Witam,przed chwilą napisałem całkiem obszernego posta,ale dziwnym sposobem zniknął,spróbuję go zatem odtworzyć z pamięci;)
W zasadzie jestem świeżynką,a raczej świeżynkiem na tym forum.Muszę na początku powiedzieć że napisanie jakiegokolwiek słowa jest dla mnie trudnością,okupione jest jakimś nadspodziewanym wysiłkiem.W ogóle mówienie o swoich problemach i takich najskrytszych uczuciach kojarzy mi się z emocjonalnym ekshibicjonizmem,ale przychodzi w końcu moment że trzeba to chociaż spróbować opisać.Nie mam pewności co mi jest,spotkanie do psychiatry mam umówione na 13.02,chociaż oczywiście podejrzewam nerwicę:)oprócz tego być może dystymię oraz fobię społeczną,no i w jakimś stopniu zaburzenia osobowości.Moje nieliczne grono znajomych to ludzie tak luźno ze mną związani,że w zasadzie mogę mówić o nich ex-znajomi,jest to pewnie spowodowane moją wybitną nie umiejętnością podtrzymywania znajomości,pomimo tego nadal ich lubię,choć spotykamy się rzadko.Do tego dochodzą oczywiście typowe objawy-epizod paromiesięczny z bardzo wyraźną depersonalizacją i derealizacją,która nadal pozostaję w bardzo słabej formie,częsty smutek,obniżenie nastroju,płacz pod wpływem jakiejś nieokreślonej często myśli,czy zagubionego impulsu elektrycznego,który przemierzył źle wytyczoną w głowie ścieżkę-te "poetyckie" porównania to pewnie też skutek nerwicy:)Moje życie jest monotonne,opiera się w zasadzie na zbiorze ciągle powtarzanych czynności-obawiam się że mogę być jednym z "nerwicowców" o których kępiński powiedział:"że męczy ich samo życie".Domyślam się że to skutek w jakimś stopniu zaburzonej osobowości,przyswojenia nieodpowiednich wzorów zachowań w stosunku do ludzi,czy w ogóle otoczenia.Ale najbardziej przytłacza mnie jednocześnie świadomość że to w dominującym stopniu moja wina i moje ciągle popełniane błędy,których nie jestem w stanie wyeliminować.