Skocz do zawartości
Nerwica.com

gusior

Użytkownik
  • Postów

    10
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez gusior

  1. no i czytajcie dokładnie wypowiedzi innych ;P
  2. według mnie dobry psychiatra potrafi dobrze zrobić to wszystko :)
  3. Spójrz na to co piszesz. Postaw się teraz w sytuacji kogoś do kogo skierowałeś te słowa. Wyobraź sobie, że jesteś tą osobą. Co czujesz?
  4. Też wiem o tym z doświadczenia, ale to nie znaczy, żeby dołować kogoś kto jest szczęśliwy, bo udało mu się uwolnić. Tak czy siak pokazałaś, że da się z tego wyjść. Nie ważne co będzie za rok, liczy się tu i teraz. Wierzę, że i mnie też się w końcu uda :)
  5. i po jaką cholerę demotywujecie dziewczynę?! Jaki to ma cel? Dajcie spokój! Cieszcie się razem z nią, a nie snujcie już czarne scenariusze, nie skazujcie jej od razu na porażkę. Każdy człowiek jest inny, dlaczego niby ją ma spotkać to co Was? Zamiast napisać: "To świetnie!" piszecie takie totalne niszczące dobry nastrój bzdety... Ode mnie do Ciebie jestem.fajna: Bardzo super! Oby więcej było takich arcyświetnych wiadomości na forum, a mniej autodestrukcyjnych myśli. Grunt to mega pozytywne nastawienie :)
  6. Co do myśli samobójczych to mogę polecić Ci pewien utwór. Nawet jeśli nie lubisz tego typu muzyki to i tak wsłuchaj się w niego patrząc w tekst. Jakby co stworzyłem tłumaczenie na język polski. Chodzi o utwór zespołu A Perfect Circle - The Outsider. Uświadamia, że myśli samobójcze są po prostu bezsensowne. Mówi o tym dość dosadnie, wręcz wyzywa człowieka z takimi myślami, ale potem uspokaja słowami: "Czemu się tak spieszysz? Na każdego przyjdzie pora." Autor nie atakuje "szczerze", on tak naprawdę martwi się o stan bohaterki tekstu (to jest tekst skierowany raczej do kobiety, ale to nie jest bardzo ważne). Tymi atakami przeinterpretowuje swoje myśli. Robi wszystko aby dotrzeć do tej kobiety. link do utworu na youtube: link do tekstu: http://teksty.org/a-perfect-circle,the-outsider,tekst-piosenki moje tłumaczenie na polski (zdaję sobie sprawę, że pewnie popełniłem gdzieś błędy): użycie niekomercyjne "Pomóż mi (zrozumieć) jeśli potrafisz, To wszystko nie jest sposobem w jaki wyrażam zdenerwowanie Czy mogłabyś pomóc mi zrozumieć, dlaczego oddałaś się tym wszystkim lekkomyślnym, mrocznym pragnieniom? Znowu okłamujesz sama siebie Ty samobójcza kretynko Pomyśl o tym To nie jest Twoja wina Co jeszcze muszę zrobić, żeby do Ciebie dotrzeć skarbie? Dlaczego w ten sposób wszystko to odrzucasz? Co za syf Dlaczego wciąż chcę na Ciebie patrzeć? Odłącz i zniszcz Jeden z pocisków Czemu się tak spieszysz? Na każdego przyjdzie pora. Leczona Królowo dramatu obrazująca perfekcyjną drętwą wojowniczość narcystyczna Królowo dramatu pragnąca sławy i całego tego kryzysu" (ten fragment jest przeobrazowaniem całego tego problemu. Pokazuje on sposób myślenia ludzi, którzy nie mają pojęcia czym jest depresja, myśli samobójcze, problemy psychiczne) Teraz w zasadzie powtarza się to co było wcześniej. Ważna jest jeszcze końcówka: "If you choose to pull the trigger Should your drama prove sincere Do it somewhere far away from here Jeśli jednak wybierzesz pociągnięcie za spust aby udowodnić, że Twój dramat jest szczery Zrób to gdzieś daleko stąd!" Mocny tekst, ale prawdziwy. Mam nadzieję, że zrozumiesz co autor chciał przekazać, mam nadzieję, że Ci to pomoże, że przestaniesz za wszystko obwiniać siebie. Mam nadzieję, że dojdziesz do wniosku, że to wszystko nie ma sensu, że mimo najgorszych problemów trzeba żyć, być cierpliwym, bo w końcu się z nich wyjdzie i zacznie się żyć pięknie. Powiem Ci, że sam miewałem myśli samobójcze (przyznam, że nie były one bardzo mocne, ale naprawdę miałem dość tego wszystkiego). Jednak gdy wsłuchałem się totalnie w ten utwór i zrozumiałem tekst, dotarło do mnie, że takie myśli są chore i nie na miejscu. Nieważne w jakim stanie jestem, co mi dolega itd., trzeba żyć zanim śmierć sama przyjdzie, nie ma powodu zapraszać jej wcześniej. Żyj, bądź sobą i rób to co kochasz. pozdrawiam
  7. Świetnie, że dałaś sobie radę :) Czemuż niby miałabyś sobie nie dać, prawda? Pamiętam swój pierwszy lot. Rok temu na wakacjach Dokładnie tak jak w Twoim przypadku, dopóki samolot nie wystartował strasznie, ogromnie się bałem i stresowałem. Potem już totalny luz, wręcz ekscytacja, że latanie jest takie wspaniałe. Niesamowite przeżycie. Po miesiącu leciałem drugi raz, najbardziej dręczyła mnie myśl, że trzeba tak długo czekać przed wylotem (około 2 godziny). Nie lubię takiego bezczynnego czekania. No ale wytrwałem, wsiadłem do samolotu i od razu całkowita zmiana nastroju :) Wiem, że jeszcze nie raz polecę, bo uwielbiam to. Najbardziej lubię lądowanie, to nagłe uderzenie o płytę lotniska Też zależy jakim samolotem się leci, ja leciałem małym Boeingiem i było to naprawdę bardzo odczuwalne. Latanie samolotem jest lepsze niż te wszystkie rollercoastery. Na żadnym nie bawiłem się tak dobrze jak podczas lotu :)
  8. dokładnie. rób co masz robić, nie daj sobie wejść na głowę
  9. Co do głębokiego oddychania to raczej nie powinno się tego robić w trakcie ataku paniki. Tu jest artykuł na ten temat. Opisane w nim są nowe badania dotyczące astmy i zespołu lęku napadowego. http://www.eurekalert.org/pub_releases/2010-12/smu-nbt122010.php Po krótce chodzi o to, że głęboki oddech zwiększa ilość tlenu we krwi, a wypycha z niej dwutlenek węgla. Wydawałoby się, że wszystko jest OK, ale to właśnie tlenem można się nieźle naćpać. Według tych badań należy starać się oddychać powoli, raczej płytko. Po prostu trzeba opanować oddech, nie pozwalać na głębokie wdechy, bo one prowadzą do hiperwentylacji. Małe stężenie dwutlenku węglu w krwi powoduje pogorszenie, zaczyna nam się bardziej kręcić w głowie co potęguje panikę. Według mnie ma to sens. Przetestowałem to na sobie nie jeden raz (zapewne i tak do końca nie wiem jak oddychać). Zauważyłem, że faktycznie, gdy biorę głębokie oddechy to zaraz widzę mroczki przed oczami, kręci mi się w głowie i panikuję bardziej. Natomiast gdy uda mi się opanować oddech, skupiam się na nim, oddycham "normalnie" to atak szybciej mija. Wiem też, że nie którzy w czasie ataku oddychają do torebki papierowej. Dzięki temu nie wdychają takich ogromnych ilości tlenu jak normalnie, nie pozwalają na obniżenie poziomu CO2 w krwi. Nie jest to oczywiście wyrocznia. CART to wciąż badania. Ja tylko piszę jak to wygląda z mojej perspektywy, z mojego doświadczenia pozdrawiam :)
  10. Witam, Komu się chce czytać jak wyglądały moje perypetie z atakami paniki to proszę bardzo, zachęcam do lektury Kto nie ma czasu czytać tego wszystkiego może od razu przejść do końcówki postu, do sedna sprawy. Post ten jest przedstawieniem mojej historii, ale także i prośbą o pomoc, o informację. Mam 21 lat, walczę z atakami paniki półtorej roku. Wszystko zaczęło się na wakacjach 2010 roku, idąc ulicą dostałem pierwszego mocnego ataku wprowadzającego kompletny chaos. Najbardziej było widoczne kołatanie serca. Przez koszulkę widziałem jak wali, jak próbuje rozsadzić mi klatkę piersiową. Wylądowałem na SORze, powiedziano mi, że nic mi nie jest. Wróciłem do domu. Dwa dni później wyszedłem no i musiałem zawrócić po przejściu 200 metrów. Przyczyny można się domyślić. Kompletnie nie wiedziałem co mi jest, poszedłem do znajomego dobrego lekarza, on zrobił mi sporo badań, spirometrię (jestem astmatykiem) i EKG. EKG wiadomo, OK, serce sprawne w 200% :) Spirometria wyszła nieco słaba, zatem uznaliśmy, że to zaostrzenie astmy połączone z lekką nerwicą. Zacząłem konkretne leczenie pod tym kątem, dodatkowo zlecono mi abym brał leki ziołowe na uspokojenie, pił dużo melisy itp. Tak robiłem, po wakacjach wróciłem na studia, trochę się poprawiło. No ale od początku grudnia znowu wszystko zaczęło się walić. Mój stan szybko się pogarszał. Bałem się podróży pociągiem (nie studiuję w miejscu zamieszkania), kilka z nich było dla mnie istnym koszmarem Wszystko kompletnie się zawaliło po dla mnie bardzo traumatycznym przeżyciu, po przedwczesnej śmierci mojego psa. To było na początku stycznia. Potem miałem okres, że przez kilka dni codziennie dostawałem mocnych ataków, opuszczałem zajęcia, wracałem z drogi na uczelnię. Warto zauważyć, ze wciąż nie wiedziałem co mnie tak naprawdę dręczy. Postanowiłem przerwać studia, nie było sensu się męczyć, wróciłem do domu i znowu poszedłem do lekarza. Tym razem zrobiłem więcej szczegółowych badań, które nic nie wykazały. Nie wiedziałem co z tym zrobić, byłem na krótkiej wizycie u psychiatry. Spytałem go o radę, on odpowiedział, żeby ćwiczyć wychodzenie z domu i całą resztę, ogólnie ćwiczyć życie. Postanowiłem tak robić. Studia i sesja ( :) ) przestały być moim zmartwieniem, więc pomyślałem, że wyjdę z tego sam, bez pomocy psychologów itp. Początkowo było naprawdę ciężko, ale z czasem się poprawiało. Na wakacje pojawiła się możliwość wyjazdu do luźnej pracy w ogrodzie z Szkocji. Czułem się już na tyle pewnie, że skorzystałem, szczególnie, że nie poleciałem tam sam, tylko ze starszym bratem. Tam było świetnie, prawie całkowicie zapomniałem o tym co mi się działo. Dokładnie po miesiącu pobytu w Szkocji trochę się przeziębiłem, długo trzymała mnie podwyższona temperatura, po kilku dniach takiego leżenia w łóżku i kurowania się, siedząc wieczorem w chatce dostałem mocnego ataku paniki, takiego jak pierwszy, który miał miejsce dokładnie rok wcześniej. Mimo, że to była godzina 22 poszliśmy z bratem do ludzi, u których pracowaliśmy i mieszkaliśmy, ci (jako że są świetnymi ludźmi :) ) bez wahania postanowili zawieźć mnie do lekarza. No i tu nastąpił, można powiedzieć, przełom. Nieduży, ale jednak. Miałem takie szczęście, że trafiłem na lekarza, który znał się na rzeczy i miał już z czymś takim styczność. Powiedział mi, że to był atak paniki. No i zostałem oświecony, wyszukałem na ten temat masę informacji w internecie, zrozumiałem co mi dolega. Wróciłem do Polski, zacząłem stosować się do rad innych ludzi siedzących w temacie, wróciłem na studia (zaocznie), daję sobie jakoś radę. Raz jest lepiej, raz gorzej. Mam takie okresy, kilkanaście dni jest w miarę OK, potem się to zmienia, pojawia się lekka depresja, trudniej panować mi nad emocjami i myślami. Przyznam, że od wakacji nie miałem tak mocnego ataku. Jakoś daję sobie z tym radę. Staram się robić jak najwięcej rzeczy, które mnie odprężają. Rozwijam swoją pasję, coś co kocham, czyli grę na gitarze, ogólnie interesuję się akustyką, pod tym właśnie kątem studiuję. Głównym problemem jest to, że żyję w ciągłym strachu, totalnym napięciu. Niby nie myślę o przyszłości, ale czuję jakbym cały czas na głowie nosił fortepian. Czytałem niedawno wywiad z neurologiem z Włoch (artykuł w dodatku do GW) o atakach paniki. Z niego sporo się dowiedziałem. Uznałem, że muszę iść do lekarza - neurologa lub psychiatry. Jednak zwlekałem z tym, przekonywałem się, że dam sobie radę sam, że wyjdę z tego całkowicie. No ale nie udaje mi się. Jestem cierpliwy, gra na gitarze tego mnie nauczyła (kto gra na jakimś instrumencie to prawdopodobnie wie o co chodzi :) ). Wiem, że aby widzieć efekty potrzeba sporo czasu. Postanowiłem w końcu zebrać się w sobie i po prostu znaleźć jakiegoś lekarza, który ma pojęcie o leczeniu ataków paniki. Bardzo chcę z tego wyjść, strasznie ciężko żyje mi się z tą presją, nie potrafię sam się jej pozbyć. W końcu pewnie by mi się udało. Zajęłoby to pewnie kilka lat, nie mam jednak tyle czasu. Póki jestem młody to chcę żyć pełnią życia, nie chcę dłużej sam siebie ograniczać. W tym momencie pojawia się moja ogromna prośba do Was, drodzy forumowicze. Poszukuję lekarza (neurolog bądź psychiatra), który zna się na rzeczy, ma jakieś doświadczenie w leczeniu ataków paniki. Psycholog czy psychoterapeuta nie wchodzi w grę (odwiedziłem już dwóch różnych). Proszę Was o informację, o namiary na takich lekarzy w Krakowie. Może to też być Tarnów czy Rzeszów (także miasta pośrednie). Będę ogromnie wdzięczny za każdą pomoc. pozdrawiam, Krzysiek :) -- 25 sty 2012, 18:46 -- naprawdę nikt? Nikt nie korzystał z pomocy psychiatry w Krakowie albo nie wie o kimś dobrym? Przyznam, że samemu, bez znajomości ciężko znaleźć sprawdzonego lekarza, dlatego tutaj postanowiłem napisać. W ogóle coś mało wyświetleń. Może źle nazwałem temat, odstraszyłem na starcie, że będę przynudzał, smucił i użalał się nad sobą No, ale poza przynudzaniem nie ma w tyn nic innego :)
×