Skocz do zawartości
Nerwica.com

chinka28

Użytkownik
  • Postów

    5
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia chinka28

  1. chinka28

    Załamana....

    Zgadzam się,z tym-że faktycznie trzeba psychoterapię regularnie odbywać,nie z doskoku. Po rozwodzie i w trakcie - korzystałam z porady psychoterapeuty. Żałuję jednak,że nie kontynuowałam jej do teraz. Myślałam-że jestem juz na tyle silna, na tyle poukładałam wszystko w sobie-że dam sobie radę. Niestety. Weszłam w związek ,jak się okazuje - nie rokujący dobrze, z którego muszę się znowu zbierać do jednego kawałka. Gdybym nadal kontynuowała psychoterapię, być może wszystko ułożyłoby sie inaczej....nie wiem, mogę gdybać...
  2. chinka28

    Załamana....

    Po rozwodzie - chodziłam do psychologa i faktycznie dały mi trochę siły te spotkania. Fakt , faktem ta sytuacja - przez która teraz przechodzę, była nie do przewidzenia. Ale wiem- że w momencie gdy jest "najtrudniej" warto iść do psychologa aby chociaż pomógł zrozumieć daną sytuację, uspokoić, pomoc spojrzeć w przyszłość
  3. chinka28

    Załamana....

    Nieplanowana ciąża- nie powstała z żywiołu i "ach jakoś to będzie'.... Zawiodła metoda antykoncepcji. Na którą nie miałam żadnego wpływu. ... ;-/
  4. chinka28

    Załamana....

    Wiem,że psycholog w tym wypadku jest niezbędny..... Po prostu juz nie wytrzymałam. Byłam zawsze prężną ,silną osobą. No i wrażliwą. Zawsze udawałam,że ze wszystkim daję sobie radę-nie umiałam sie przyznać,że cos mnie przerasta. To najgorszy okres w moim zyciu.... W ciagu zaledwie roku- rozwód, cięzka choroba mamy, wypadek samochodowy i teraz ciąza i jej strata....i boli,że bliska osoba- której ta ciąż tez dotyczyła po prostu uciekła przed problemem. Nie mam siły- po raz pierwszy w zyciu przyznaję-nie mam po prostu siły...
  5. chinka28

    Załamana....

    Witam Juz gdziekolwiek szukam "pocieszenia", siły...czegokolwiek. 2 tyg temu stracilam ciąże w 6 tyg.....nieplanowana ciąża. A jednak- boli. Na dodatek odszedł przyszły ojciec dziecka. Tak po prostu. Nie znaliśmy się długo - zaledwie 2 miesiące. Było dobrze między nami, związek się rozwijał w dobrym kierunku. Pasowaliśmy do siebie. Planowaliśmy wspólne sprawy, wakacje, hobby-motoryzacja. Docieraliśmy się. Był opiekuńczy - w końcu poczułam się szczęsliwa. Myślalam,że po wcześniejszym rozwodzie - który przezyłam ,nie będę już szczęsliwa. a jednak była....byłam. To co przeszłam w szpitalu to trauma, strata brak szans na ratowanie dziecka. Łyżeczkowanie i koniec marzeń. Nie planowalismy dziecka póki co- ale przyjeliśmy to "na klatę". rzekomo.Jak trafiłam do szpitala- jemu się odwidziało. Zaczął mieć do mnie pretensje,że ratuję ciążę skoro jest zagrożona. Że jestem egoistką - bo zdecydwałam za nas- za nas,żeby urodzić dziecko. Teraz zostałam sama z tym wszystkim. Z anioła zrobił się diabeł. Nie wiem co robić. Zapisałam się do psychologa ale wątpię,że to cos da..... Jestem zrezygnowana, obwiniam siebie za to wszystko. Po nim to spływa, nawet się nie odezwie. Przykre ;-( -- 11 lut 2012, 13:05 -- ;-( ...... -- 11 lut 2012, 13:07 -- ;-(....
×