Ja tez nie znosze dzieci... Zeby nie powiedziec ze nienawidze... Zwlaszcza tych malych, do 7-8 roku zycia. Ale chyba wiem skad mi sie to wzielo... Otoz kiedy mialam 8 lat siostra mojej mamy urodzila pierwsze dziecko (za 2 lata kolejne) i od tej pory wszystkie moje wakacje (do konca podstawowki) wypelnione byly tymi rozwrzeszczanymi bachorami... Nie mialam ani chwili spokoju, a kiedy z bratem postanawialismy po prostu zwiewac z domu zeby odetchnac nieco, po powrocie dostawalismy reprymendy od mamy, ktore byly niczym innym jak szantazem emocjonalnym (ciocia jest dla was taka dobra, tyle wam daje, a wy jestescie tacy niewdzieczni, wstyd!). Czulam sie wtedy jak skopana i nastepnego dnia znow nianczylam moje znienawidzone kuzynostwo majac czas dla siebie dopiero kiedy szlo spac... Od tamtej pory nabralam takiej niecheci do dzieci ze teraz mam wstret nawet do kobiet w ciazy. Placz dziecka doprowadza mnie do szalu... Mam 32 lata, i zadnej checi posiadania wlasnego dziecka. Nie chce miec z dziecmi nic wspolnego ani bezposrednio ani posrednio. Kojarzy mi sie to tylko z ograniczeniem wolnosci i z kulą u nogi. Nie czuje do dzieci zadnej sympatii, zadnego wspolczucia, bardziej wzrusza mnie los zwierzat w schroniskach niz dzieci w domach dziecka, bardziej ubolewam nad skatowanym zwierzeciem niz dzieckiem. Los takiego dziecka mam po prostu w dupie. Wole wrzucic kase na glodne psy niz glodne dzieci, mowiac sobie w myslach (niech zdychaja bachory). Czasami zastanawiam sie czy nie pojsc na jakas terapie, bo ogromu mojej nienawisci nie da sie opisac... Moze by mi to pomoglo.. Tylko pytanie: po co? Moze jedynie dla wlasnego komfortu psychicznego bo czasami ta nienawisc potrafi byc niszczaca...