Skocz do zawartości
Nerwica.com

martas.1978

Użytkownik
  • Postów

    10
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez martas.1978

  1. witaj sword88. jak czytam to co napisałeś to prawie tak jakbym opowiadała swoją historię. chodzi mi o ciągły strach przed tym że naprawdę jestem na cos chora a lekarze bagatelizują moje wszystkie dolegliwości. ja aktualnie borykam sie z różnorodnymi dolegliwościami żołądkowo-jelitowymi, traceniem masy ciała ( chudnę ostatnio po kilogramie na tydzień), poprostu znikam. Ale wywalczyłam sobie badania na oddziale gastrologicznym i już 03 kwietnia idę do szpitala. Bardzo się boję wyników. Dzień w dzień walczę z tym strachem, ale przeważnie przegrywam. To on bierze górę. Zauważyłam jednak że gdy czymś bardzo sie zajmę to on gdzieś na moment znika. Ale potem wszystko od nowa. Może terapia by w tym pomogła, jakiś psycholog czy psychiatra. Leczyłeś się u kogoś takiego?
  2. Krul i Thazek dzięki za odpowiedź. Mój dzień do d... Weszłam znowu na wagę i kilo mniej w tydzień czasu, poprostu szok. Jak tu dalej żyć? Kiedy wszystko wróci do normalności?
  3. Amelia83, ja mam wyznaczony termin na 03 kwietnia do szpitala na gastrologię, bo dokuczają mi bardzo różnorodne dolegliwości zołądkowo-jelitowe, zaczęłam bardzo tracić na wadze w ostatnich miesiącach, mimo iż jem niemało, a raczej nawet sporo, i ogólnie czuję się fatalnie i oczywiście lęki przed dosłownie wszystkim, raz silniejsze ( tak jak np. dzisiaj) a raz łagodniejsze. Mam pytanko do Ciebie, dlaczego miałaś kolonoskopię, jakie miałaś dolegliwości i czy to jest do wytrzymania? Bo pani gastrolog powiedziała mi że chyba raczej mnie uśpią. Jak długo byłaś w szpitalu? Będę wdzieczna za odpowiedź.
  4. Sylw32 daj znać co tam u Ciebie? Pozdrawiam. M.
  5. martas.1978

    Związki

    Jack18 napisał(a): Ale bycie samotnym człowiekiem pogłębia wszystkie złe nastroje nie pozwala przeżywać szczęścia jakie daje bycie z drugą osobą ,radości z dzieci życia rodzinnego pewnego spełnienia się człowieka. Na terapii psychiatra i terapeutka w jednej osobie powiedziała mi ,, nich się pan zastanowi nad swoją samotnością '' . Ja w każdą niedziele mam doła jak widzę rodziny z dziećmi na zakupach czy spacerach i zazdroszczę im tego . Człowiek nie jest stworzony do bycia samotnym . Ladywind: Jak widze małżeństwa z dziećmi to też im zazdroszczę, ale jak pomyślę że miałabym mieć dzieci ze swoimi skłonnościami do nerwicy i depresji to ciężko to widze. A jeszcze jakby mąż miał wszystko w czterech literach i musiałabym tylko ja robić przy dzieciach mając np. nawrót choroby to nie wiem jakbym się z tym uporała. Teraz nie mając takiej odpowiedzialności za kogoś ciężko sobie radzę a co dopiero jeśli ma się pod swoimi skrzydłami człowieka, którego trzeba wychować i otoczyć opieką. No własnie Ladywind, ja mam bardzo podobnie do opisanej przez Ciebie wizji. Otóż moja nerwica ujawniła się już w trakcie małżeństwa i jak już było dziecko na świecie. Jest mi tak przeokropnie ciężko, szczególnie kiedy mam ataki, że szok. Mojego męża całymi dniami nie ma w domu bo pracuje na dwa etaty, cały dom jest na mojej głowie , a oprócz tego ja też pracuję. Moje słoneczko chodzi do czwartej klasy podstawówki, więc lekcji jest nie mało do odrabiania i to też na mojej głowie. Myślę że w normalnej sytuacji nie byłoby w tym nic niepokojącego dla mnie, ale ta choroba to masakra. Ja czasami nawet jak mam obiad ugotować to jest dla mnie problem, pojawiają sie jakieś lęki nie wiadomo czemu. Najgorzej jak od samego rana mnie zaczynają nachodzić wtedy to już cały dzień spieprzony. A od zeszłego roku od sierpnia nie mogę dojść ze sobą do ładu i składu. Mam straszne dolegliwości żołądkowo-jelitowe, bardzo schudłam, mimo że jem sporo. Boję się że coś mi dolega poważnego może rak?, ale przede wszystkim boję się o moją córcię, jak to będzie gdy ja odejdę na zawsze. jak oni dadzą sobie radę beze mnie? Dlatego z perspektywy czasu stwierdzam, że gdyby ta choroba pojawiła sie przed urodzeniem dziecka, to napewno podjęła bym decyzję o byciu sama. Nie pakowała bym się w żaden związek.
  6. Wiesz, Tony29, ja czasami kiedy wieczorem trochę lepiej się poczuje to o tym mysle: o może dzisiaj w nocy zadziałam bo czuje się w miare dobrze. Ale kiedy jestesmy już w łóżku to cała ochota mi ucieka i tylko się modlę żeby czasem jemu sie nie zachciało kochać. Może gdybym zrobiła to spontanicznie, w tym momencie kiedy poczuje sie troszkę lepiej, to może coś by z tego wyszło, ale mamy dziecko (11 lat córeczka) więc musze czekać aż pójdzie spać . No a potem to już po ptakach. -- 29 lut 2012, 00:05 -- A propos, dlaczego nie znajdziesz sobie aktualnie nowej koleżanki, oczywiście takiej fajnej jak ta poprzednia? -- 29 lut 2012, 00:07 -- no i jeszcze coś, mamy do siebie około 15 km, to tak na marginesie. M.
  7. Ja również nie mam w ogóle wsparcia ze strony rodziny. Jakieś trzy lata temu odważyłam się powiedzieć moim siostrom i mamie że choruje najprawdopodobniej na nerwice , bo sama nie byłam do tego przekonana, to reakcja jednej z nich była taka: Nie pierd.... głupot tylko bierz sie do roboty, nie rób z siebie wariatki bo cie zamkną w szpitalu psychiatrycznym i się doigrasz. Powiedziałam że naprawde dzień w dzień źle się czuje i boje sie o własne życie, ale to nie zrobiło na nich żadnego wrażenia. Może tylko moją mamę jakoś to bardzo poruszyło, ale w tym sensie że nie wiedziała jak ma się wobec mnie zachowywać, co może mi powiedzieć, a czego nie, żeby tylko mój stan się nie pogorszył. I w ten sposób pozostały nam rozmowy o pogodzie. Mam męża , któremu również powiedziałam na co choruję, ale on też nie potrafi odnaleźć sie w tej sytuacji. jak jeździłam na terapie, to nigdy nie zapytał: no i jak tam dzisiaj było, lepiej ci, poprostu zero rozmowy. I w ten sposób kwestia nerwicy została zamieciona pod dywan. I od jakiegoś czasu wcale o tym z nikim nie rozmawiam. Dopiero forum o nerwicy pozwoliło mi trochę z siebie wyrzucić. Dzieki że jesteście i że cos takiego istnieje.
  8. A wiecie że u mnie z seksem jest tak samo jak u Was. Nie mam poprostu ochoty i to już chyba od roku. A najgorsze jest to że mam męża i muszę się do tego zmuszac chociaż mi się nie chce, żeby tylko nie znalazł sobie kogoś na boku. To jest dopiero hardcore. A kiedyś ,dawno , dawno temu to człowiek sam zaczynał gry miłosne. Co ta choroba może narobić!!!!
  9. Tak naprawdę to sama terapia trwała około dwóch lat od 2009 roku do 2011 roku, raz w tygodniu po 45 minut. Odbywała się na NFZ, kiedy rozmawiałam z moim psychoterapeutą niby dolegliwości się zmniejszały, a po wyjściu od niego wszystko wracało. I tak do nastepnego razu. Po roku terapii miałam ochotę zrezygnować bo moim zdaniem nie przynosiło to prawie żadnych efektów. Terapeuta stwierdził jednak, że powinnam jeszcze uczęszczać na spotkania, bo aby osiągnąć jakąkolwiek poprawę to może trwać to latami. Więc chodziłam następny rok. W październiku zeszłego roku sama zakończyłam z nim współpracę, bo tak jak pisałam wcześniej coraz gorzej zaczęłam się czuć już w sierpniu, chodząc jeszcze na spotkania. No i od sierpnia zaczęła się utrata masy ciała. Leki jakie zażywałam to PRAMOLAN- na samym początku ( 2004,2005 r.), potem XANAX, HYDROXYSINUM i na koniec SERONIL 25 mg. Kiedy zaczęła się terapia lekarz kazał odstawiać stopniowo leki, bo stwierdził że to będzie nam tylko przeszkadzało w leczeniu. Czyli od 2009 roku nic nie biorę. Może gdyby nie pojawiło się to moje chudnięcie nadal bym uczęszczała na terapię i wierzyła że to nerwica. Przecież WY też chorujecie a nie chudniecie. Obawiam się że oprócz nerwicy to może być jeszcze coś, ale co??????????? Naprawdę zaczynam się bać na poważnie. Pozdrawiam wszystkich chorowitków. M.
  10. Witajcie! Jestem tu pierwszy raz. Ja najprawdopodobniej choruję na nerwicę wegetatywną od 2004R. Taką diagnozę postawiła najpierw pani doktor rodzinna, potem seria badań, i skończyło się na terapiach u psychiatry. Terapie zakończyłam w 2010r, ale powiem Wam szczerze że za dużo mi ona nie pomogła, bo przez cały czas odczuwałam i odczuwam nadal dolegliwości związane z moimi narządami. Na początku były to przeokropne bóle głowy, zawroty głowy, jakby ktoś ściskał mi głowę obręczą. Teraz aktualnie zmagam się z dolegliwościami żołądkowo-jelitowymi. Wstępne badania tj. morfologia,OB, cukier, cholesterol itd są w porządku. W środę mam mieć badanie na krew utajoną, próby wątrobowe i trzustkę(z krwi). Na 7 marca mam wizytę u gastrologa. Ale najgorsze z tego wszystkiego jest to że bardzo tracę na wadze, a jem nie mało. W sierpniu tamtego roku wazyłam 65 kg, a teraz tylko 57 kg. Na buzi wygladam jak kościotrup, bardzo schudłam na buzi, nie mogę na siebie patrzeć. Boję się że kilka lat temu kiedy to coś dziwnego zaczęło się dziać ze mną, lekarze postawili złą diagnozę. Ze to nie nerwica tylko coś poważniejszego. Mam wspaniałą córeczkę, chciałabym z nią być jak najdłuzej. Strasznie się boję. Musiałam to napisać. Pozdrawiam Was serdecznie. M.
×