Skocz do zawartości
Nerwica.com

nowa_ja

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia nowa_ja

  1. do a2d2 Problem w tym, ze ja wiem, jaka jestem, ze to jest zle, ale nie potrafie tego zmienic, chociaz bym chciala... Masz jednak calkowita racje, ze to sie nie kalkuluje i ze czasem trzeba troszke grac. Staram sie jak moge, ale czesto po prostu trace sile i latwo rezygnuje. Ale dzieki za rade :) do abcd Jest wlasnie tak jak piszesz... Jesli chodzi o chlopaka - chyba jest dumny ze go tak uwielbiam, chociaz czasem widze, ze ma tego troche dosyc i wtedy mowie sobie: dam sobie i jemu czas na odpoczynek, ale i tak ciagle o nim mysle i nie moge tak do konca "zajac sie soba". Co do tego wychodzenia ze najomymi i zycia po swojemu, korzystania z malych uciech, to caly czas mam w glowie takie pytanie: po co to wszystko robie, dla kogo? Zeby mi bylo dobrze, zeby mi sie fajnie zylo?... Zreszta, nawet jesli mialabym wszystko co zechce, to mam wrazenie, ze jeden nieostrozny moj ruch i to wszystko strace, wiec po co sie starac? Wiem, ze te mysli sa bardzo czarne i ze zadaje sobie retoryczne pytania. Ale jesli nie bede znala na nie satysfakcjonujacej odpowiedzi i nie popchnie mnie to do dalszych dzialan - to nie bede szczesliwa i nigdy nie przestane myslec o Nim jak o jedynym sensownym elemencie mojego swiata, zycia. Zastanawiam sie tez bardzo gleboko dlaczego tak wlasciwie boje sie ludzi?... Stronie od nich chociaz doskonale wiem, ze sa potrzebni i b. czesto sie o tym przekonywalam. W koncu czlowiek jest istota spoleczna, a ja sie wylamuje... Dziekuje za odpowiedz :)
  2. Rozmyslam bardzo czesto o miom chlopaku (jestesmy ze soba juz 2 lata i 8 miesiecy). Jestem w jakis sposob od niego uzalezniona, ciagle o nim mysle, mam wrazenie, ze ciagle mi go brakuje, chcialabym, zeby czesciej ze mna byl, ale przeciez nie moge go zamknac w "zlotej klatce", bo kazdy ma swoje zycie, swoje sprawy, znajomych itd. Wiem, ze oboje musimy sie spelniac, wykonywac obowiazki, spotykac z ludzmi... Problem w tym, ze ja nie mam znajomych, albo nie potrafie ich miec! Dla mnie spedzanie czasu bez niego to ciagle oczekiwanie na nastepne spotkanie... Nie wiem dlaczego tak jest, nawet jak chce zajac sie swoimi sprawami to najczesciej nie potrafie, czuje sie uzalezniona od rozmyslan o nim, zastanawiania sie co teraz robi, analizowania jego zachowan. Kiedy jestem na niego zla za cos to najczesciej placze. Robie to dlatego, bo sie boje ze go strace... Zachowuje sie tak jakbym sama sobie zakazywala pewnych reakcji w obawie przed jego zachowaniem. Ale kiedy juz jestesmy razem, przytulamy sie, to chcialabym zeby taka chwila trwala wiecznie i gdy juz sie rozstaniemy to po prostu za nim tesknie. Nie mam ochoty na nic, nawet nie daje sie wyciagnac na jakies spotkanie z kolezankami... Wiem, ze to jest chore, ale ja juz nie wiem co mam z tym zrobic... Z jednej strony mam swiadomosc, ze jestem czlowiekiem wolnym, ze jestem mloda i ze powinnam cieszyc sie z zycia, spotykac ze znajomymi i zapelniac sobie czas roznymi zajeciami, a nie tylko spotkaniami z moim chlopakiem i czestym rozmyslaniu o nim, co powoduje uczucie pustki gdy nie ma go przy mnie. Przy nim czuje sie bezpiecznie i tak blogo, a przy innych (oczywiscie oprocz najblizszych) nie badzo potrafie sie wyluzowac i otworzyc tak jak przy nim... Z drugiej jednak strony - nie potrafie zyc inaczej... Probuje, ale jakos nie moge sie wyrwac z takiego trybu. Ciezko zawieram i utrzymuje znajomosci, nie czuje sie pewna siebie, nie wierze w siebie, w swoje mozliwosci (chociaz teraz, po tej maturze jest mi o wiele lzej i mam cicha nadzieje, ze dostane sie na studia). Tylko dlaczego sama siebie skazuje na taki dziwny styl zycia?... Sama siebie nie moge pojac. Moze ktos inny to zrozumie? Czy ja mam jakas obsesje czy po prostu za bardzo go kocham?...
×