Skocz do zawartości
Nerwica.com

Mirrage

Użytkownik
  • Postów

    4
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Mirrage

  1. Mirrage

    Proszę o pomoc

    Narzeczony wie o wszystkim. Powiedziałam mu po roku związku. Jest dobrym człowiekiem więc uznałam, że zasługuję na prawdę. Zwierzątko mam, nawet nie jedno. Często przyłapuję się na tym, że zwierzam się mojemu kotu ale wydaje mi się, że on mnie rozumie. Jak byłam dzieckiem nie mogłam mieć zwierzaka chociaż bardzo chciałam. Kiedyś znalazłam wracając ze szkoły małego jeżyka. Zabrałam go do domu i ukrywałam przez prawie dwa tygodnie. Miło było patrzeć jak chodzi sobie nieporadnie po dywanie i je kawałki jabłka ode mnie. Odkrył go tata. Był wściekły, mówił że to "coś" ma zarazki. Wyrzucił go przez balkon. Dodam, że mieszkaliśmy na dziesiątym piętrze... niemożliwe, żeby maleństwo przeżyło upadek. Już nigdy nie przemyciłam żadnego zwierzaka do domu. Nie chciałam, żeby coś im się potem stało. Nie wolno i już. Z domu rodzinnego odeszłam mając 16 lat. Gdzie poszłam? Do babci alkoholiczki, która wcześniej zamknęła mnie w altance. Wybrałam mniejsze zło bo wiedziałam, że teraz babcia mnie już tak nie załatwi. Byłam już zbyt "obeznana" na ich metody i wiedziałam co mnie czeka. Tak więc po części miałam spokój. Babcia piła i wyzywała mnie od darmozjadów i pasożytów mimo że już ciężko pracowałam i jednocześnie chodziłam do szkoły. Dopiero teraz miałam kontrolę nad swoim życiem. Wzięłam kota ze schroniska, mogłam sama wychodzić na zakupy i kupować na co tylko chcę. Babcia za dnia trzeźwiała więc miałam ją z głowy. Spłaciłam wszystkie jej długi, mieszkania, rachunków, bankowe. Gdy się stałam pełnoletnia rodzice całkowicie zmienili do mnie stosunek. Chcieli pomagać ( taa jasne teraz jak już byłam dorosła i miałam własny plan na życie ), zaczęli chwalić za wszystko ( jakby to teraz miało jakieś znaczenie ). Nie wiem skąd ta zmiana ale wiedziałam, że mi to nie zwróci tych wszystkich lat. Zerwałam częściowo kontakt z rodzicami. Dużo jeszcze czasu minie zanim odnajdę spokój. -- 24 lut 2012, 10:55 -- Mój narzeczony znalazł mi specjalistę. Obiecał, że mnie zaprowadzi. Wczoraj powiedziałam mu o mojej obawie przed macierzyństwem. Nie chodzi o to, że nie chcę mieć dzieci tylko ja boję się, że nie będę dobrą matką i będę uciekać przed nawiązaniem więzi z dzieckiem. Uspokoił mnie mówiąc, że skoro byłam w stanie pokochać jego i przywiązać się do wszystkich zwierząt jakie mamy i bardzo o nie dbać to z dzieckiem będzie tak samo albo i lepiej. Chyba ma rację. Nie dopuściłabym, żeby jakiemukolwiek dziecku działa się krzywda. Narzeczony mówi, że dziecko pomoże mi zrozumieć świat. Mam nadzieję. Niedługo bierzemy ślub i zastanowimy się wtedy nad zaplanowaniem dziecka. Dziękuję wszystkim za zrozumienie. Zawsze jest mi jakby troszkę lżej jak popiszę z innymi.
  2. Mirrage

    Proszę o pomoc

    Owszem musiałam się troszkę otworzyć przed narzeczonym... ale jego dotyk również nie jest dla mnie przyjemny, codziennie walczę z sobą żeby dać się mu przytulić i pocałować. Ja nie toleruję jakiejkolwiek bliskości, dla niego się zmuszam bo chcę być jak inni a od kogoś trzeba zacząć. Całe dzieciństwo byłam molestowana i tresowana bo wychowaniem bym tego nie nazwała... Nie wolno mi było się z nikim przyjaźnić. Moim obowiązkiem była nauka, i hobby narzucone przez rodziców. Nauka była dla mnie prosta, szybko przyswajam informacje więc byli z tego zadowoleni. Wszystko co robiłam musiało być idealne, perfekcyjne, doskonałe. Tego ode mnie wymagano. Taka musiałam być. Byłam kiedyś leworęczna ale rodzice usłyszeli gdzieś, że to oznaka mniejszej inteligencji więc przestawili mnie na prawą. Kiedy byłam przyłapana na używaniu lewej ręki spotykały mnie bolesne konsekwencje. Doszło do tego, że tata zawiązywał mi lewą dłoń bandażem bym nie mogła z niej korzystać. Z czasem przyzwyczaiłam się do prawej i do dziś jestem praworęczna. Nie wolno mi było robić nic na co nie dostałam wyraźnego zezwolenia, a dostawałam je rzadko i na kilka rzeczy. Nie mogłam rozmawiać z chłopcami z klasy bo rodzice uważali, że będę się puszczać. Właściwie moje życie dziecięce i nastoletnie wyglądało tak: 5 rano wstać, zrobić serię brzuszków, zjeść kanapkę i jogurt, ubrać się w wcześniej wybrane ubrania przez mamę, iść na autobus. 7-17/18 szkoła razem ze wszystkimi dodatkowymi zajęciami, na które musiałam chodzić. 19-21 odrobić lekcje, nawet jeśli jest piątek. 21-22 umyć się. 22 spać. To był mój stały plan dnia. W wekendy było podobnie mimo braku szkoły. Czasem w wakacje oddawali mnie pod opiekę dziadkom alkoholikom, którzy zapominali o mnie dość często. Raz zamknęli mnie w altance na działce na ponad tydzień. Było ciemno, zimno. Do jedzenia miałam tylko 2 kromki suchego chleba i kawałek kurczaka leżące na brudnej podłodze. Słyszałam jak pod podłogą piszczą szczury. Śni mi się to czasem. Nigdy tego nie zapomnę.
  3. Mirrage

    Proszę o pomoc

    Mi to może nie przeszkadza ale znacznie utrudnia życie. Nie lubię przebywać wśród ludzi ale jakoś muszę pracować i poruszać się po mieście. Ostatnio szef pochwalił moją pracę ( jestem straszną perfekcjonistką ) i poklepał mnie po ramieniu. Odsunęłam się tak gwałtownie, że spadłam z krzesła. Na szczęście mój szef jest wyrozumiały. Nie mogę jeździć autobusami bo ścisk i uczucie, że ktoś obcy się o mnie opiera, dotyka nawet przypadkowo sprawia, że sztywnieję albo dostaję ataku histerii wtedy szybko wychodzę z autobusu bo nie chcę, żeby inni widzieli, że ja dorosła osoba mogę zacząć zachowywać się jak dziecko. Nie cierpię obcych. Nigdy nie rozmawiam z kimś jeśli nie znam tej osoby dłużej, wyjątkiem jest oczywiście praca ale przychodzi mi to z wielkim wysiłkiem. Stresują mnie zmiany jak już pisałam wcześniej. Nawet dzień muszę mieć idealnie zaplanowany. Kiedy coś mi wypadnie lub ktoś chce mi zrobić niespodziankę to bardzo się stresuję. Kiedyś się okaleczałam. Z pomocą mojego narzeczonego ograniczyłam się do obrywania skórek przy paznokciach. Często dopada mnie przeszłość. Wtedy nie chce mi się żyć. Nie chcę taka być ale to jest silniejsze ode mnie.
  4. Mirrage

    Proszę o pomoc

    Dopiero co zarejestrowałam się na tym forum. Już sama nie daję rady. Myślę, że przydałaby mi się pomoc psychiatry ale obawiam się, że jak tam pójdę to niczego nie będę w stanie powiedzieć. Co innego tutaj. Tu nikt na mnie nie patrzy i nie ma ze mną bezpośredniego kontaktu. Nie dawno skończyłam 22 lata. Jestem zaręczona. Mój narzeczony jest dobrym człowiekiem. Sielanka... Ale ja nie potrafię być szczęśliwa. Nie umiem. Większość ludzkich odruchów jakie wykonuję jest wyuczona. Nawet kiedy się uśmiecham to robię to tylko dlatego, że inni tak robią. Mnie nic nie cieszy od zawsze. Nienawidzę się przytulać, całować, dotykać. Właściwie źle się czuję w towarzystwie. Lubię samotność. Mój narzeczony mnie rozumie i nie złości się kiedy chcę pobyć sama lub nie chcę rozmawiać. Jest cierpliwy. Chciałabym być lepszą narzeczoną, częściej pozwalać się przytulać itd ale niestety nie potrafię. Czasem dziwię się, że ze mną wytrzymuje ale on zawsze mówi, że wie że się staram dla niego. To prawda, staram się ale z miernym skutkiem. Kiedy jestem w pracy lub na zakupach, gdziekolwiek... staram się zachowywać jak inni. śmiać się z żartów, odwzajemniać uśmiech. Jestem dobrą aktorką bo mało kto domyślił się się, że mam takie problemy z sobą. Jestem totalnie aspołeczna. Najlepiej bym się czuła mieszkając na bezludnej wyspie, bylebym miała książki, papier, długopis i farby. To by mi wystarczyło. Zawsze taka byłam. Potrafię siedzieć i patrzeć w jeden punkt godzinami nie zdając sobie z tego sprawy. Stresują mnie zmiany. W domu, w pracy, wszędzie. Jak wchodzę do domu i coś nawet maleńkiego jest przestawione o cm ja to zauważę i puki nie przestawię z powrotem to będę zdenerwowana. Kiedy zmiany nie mogę cofnąć lub jest niezbędna to kilka dni czuję niepokój a potem się przyzwyczajam. Nigdy nie byłam u psychiatry czy psychologa. Dla rodziców byłam po prostu zamkniętym w sobie dzieciakiem, które można wytresować. Czuję się jakbym była "obca" dla świata, dla otoczenia. Wycięta z jednej opowieści i wklejona do innej.
×