Skocz do zawartości
Nerwica.com

sadunia85

Użytkownik
  • Postów

    261
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez sadunia85

  1. Czy ktoś z Was chodził na psychodynamiczną 2 razy w tygodniu a nie raz? Co myślicie o takiej częstotliwości?

    Dzisiaj terapeuta na sesji zaproponował mi właśnie częstsze spotkania (jestem w terapii 5 miesięcy - do tej pory raz w tygodniu).

    Zgodziłam się. Kiedyś już samej mi wpadło to do głowy, ale bałam się zaproponować więc przemilczałam. Dzisiaj terapeuta zaskoczył mnie tym pytaniem. Ucieszyłam się, ale jednocześnie potem po sesji przyszły obawy. Boję się, że to za często, że nie będę wiedziała co mam mówić (już mam problem z mówieniem raz w tygodniu a co dopiero 2), boję się też, że przez to terapeuta stanie się dla mnie kimś ważnym, że się do siebie przez to bardziej zbliżymy (nie mam tu na myśli żadnych aspektów fizycznych oczywiście ;) ), że po prostu stanie się mi bliski. Z jednej strony to chyba dobrze - bo może wreszcie się otworzę, ale skoro tak, to czemu tak się tego boję?

     

    Może ktoś z Was ma doświadczenie z częstymi sesjami?

  2. sadunia85, Kiedy nie wiem o czym mówić, informuję Ją o tym... Często milczymy, peszę się gdy Terapeutka patrzy mi w oczy... bardzo lubię gdy pyta mnie, o czym myślę... często staram sobie ułożyć w głowie wszystko przed wizytą, ale gdy wchodzę do gabinetu to mam pustkę w głowie...

     

    kiedyś układałam zawsze 2 pierwsze zdania :D oczywiście nigdy nie wychodziło i nigdy ich nie wypowiadałam :D dlatego potem przestałam układać, ale zawsze miałam zarys jakiegoś tematu. a dzisiaj jak myślę o tym to najzwyczajniej mi się "nie chce". nie chce mi się gadać o żadnej z ważnych dla mnie rzeczy. hm, jakiś taki chyba mały kryzys :?

    hm..pytania o czym myślę.... :D czasami też je bardzo lubię - zwłaszcza wtedy jak mam coś sensownego do powiedzenia :P ale czasem mnie wkurzają już te pytania, bo np nie myślę, właśnie o niczym! zupełnie o niczym! liczyłam akurat kolce na kaktusie który stoi w kącie. I co, mam o tym powiedzieć ? :D

     

    -- 04 cze 2012, 20:52 --

     

    sadunia85pada pytanie"czego by Pani ode mnie dzisiaj potrzebowała"?Słyszę je od października praktycznie co sesję i jeszcze ani razu na nie nie odpowiedziałam.Nie potrafię.Mam wrażenie,że nie mam prawa prosić o więcej,bo sama możliwość przychodzenia na terapię,to już dużo,samo to,że terapeutka poświęca mi swój czas,to dużo...nie wiem,jak w takiej sytuacji mogłabym prosić o więcej...

     

    a mówiłaś na terapii o tym co tutaj właśnie napisałaś? wydaje mi się, że to ważne, takie Twoje myślenie...

     

    heh...kiedyś mój poprzedni terapeuta KAŻDĄ sesję rozpoczynał od słów "ZACZYNAMY". No wiem - niby nic takiego, niby zwyczajne słowo, ale mnie po kilku miesiącach zaczynało to doprowadzać do szału :D bo wiedziałam, że to oznacza, że JA zaczynam i że JA mam właśnie teraz coś powiedzieć - a z tym wtedy było u mnie trudno. Teraz nie cierpię tego słowa :P

  3. sadunia85, staram się nie myśleć o terapii,w dniu sesji przychodzę do Instytutu godzinę wcześniej i wtedy siedzę i myślę nad tym,co mam powiedzieć.Jeśli nadal mam uczucie pustki w głowie,to po prostu mówię o tym terapeutce.

     

    ale przychodzisz godzinę wcześniej specjalnie po to żeby pomyśleć nad tym? w sumie dobry sposób.. ;)

    ja w tygodniu raczej też nie myslę, ale już tak dzień przed właśnie wieczorem zawsze zaczynają kłębić mi się w głowie jakieś tematy..myśli..a dzisiaj nic...kompletna pustka, a sesja z samego rana zaraz po przebudzeniu. boję się, że po prostu tak to zostanie i będę milczała...

  4. Mam takie pytanie:

     

    Otóż od jakiegoś czasu odczuwam coś bardzo dziwnego, coś właśnie jak lęk, niepokój.

    Nie wiem skąd się to bierze i dlaczego. Po prostu nagle odczuwam lęk! Ściska mnie w żołądku, "ból" przemieszcza się ku górze...lub pozostaje w brzuchu i za chwilkę puszcza. Tak jakbym się czegoś bała, a nie mam powodu. Tak jakby ktoś mnie wystraszył - a przecież tak się nie dzieje. Innych objawów brak :/ Czasem łapie mnie to np 5-6 razy dziennie. Chwyta i dosłownie za 3 sekundy puszcza. A czasem nie odczuwam tego kilka dni.

    co to jest za cholerstwo?

    czy to ma jakikolwiek związek z jakąś nerwicą, albo czym innym? czego to może być objaw? strasznie mnie to irytuje, bo nie mogę doszukać się przyczyny tego dziwnego uczucia. pomóżcie...

  5. U mnie sie wtedy ulalo .. zblizala sie wigilia, bylam tuz po rozwodzie,w depresji , zupelnie sama w domu a nikt..doslownie nikt z mojej rodzinki (rodzice +2 rodzenstwa) nawet nie zadzwonili zeby sie zapytac co robie w swieta. Nie mialabym sily sie z nimi widziec i na pewno odmowila gdyby mnie zaprosili a chodzilo mi o sam fakt olania. A ja glupia cale lata robilam swieta dla calej rodziny u siebie.

    No ale to byla dobra lekcja i wyciagnelam z niej wnioski

     

    hm..przykro się czyta. jak spędziłaś w końcu te święta? faktycznie zupełnie sama bez nikogo?

    a tak jeszcze co do sesji...jak wtedy płakałaś...czy terapeutka też nic nie mówiła? czekała cierpliwie w milczeniu czy próbowała coś zagadać?

  6. nie miałyście oporów?

    Przeciez po to tam poszlysmy :) Jak sie cos w sobie dusi latami i w koncu wypusci to nie mozna przestac. Ze mnie sie wylewalo co najmniej przez 4 miesiace.. mnostwo rzeczy sobie przypomnialam ktore zagrzebalam gdzies gleboko. Chyba poraz pierwszy mialam wrazenie, ze ktos dokladnie wie o czym mowie bez slow

     

    heh, no tak, właściwie tak powinno być, że się przychodzi i mówi. ale ze mną to jak zawsze na odwrót ;) ja po dwóch miesiącach dopiero zaczęłam coś sama z siebie wydobywać. tak to ciężko bardzo to szło, dużo milczałam.

     

    -- 18 maja 2012, 20:49 --

     

    sadunia85, pierwsze spotkania były najcięższe.Ja na trzeciej sesji dałam terapeutce do poczytania kilka postów z forum,bo nie byłam w stanie powtórzyć komuś w oczy tego,co napisałam.Nie byłam w stanie opowiedzieć Jej o tym,co się w moim życiu wydarzyło i co się ze mną dzieje.Na szczęście zrozumiała.Z tych pierwszych spotkan dowiedziała się o wielu rzeczach,które mnie bolą-nie o wszystkim,bo nie byłam w stanie Jej o niektórych sprawach powiedzieć,czy też przekazać w inny sposób.Nie chciałam się od razu całkiem odsłaniać przed zupełnie obcą osobą.Chodzę na terapię od końca października i coraz bardziej ufam swojej terapeutce,coraz więcej Jej mówię.Ona jednak wie,że jeszcze wiele rzeczy przemilczałam,bo sama Jej o tym powiedziałam.Stwierdziła,że zaufanie wciąż jest budowane i ważne jest to,żebym odkrywała siebie,kiedy będę na to gotowa.Zapewniła mnie,że mamy czas i nie muszę się spieszyć.Terapia jest prowadzona bardzo profesjonalnie.Trafiłam bardzo dobrze.

     

    ooo tak, pierwsze spotkania najcięższe - wiem coś o tym ;) fajny sposób z tymi postami na forum, skoro to Ci ułatwiło sprawę, ale ja to znowu jestem taka, że bym się nawet wstydziła zaproponować że dam coś do przeczytania heh :hide: Czuję, że wybrałam dobrze. Mam porównanie do poprzedniego terapeuty. Dlatego teraz myślę, że to po prostu kwestia czasu kiedy będę mogła się całkiem otworzyć...

  7. azonips, nie rozumiem po co Ty o tym dalej dyskutujesz ! takie są zasady na forum i koniec kropka. Jeśli Ci się to nie podoba to się tu nie udzielaj. Na większości forach tak jest, że moderatorzy dbając o porządek przenoszą wątki do różnych działów, lub podpinają nowe do wątków już istniejących. Więc tutaj to żadna nowość. Nie podoba Ci się to - ok, ma prawo. Ale w takim razie poszukaj sobie miejsca bez moderacji i tam się udzielaj - a tak co chwilę robisz tu off top co jest również niezgodne z regulaminem!

     

    Wracając wreszcie do tematu właściwego....może Ty po prostu nie jesteś jeszcze gotowy na terapię? Z tego co opisujesz ciągle Ci coś nie pasuje. Trzeba mówić samemu z siebie - źle, terapeuta wyraża swoje zdanie - źle, ciągle ich zmieniasz - nawet nie dajesz sobie szansy żeby się gdzieś odnaleźć skoro zaraz uciekasz. Ja rozumiem, że można zmienić terapeutę bo coś nam nie pasuje. Ale czy nie uważasz, że Ty za szybko rezygnujesz nie dając sobie szansy?

  8. Pierwsza wizyta nigdy nie pomaga. Całkowicie zgadzam się z tym co napisała Monika.

    Proces terapeutyczny jest ciężką pracą i trwa długo. Czasem po sesjach będzie lepiej, a czasem jeszcze gorzej. Ale tak właśnie ma być i tak to wygląda. Ja czasem wychodzę z gabinetu jak na skrzydłach. Jestem szczęśliwa, uśmiechnięta, czuję, że chce mi się żyć, że wszystko jest w moich rękach, 45 minut sesji mija tak szybko, że nawet nie wiem kiedy.

    A czasem mam ochotę wyjść już z gabinetu po 10 minutach. Przedwczoraj wyszłam z sesji potwornie zmęczona. Czułam jakby walec po mnie przejechał.

  9. Ja idę jutro na sesję po 2 tygodniach przerwy ze względu na wolne. I hm..jakoś ogarnął mnie lekki strach. Takie przerwy chyba nie działają na mnie zbyt dobrze. Mam w głowie jeden temat o którym bardzo bym chciała opowiedzieć, ale boję się, że sparaliżuje mnie strach, że znowu nie będę wiedziała jak zacząć. Wiem, że jak nie zacznę to zacznie terapeuta, no ale wtedy pewnie będziemy gadali o czymś innym, a ja czuję, że muszę o tym...

    Jakby to miało być dzisiaj, to pewnie bym powiedziała, ale boję się, że jutro obudzę się już z innym nastawieniem, albo z jeszcze większym strachem i będzie dupa. Jejku jak się wyzbyć tego lęku przed mówieniem/zaczynaniem? Ja wiem, że dużo osób tak ma, ale to mi nie pomaga. Nie wiem jak sobie z tym radzić.

  10. myślę właśnie żeby spróbować w artillo i pakamerze, zobaczę czy mnie w ogóle będą chcieli bo to nie takie proste ;)...

     

    oczywiście, że próbuj ! :) Jestem pewna, że będą Cię tam chcieli bez dwóch zdań ! :D Jak założysz już konto podaj nam linka do swojego sklepiku. Chętnie będę zaglądać :)

  11.  

    Jeżeli chodzi o te kwestie, to ja mam odwrotnie. Moja terapeutka raczej nie dopuszcza do ciszy, często zadaje pytania i analizuje moje zachowanie, czasem daje nawet jakieś rady :? . Zastanawiam się tylko, czy to jest profesjonalne zachowanie z jej strony. Z komentarzy innych osób wyczytałam, że tak nie powinno być.

     

    hm, no w sumie z dawaniem rad w psychodynamicznej to się jeszcze nigdy nie spotkałam szczerze mówiąc. tzn nie tylko w psychodynamicznej, ogólnie psycholog nie powinien dawać rad. Dlatego to też wzbudziłoby mój niepokój.

    Nie dopuszcza w ogóle do ciszy? To też mnie zastanowiło, bo właśnie psychodynamiczni dopuszczają specjalnie trochę ciszy podczas sesji, żeby móc zadać potem to ich nieśmiertelne pytanie "o czym pani teraz myśli" hehe ;) kurczę, już sama nie wiem co z tą Twoją terapeutką. A szukałaś o niej w necie jakiś informacji? Chodzi mi o jakieś opinie innych itp?

     

    Dziękuję Ci bardzo za odpowiedź i opisanie swojej historii z terapeutą :uklon:

     

    Cała przyjemność po mojej stronie :D

     

    -- 16 kwi 2012, 22:03 --

     

    Rad a co na to Twój terapeuta? Mówiłeś mu że Twój stan się pogarsza? Może nie ten nurt dla Ciebie, albo faktycznie nie ten człowiek.. ?!?

  12. Chodzę do niej od pół roku. Terapię mam w podejściu psychdynamicznym. Sama już nie wiem, bo w sumie lubię tę terapeutkę i uważam, że jest mądrą kobietą, ale czuję, że mi nie pomaga i czasem mam wrażenie, że bagatelizuje sprawy, które dla mnie są ważne. Swoją drogą to też moja wina, bo powinnam jej o tym powiedzieć. :-| Jest to moja pierwsza psychoterapia i właściwie nie wiem, czy moja terapia jest dobrze prowadzona czy nie, czy przesadzam czy może mam rację?? Zdaję sobie też sprawę z tego, że tak naprawdę to jest moje życie i to ja powinnam ruszyć tyłek i coś zmienić. Potrzebuję tylko wsparcia, a od niej jak na razie go nie dostałam. Pomyślałam, że w pójdę do niej jeszcze raz i wtedy zdecyduję.

     

    Ja na Twoim miejscu zanim zdecydowałabym się na przerwanie terapii powiedziałabym jej o tym co czujesz, czyli, że nie daje Ci wsparcia, że czasem masz wrażenie, że bagatelizuje Twoje problemy i wtedy zobaczysz co będzie dalej, co Ci powie.

    Bo co jeśli to są tylko Twoje odczucia związane z jakimś Twoim sposobem myślenia, wyobrażenia itp? Co będzie jeśli zmienisz terapeute, będzie wszystko ok, a po czasie zaczniesz odczuwać dokładnie to samo? Chodzi mi o to, żebyś poprzez rozmowę z nią o tym upewniła się, że to co czujesz jest słuszne i że problem nie leży w Twoich odczuciach tylko w tym, że faktycznie ona coś bagatelizuje - a tak być na terapii nie powinno. I dopiero jak będziesz miała tą pewność (a wydaje mi się że po rozmowie z nią o tym powinno Ci się w głowie rozjaśnić na ten temat ; )) wtedy podejmij decyzję. Nie wiem czy jasno się wyrażam, bo mam problem w opisaniu swoich myśli hehe. Ale opiszę Ci to jeszcze na swoim przykładzie ;)

     

    Swojego pierwszego terapeutę obwiniałam za to, że średnio jest zainteresowany moimi problemami, że nie zaczyna pierwszy tematów, tylko ciągle ja muszę mówić, byłam zła, że zadaje za mało pytań, uważałam, że jest taki bardzo chłodny i mało empatyczny. Oczywiście nie powiedziałam mu o tym, tylko przerwałam terapię.

    Teraz zdecydowałam się na terapię od początku już u kogoś innego. Zaczęliśmy rozmawiać właśnie od tego co się działo takiego w poprzedniej terapii, że odeszłam. Kiedy to przepracowaliśmy, okazało się, że to nie w poprzednim terapeucie leżał problem tylko we mnie. To ja byłam tak na prawdę chłodna, nie dopuszczałam terapeuty do swojego świata tylko się zamykałam przed nim. On nie był wróżką i nie wiedział z czym przychodzę skoro ja tylko mówiłam jakieś strzępki faktów, a resztę chowałam głęboko do kieszeni. To w mojej kwestii leżało przyjść na sesję i zacząć mówić, a nie tak jak oczekiwałam, że to on będzie zadawał pytania o pogodzie, albo czymś innym równie nieistotnym. Terapeute obwiniałam o ciszę podczas sesji, a sama nic nie mówiłam! Heh, teraz to mi się wydaje takie proste. Ale wtedy takie nie było - wtedy całą złość, żal i pretensje skierowałam przeciwko niemu. Może gdyby wtedy o tym powiedziała co czuję, przepracowalibyśmy to i poszli do przodu. A tak odeszłam, a teraz zaczynam wszystko od NOWA. Wszystko od nowa trzeba mówić, a tamte w sumie 14 miesięcy szlag jasny trafił....

    Oczywiście nie twierdzę, że u Ciebie będzie tak samo. Może faktycznie wina leży po stronie terapeutki i trzeba ją zmienić! Ale zanim podejmiesz taką decyzję, radzę to przegadać i powiedzieć jej to wszystko co nam tu napisałaś.

  13. ja z 1szym terapeutą podjęłam wspólnie decyzję że muszę zmienić bo on mi nie pomagał - polecił mi kogoś w innym nurcie.

    Z następnymi 2 terapeutami rozstałam się bez wspólnego ustalania bo utraciłam do nich zaufanie.

    Jeżeli ciebie te wizyty tak stresują to powiedz jej o tym - może coś się zmieni w waszej relacji? Ja doła po terapii też często miewam ale dlatego że coś trudnego się przepracuje albo generalnie takie grzebanie jest trudne. Ale rzeczywiście nie było tak, żebym miała tak non stop.

    Powodzenia

     

    a co takiego się działo, że traciłaś zaufanie?

    i w jakim nurcie byłaś za pierwszym razem, a na jaki zmieniłaś później psychoterapię ? z tymi nurtami to mnie to wkurza, bo nie wiadomo co najlepiej wybrać, co dla kogo jest odpowiednie...i właśnie wszystko jest na zasadzie prób i błędów :(

  14. sadunia85 Tak, byłam, teraz oczywiście widzę, ze mój lęk był kompletnie nieadekwatny do sytuacji, bo psychoterapeutka okazała się być bardzo przyjemną osobą. Na wstępie powiedziałam jej o swoich obawach odnośnie terapii, generalnie na tej pierwszej sesji skupiłam się na dość powierzchownych problemach i nie dotykałam tych tematów, ktore najbardziej wpływają na moje negatywne pojmowanie siebie. Ale i tak jestem zadowolona, bo mówiłam bardzo dużo i tylko czasami psycholog pomagała mi pytaniami, czasami nawet sprawiało mi to przyjemnośc taka swobodna rozmowa. Oczywiście miałam problem z wyrażeniem swoich myśli, czasami mówiłam bardzo podręcznikowo o swoich objawach i nie umiałam wskazywać konkretnych sytuacji dotyczących moich wyobrażeń. Myślę, ze moja psychoterapeutka widzi mój opór, kiedys opisywałam swój problem tutaj na forum, troszkę się zmieniło od tego czasu ale chciałam i do tego wrócić. Powiedziałam, ze następnym razem chętnie pokażę co pisałam. Nie dała się namowić, wszystko muszę mówić, nie ułatwia mi to sprawy, ale pewnie ma większy sens terapeutyczny ;) Wychodząc z gabinetu byłam w lekko płaczliwym nastroju, jakby lekko rozczarowana, ale i tak uważam, że to ciekawe doświadczenie. Obserwacja własnych reakcji, otwieranie się i wprowadzanie zmian w życie.

     

    Nie otrzymalam konkretnej diagnozy, terapeutka zaproponowała mi 12 spotkań, po 2x w tygodniu, aby rozwiązać moje problemy. Proponowała też terapię grupową w szpitalu, jednak ze względu na szkołę nie mogę w takiej uczestniczyć. Poza tym usłyszałam kilka miłych rzeczy, ale nie wiem na ile była to szczera opinia, a na ile doraźna pomoc, zeby zachęcić mnie do dalszej pracy.

     

    Pozdrawiam serdecznie, na pewno jeszcze napiszę o swoich wrażeniach, czy wątpliwościach :)

     

    Cieszę się, że się przemogłaś i poszłaś. Widzisz, nie taki diabeł straszny :) To naturalne. Ja też miałam ogromne obawy przed terapią. Też o tym ciągle mówię na każdym spotkaniu i dzięki temu rozmawiamy o tym i on w bardzo fajny sposób przekonuje mnie, że moje obawy są bezpodstawne, że te rzeczy których się boję są tylko w mojej głowie i mogę nad tym zapanować.

    A czym byłaś rozczarowana po spotkaniu? W ogóle w jakim nurcie pracuje Twoja terapeutka? :)

    Ja np też wolałabym się spotykać 2 razy w tyg, żeby szło to sprawniej, te przerwy mnie trochę męczą. A spotkał się ktoś z tym żeby na terapii indywidualnej psychodynamicznej sesje były 2 razy w tyg a nie jeden?

     

    Pisz, pisz, ja też będę pisała o swoich postępach ;)

     

    -- 14 kwi 2012, 11:14 --

     

     

    nie mówiłam. Nie jestem z nią w aż tak "bliskiej" relacji, żeby takie rzeczy opowiadać. Nie umiem się przemóc. Chyba jej powiem, że nie chcę tej terapii. Nie umiem... ja wiem, że to początek i wogóle ale nie umiem dać sobie szansy, bo na nic nie zasługuje, nie miałam złego życia

     

    chodze na psychodynamiczną, moze na forum nie będę pisać do kogo

     

    hm, ja bym nie rezygnowała. Ale to wszystko zależy od Ciebie. Jeśli nie będzie w Tobie żadnych chęci to terapeuta choćby na głowie stanął to nie da rady nic zdziałać.

  15. paga

    odpowiadając na Twoje pytania:

    1. Zdecydowałam się porzucić terapię definitywnie. Wcale nie chciałam szukać nowego terapeuty. Stwierdziłam, że to nie dla mnie. Nie umiem się otworzyć, czuje opór, nie chce rozmawiać, więc nie ma to sensu. Myślałam sobie, że moooże kiedyś - MOŻE. Ale raczej to nie dla mnie.

    2. Terapię rzucałam 2 razy. Raz przerwałam z wyżej wymienionych powodów. Nie informowałam o tym terapeuty - po prostu uciekłam. Wróciłam do niego po pół roku. Po jakimś czasie sytuacja się powtórzyła. Znowu uciekłam, znowu bez uprzedzenia.

    3. Pierwszy raz trwał 5 miesięcy. Potem pół roku przerwy. Drugi raz trwał 9 miesięcy.

     

    Od tamtego czasu minęły 2 lata. Tyle potrzebowałam, żeby zrozumieć, że bez terapii ani rusz i zaczęłam od nowa - już u nowego terapeuty. To dopiero sam początek, bo za mną 5 spotkań.

    Teraz wiem, że tamte ucieczki były ogromnym błędem. Zamiast o tym rozmawiać, mówić co czuję, walczyć z tym oporem ja się poddałam. A teraz, nic się nie zmieniło - opór u nowego terapeuty również jest, również nie chcę mówić. Tyle tylko, że tym razem jestem mądrzejsza i zamiast uciekać rozmawiamy o tym. Chcę przezwyciężyć ten opór. Na bank przyjdą momenty kiedy znowu będę chciała uciec (boję się tego bardzo!!), ale mam nadzieję, że wyciągnę wnioski z poprzedniej terapii i nie poddam się temu ;)

     

    Jeśli chcesz rzucić terapię tylko dlatego, że pojawił się opór - to nie rób tego. Rozmawiaj o tym. Walcz z tym.

    Chyba, że są inne powody przez które chcesz odejść. Może coś Ci nie pasuje innego w terapeucie. Wtedy warto to przeanalizować i się zastanowić. Ale jeśli wina leży tylko po Twojej stronie - nie odchodź.

     

    -- 13 kwi 2012, 17:57 --

     

    estera1 a co się stało? czemu nie jesteś zadowolona?

    Atia i jak...poszłaś dzisiaj? :) jak było?

×