Witam. Z moja Dziewczyna (Pauliną) znam sie ok pol roku, mozna powiedziec ze jest to mlody, dopiero rodzacy sie zwiazek. mamy po 20 lat. Niemalze od samego poczatku znajomosci Paula wyjawiala mi swoje wszystkie problemy. Miedzy innymi jej wczesniejszy pierwszy zwiazek - Zacza sie na seksie "po alkoholu" Dziewczyna wtedy zakochala sie w typku. Trwalo to miesiac, skonczylo sie "bo ten dupek stracil wiekszosc okazji zeby sie moc do niej dobierac" (zaczela sie szkola, siedzenie w domu itp) Oczywiscie to on Ją zostawił, krzywdzac ja do tego stopnia ze przez rok uciekala przed kazdym zwiazkiem. Przez caly czas swiadomosc tego nie przeszkadzala mi, skupialem sie na tym zeby stworzyc z Pauliną jakas mocna wiez, i po pewnym czasie bylismy ze soba bardzo blisko. Zaufala mi, zakochalismy sie w sobie, jestesmy razem. Patrzac na ten zwiazek racjonalnie, moge stwierdzic ze mam niesamowite szczescie - Paula ma cechy kobiety ktora gdzies tam kiedys sobie wymarzylem. Dzielimy sie wzajemnie swoimi problemami, wspieramy, akceptujemy itp. Ogolnie mowiac z nikim do tej pory tak mocno sie nie zwiazalem jak z Nią. Przyznam ze mam małe problemy natury seksualnej - i nawet to Jej nie przeszkadza. Jej slowa - "spotkalo sie na imprezie dwoje po***ebow z roznymi problemami i cos ich polaczyło. Z wszystkim damy sobie rade" - Jak tu nie byc szczesliwym? I co? zawsze gdy jest dobrze to musi sie pojawic jakis negatywny czynnik ktory potrafi zabic cale szczescie. Od pewnego czasu na mysl o tym ze Paula gdzies tam kiedys poszla do lozka z tym typem MIMOWOLNIE rodza sie we mnie bardzo negatywne emocje, ktore przyslaniaja wszystko co dobre w naszym zwiazku. Przez kilka dni jest wrecz cudownie , spotykamy sie, czuje sie szczesliwy po czym nagle przychodzi fala tych niepotrzebnych wspomnien. Boje sie ze przez to miedzy Paula a mna tworzy sie jakis dystans, ze to oslabia a w koncu to zabije nasza wiez. A tego cholernie nie chce, bo zdaje sobie sprawe jak duzo strace gdy jej zabraknie. Nie chce ranic Pauli, zaufala mi, wiem ze tez jestem dla niej kims wyjatkowym. Rozmawialem z nia o tym, oczywiscie nie robilem jej pretensji, delikatnie oznajmilem co mnie boli. Jak zwykle okazala mi zrozumienie. Myslalem ze po tej rozmowie to minie, ale nie - wraca. Nie wiem jak walczyc z tymi emocjami. Ostatnie kilka dni i nocy daly mi tak w kosc ze powoli trace sily zeby sie z tym zmagac.
Wczesniej z roznych powodow nie mialem partnerek seksualnych.