Skocz do zawartości
Nerwica.com

michal23

Użytkownik
  • Postów

    26
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez michal23

  1. Natręctwa religijne Witam wszystkich na forum. Przyszedłem do was z takim problemem. Przepraszam z góry za pismo, ale pisze w pośpiechu. Więc… Wszystko zaczęło się od wyemitowania programu „the voice of Poland” gdzie występował ten cały Nergal. Potem przeczytałem sobie na wikipedii co to jest blackmetal / deathmetal ale nie słuchałem tego typu muzyki. Potem jeszcze ten ks.Natanek i strasznie szatanem…Czytałem sobie jeszcze na forach katolickich tematy np. czy słuchanie techno to grzech? Potem jeszcze wieczorem oglądnąłem „Indiana Jones” tam były jakieś duchy czy inne demony. Położyłem się spać i wtedy mi się śniło że jakiś mężczyzna krzyczy „ava satan” i jest jakas scena z tego filmu. Wtedy zaczely się mysli bluźniercze, obrażające i przeklinające Boga, wzywajace szatana, chwalące go. Gdybym wtedy się nie przejmowal tym, to może by przeszlo ale, … jeszcze bardziej się tym przejalem kilka dni w nocy prawie że nic nie spalem ( tylko 3-4 h), wszędzie widziałem działanie szatana. Przykładowo posłuchałem sobie Basshuntera jakieś piosenki. Potem zobaczyłem na wikipedii że on tworzy techno, ale ta piosenka to nie było techno ale mimo to grała mi ta piosenka w glowie cała noc, nie mogłem spać, albo oglądaliście Must Be the Music? Tam grał na skrzypcach T. Dolski Lacrimosa z podkładem techno. Oglądałem ten program zanim miałem te myśli i nic mi nie grało nawet sobie na YT słuchałem bo fajna muzyka. Potem już jak miałem te myśli to grało mi to cały czas w głowie. Albo w autobusie ktoś siedział koło mnie i słuchał techno to musialem wyjsc z autobusu. Takie mnie nerwy wzięły, że musiałem wyjść. Potem niepotrzebnie, bo to tylko pogorszyło sprawę chciałem się dowiedzieć czegos wiecej o tych myślach więc czytałem na serwisie zapytajwiara.pl różne pytania. Niepotrzebnie, bo to tylko pogorszyło moją sytuacje. Mam jakąś „obsesję” na punkcie szatana. Jak coś jest związane z szatanem to dobieram to do siebie. Kolejne myśli, a mianowicie że sprzedaje duszę szatanowi. To jest najgorsza myśl. Pojawia się w różnych momentach. Np. oglądam sobie mecz piłki nożnej, przychodzi mysl że sprzedam dusze szatanowi, za to żeby jakas tam druzyna wygrala. Albo gramy w ping-ponga z bratem to przychodzi mysl ze sprzedam dusze szatanowi za to, żebym wygral w tego ping-ponga. A teraz uwaga, najgłupsza myśl – bo miałem oglądać sobie mecz o 21, jest 20:30 i mówię sobie pacierz, i wtedy przychodzi myśl że sprzedam dusze szatanowi za to żeby wcześniej skończyć pacierz… To jaki sens ma ta modlitwa?! Najgorsze są mysli, „a jeśli ja tego chce” , „już teraz sprzedam dusze szatanowi”, „kiedys sprzedam dusze szatanowi” , albo jestem w Kościele i mysl przechodzi „jestem w Kosciele i sprzedaje dusze szatanowi”. Przychodzą też różne myśli przeklinające inne osoby, obrażające je, życzące im śmierci, piekła. Np. brat zakaszle sobie i wtedy mi przychodzi myśl „niech go piekło pochłonie”. Fakt kiedyś też mnie wkurzało że jest cicho i ktoś nagle zakaszle ale żeby życzyć mu śmierci? Przychodzą mysli przeklinające Boga np. Bóg to ch*j. Itp. Wtedy gdy przychodzi jakaś natrętna myśl, to modlę się do Boga, mówię że nie chce go obrażać, że nie chce służyć szatanowi. Z czasem doszło do tego że sam mówiłem modlitwę, a nie było myśli. Tylko że też „wywoływałem” te myśli żeby mówić modlitwę ( może to jest z nerwicy? ). „Wywoływanie” w ten sposób że mówiłem że „nie sprzedam duszy szatanowi” kilka razy i wtedy przychodziła myśl że sprzedam. I tak ciągle. I ciągnie się to i ciągnie od 4 miesięcy! Już nie mam siły. I jak to przyjdzie to obwiniam siebie że sam chciałem, rozmawiam z mamą, chodzę do spowiedzi. I tak dalej. Niby już przechodzi, niby wszystko dobrze, wywołuję myśl i znowu to samo… Nie mogę przestać o tym myśleć po prostu. Nie mogę się skupić na nauce zbytnio. W ogóle opuściłem się w nauce. Uczę się tylko tego co muszę, ciągle tylko „zajmuje się myśleniem”. Nic mi się nie chce. Tylko czasem oglądać mecze. Oczywiście jak przychodzi Tosię denerwuję, spinam się, po jednym dniu to mnie polało na głowie koło uszu, no wiecie gdzie to jest. http://ifotos.pl/zobacz/glowabokd_rrswnhq.jpg/ Brałem tabletki uspokajające firmy Labofarm ziołowe. Bardzo mi to przeszkadza w rozmowie, w szkole. Przykładowo coś mówię i nagle przychodzi myśl. Zatrzymuję się, i mówię modlitwę do Boga szeptem pod nosem i kontynuuję dalej to co miałem mówić. Oczywiście każdej myśli towarzyszy lęk mniejszy lub większy. Największy lęk przychodzi gdy jest myśl że sprzedaje dusze szatanowi. Przy modlitwie przychodzi ta myśl i wtedy jest najgorzej. Albo że „najłatwiej będzie ulec tej pokusie”. I rozmyślania, bo probuje to odwrócić jakoś, i sobie mowie że nie chce isc do piekła. Itp. Czasem mi przychodziły myśli że to mi jest obojętne gdzie pójdę… W szkole chodzą tacy ludzie „wzorowani na satanistów” czyli nie wiem czy są satanistami ale mają na koszulce/plecaku pentagramy, pokazują „rogatą dłoń” jak pozują klasami do zdjęcia, chodzą na czarno ubrani. I tym się też przejąłem. I jeszcze trochę się bratem przejąłem bo chodzi z nim do szkoły do klasy z którą mają WF taki koleś mówił mi brat że chyba jest satanistą, chodzi na czarno ubrany. Popatrzyłem sobie na nk.pl na jego zdjęcie, jakis diabeł wymalowany na czarno miejsce zamieszkania: Hell… I takie sytuacje mnie niepokoją. Powiecie, spróbuj się nie przejmować. Starałem się już prawie że przechodziło, i był jakiś impuls że się to odnawiało. W pewnym momencie mi się to przypomina i znowu… Przykładowo wczoraj byli u nas wujkowie, i graliśmy z kuzynem w ping-ponga i wszystko dobrze niby. I mowi kuzyn że gramy do 11, ja mówię na głos do niego że ogram go do 0. I wtedy przychodzi mi myśl „tak mi dopomóż szatan”… i wtedy lęk, nerwy, mowienie pod nosem że tego nie chciałem itp. Lub oglądam mecz Manchester United – Chelsea, przydomek ManUtd to „czerwone diabły” – to przyszła myśl że szatan im pomaga, że będę prosił szatana o to żeby wygrali mecz… Albo na sprawdzianie z matematyki, mało umiałem i wtedy przychodziła myśl „Szatanie, pomóż…”. To bardzo męczące. Tutaj kończy się opowieść o myślach. Mam 16 lat, chodze do 1 klasy liceum, jestem raczej z natury nieśmiałym człowiekiem. A te myśli jeszcze bardziej zniszczyły mi życie. Czasem miałem takie myśli że nic mi się nie chce, itp. Coś w aluzji do samobójstwa chyba… Jestem bardzo wierzącym człowiekiem, z rodziny katolickiej i nie chce mieć nic wspólnego z szatanem. Dodam jeszcze że mam taki wstydliwy problem że jak przychodzę do szkoły to mam zawsze biegunkę, z nerwów, bo jak jestem w domu to nic się nie dzieje biorę te laremidy i uspokajające. Jak mam coś powiedzieć na środku klasy to trzęsie rękami, już wiercenie w brzuchu itp. Proszę o pomoc jak sobie z tym radzić, bo momentami już nie mam sił. I czy to jest NN? Pozdrawiam serdecznie.
×