trzeba podchodzić w podobny sposób. Po rozstaniu z chłopakiem byłam chodzącym zombie, zaczęłam pić, przedawkowywać. Tutaj potrzebny jest czas. Trzeba zacząć nowy etap w życiu, innym życiu, gdyż tak jak ty...nie pamiętam już jak było kiedyś. Nawiązałam trochę do swojego życia żeby ci pokazać, że każdy z nas przeżywa swoje tragedie i nie jesteś z tym sam. Bardzo dobrze, że zdecydowałeś się tutaj napisać, to znak, że jednak chcesz coś zmienić, a to już naprawdę wiele. Starałam się pomóc, wiem, że przez internet niewiele mogę zdziałać dlatego mimo wszystko...radziłabym ci pójść do jakiegoś specjalisty. To da się wszystko odkręcić!
  8. Próbowałam. Skończyło się na tym, że 4 doby pod rząd nie spałam. ;c
  9. nothing_positive

    kosz

    Witam, witam. A ja żałuję, że kiedykolwiek zaczęłam chodzić do lekarzy. Od tego czasu moje życie to horror. Czuję się jak wariatka, a nie zwykła nastolatka. Zresztą...teraz tylko matura powstrzymuje lekarzy przed zamknięciem mnie znowu w szpitalu.
  10. Fakt, od hydroksyzyny można się uzależnić. (patrz:ja) Miałam tego pecha, że na wstępie w szpitalu dostawałam dziennie 100mg hydroksyzyny, afobam i inne cuda. Wiem, że sama teraz przeginam z lekami nasennymi...nie pamiętam ostatnich 7 dni z mojego życia, ale...inaczej już nie potrafię. Już nawet sny, że się zabijam, że siedzę w szpitalu i inne takie nie są w stanie powstrzymać mnie od ich zażywania.
  11. Zielona miętowa ujęłaś to...genialnie. Ja swojego czasu miałam silne poczucie, że ja (jako ciało) jestem pasożytem, który zamknął wgłębi siebie, w klatce tą prawdziwą mnie. Byłam w stanie czuć i słyszeć jej krzyk. Jej ból. Myślałam podwójnie: jedna chciała popełnić samobójstwo, bo wiedziała, że istnieje tylko dzięki tej w środku i jednocześnie chciała ją uwolnić. Druga...nie wiedziała co robić, bo czuła się zamknięta jak w próżni skąd nie dobiega żaden dźwięk. Pogmatwane, wiem. Chodzę na terapię....ale mówiąc o tym wszystkim co siedzi w mojej głowie, mówiąc o wszystkim i o niczym zarazem...gubię się. Jak już naprawdę nie wiem kim jestem. Jest tak wiele mnie, o różnych emocjach, często strasznie sprzecznych. Jednocześnie...po wyjściu z gabinetu czuję się tak strasznie 'normalna', bo niekiedy nawet terapeutka powie coś, co do mnie trafia, czuję się lepiej, czuję się jednością....ale wtedy coś podpowiada mi, że tak nie może być. Że jestem zbyt 'nijaka', muszę znowu wrócić do tego samego stanu. I wracam do punktu wyjścia. Czy to ma sens?
  12. Od kiedy mam problemy z zaburzeniem odżywiania i cóż....wymuszam wymioty (mówię szczerze, bo na tym forum chyba nie ma czegoś takiego jak tematy tabu?), nie mam już często siły na samookaleczanie się. To jest na tyle wyczerpujące, że doprowadza mnie do tragicznego stanu fizycznego. Ręką czasem nie jestem w stanie poruszyć. Ale....co jak co...nie polecam tego sposobu na powstrzymanie się od 'cięcia'. Aczkolwiek....mimo wszystko, kiedy dzień jest najgorszym z możliwych...zdarza mi się sesja z nożykiem. Najczęściej na nogach żeby nikt nie widział, ale zawsze przez pierwsze dni ledwo mogę chodzić, a i wdało mi się raz zakażenie. Generalnie...nie wiem jak sobie z tym radzić. Nie wiem jak mam żyć. Jeśli mogę jeszcze tak nazwać swoją egzystencję.
  13. Hej. Jestem nowa i trochę się jeszcze nie orientuję. Przepraszam, że zmieniam wątek konwersacji, ale chciałam spytać... Jak radzicie sobie z tą 'chorobą'? Mam na myśli czy chodzicie na jakieś terapie, bierzecie leki? Czy odczuwacie jakąś poprawę?
  14. nothing_positive

    kosz

    Hej. Niedawno przyznałam się lekarzowi do moich problemów z jedzeniem. (na początku rozpoznanie anoreksja, później razem z depresją zmieniono diagnozę na zaburzenie osobowości) Pewnie to będzie głupie pytanie, ale.... Czy kiedy już pozwolicie sobie na przykład na zjedzenie czegoś, to....czujecie jakbyście zawiodły swoją 'przyjaciółkę' anoreksję? Ja mam wrażenie jakby materializowała się i mówiła mi jakim beznadziejnym nieudacznikiem jestem, bo już nawet nie potrafię się zagłodzić. Zresztą i tak czuję się strasznie, bo pomimo wszystkiego co robię to ważę 45 kg, co w skali bmi jest ledwo początkiem niedowagi. Nienawidzę siebie za to.
×