Uśmiechnięta, pełna energii, tysiąc myśli na sekundę.. teraz ma nawet do kogo papę otworzyć. Odbudowała wiele znajomości, poznała wielu nowych ludzi na studiach a mimo to, za tym człowiekiem kryje się jeszcze jedna osoba.
To ta osoba która zamyka się w swoim pokoju, żyje w świecie wirtualnym w którym jest jej łatwiej mówić o sobie i swoim życiu. To ta osoba która na rękach ma blizny, a w sercu rany, rany zwane przeszłością. I choć wiele osiągnęła to celowo w momentach jakiś niepowodzeń ulega tej przeszłości. Przypomina sobie przykre chwile, swoją walkę ze słabościami i nałogami. Ma przy sobie wspaniałą rodzinę, ale gdy jest źle wraca do wszystkich tajemnic, kłamstw, awantur i problemów jakie się w niej pojawiły. Z jednej strony jest kobieta silna, która stara się zaradzić problemom osób w swoim otoczeniu, a z drugiej jest ta dziewczynka która wzięła na swoje barki cierpienie swoje, najbliższych i znajomych.
W takich chwilach jak ta, w takich sytuacjach jak ta która miała miejsce dzisiejszego poranka.. pęka. Wylewa tonę łez, zastanawia się w którym miejscu zadać sobie ból, jaki alkohol kupić w pobliskim sklepie. A to była jedna z wielu awantur, jedna z wielu kłótni między jej rodzicami, jakimi ona i jej rodzeństwo są świadkami. Jedna z wielu. Gdy natomiast masz w sercu nadzieję, wszystko zaczyna się odbudowywać, zaczynasz skakać z radości i kolejny raz coś się zawali - masz ochotę umrzeć. Kilka miesięcy żyła w domu pełnym jakiegoś trudnego do opisania napięcia, ale też spokoju. Były kłótnie, sprzeczki.. ale nie miały tak wielkiego sensu jak ta dzisiejsza. To strasznie boli.
Jest jeszcze pewna kwestia - przez wiele lat była pesymistką od jakiej odwracali się ludzie. Zamknięta w swoim świecie. Gdy dała sobie szansę na normalne życie - zaczęła jako już dorosła kobieta niszczyć siebie. Bo jest słaba psychicznie.
Nadmierny apetyt, kg słodkiego dla poprawy nastroju, w chwilach jakiś niepowodzeń sięganie myślami w przeszłość jaka ją obezwładnia, myśli o śmierci, o zadaniu sobie bólu fizycznego. Pomimo że cholernie kocha swoją rodzinę - to mimo to często z jej ust pada słowo "NIE", "NIE MAM CZASU", "NIE CHCE MI SIĘ".. rzadko wychodzi ze swojego pokoju, nie lubi ich czułych słów jakich kiedyś jej bardzo brakowało, nie wiele z nimi rozmawia choć to oni jak nigdy tę rozmowę z nią zaczynają. Nic jej się chce. Najchętniej podjęłaby pracę na cały etat. Od rana do wieczora - aby się nie zadręczać, nie myśleć za wiele, nie prowokować, nie nudzić w domu. Ale jest tylko praca na kilka godzin każdego dnia, a w weekendy uczelnia. Co raz bardziej czuje się wypompowana. Czasami wydaje jej sie że nie zna samej siebie. Nie cierpi tej drugiej osoby.. Tego człowieka jaki w niej zamieszkał.
Jak może sobie pomóc? Jak pokonać to zło jakie zamieszkało w niej samej, i jakiego nie ma siły się pozbyć? Czy żal, gniew wspomnienia.. mogą tak bardzo niszczyć obecne życie? Przecież wybaczyła.