Witam Was ! :) Postanowiłam tutaj napisać, bo jest to właśnie jeden z moich sposobów radzenia sobie z tym dziadostwem. Moje ataki wyglądały bardzo rożnie. W ogóle moje nerwica kiedyś wyglądała 'normlanie'. Jak zwykły stres - bezssoność, skok adrenaliny, dreszcze , .. Od jakiegoś czasu (mnije więcej 2 lata) pojawiło się uporczywe myślenie o głowie. Wynikało ono stąd, że pojawiały się okropne stany - zawroty głowy, ciepnięcie głowy i kończyn, poczucie, że stracę przytomność, uczucie , że coś rozlewa się po mojej głowie, jakbym miała wylew! do tego ataki uczucie gorąca. Najczęściej zdarzało się to w autobusach/tramwajcach/ w kościele (do którego już przestałam chodzić), w sali zajęciowej - koszmar! Nie potrafiłam sobie z tym poradzić i wpadałam w panikę. Razu pewnego dopadło mnie w kinie. Skończyłam na Oddziale Ratunkowy, ledwo stojąc na nogach, czująć, że cierpnie mi ciało i że najprawdopodobniej umrę (tak - optymistyczne myślenie ). OCzywiście zostawili mnie n aobserwacje - EKG, konsultacja z neurologiem, ciśnienie (ogólnie mam niskie - np 95/65 , a podczas ataku skoczyło mi na 130 / 95!!) i badania krwi - wszystko ok!. Po tym powiedziałam "dość" - skoro lekarze nie widzę przyczyn , to sama poszperam w necie. Dowiedziałam się, że to objawy nerwicy. Poszłam do psychiatry (niestety była to Pani , jak to mówią "psychodynamiczna", której metody niekoniecznie od mnie trafiły...) i potwierdziła, że najprawodopodobije to objawy nerwicy.
Co mi pomagało - otóż radziłam sobie z tym zwykłym "tłumaczeniemm sobie", że nic mi nie jest i że zaraz przejdzie. To naprawdę pomagało. Dodtakowo głębokie oddechy. Napady się nie potęgowały a w miarę wyciszały. TAk, że mogłam przeżyć dzień jako tako...
Teraz próbuję sobie pomóc inaczej - otóż te objawy które miałam, mam już jak wspomniałam od około 2 lat. Od kilku dni zaczęło mi się coś innego i jestem ciekawa czy ktoś z Was miał takie objawy, bo kiedy dowiaduje się, że tak, to działa uspokająco - wiem, że to kolejna odsłona tego dziadostwa. Otóż dopadło mnei znnane wcześniej uczucie słabości. Stwierdziłąm , że czym prędzej wracam do domu. Ledwo kontaktowałam co się dzieje. Dodatkowo pojawiły się jakby bóle mięśni. Torebka którą niosłam wydawała się okropnie ciężka. Wsiadłam do autobusu - kilka oddechów, spokó i trochę lepiej. Już od końća dnia czułam się jednak źle. Wczoraj od ran a miałam usick w głowie i w skroniach. W ogóle czuję jakby całą głowę mi coś stale ściskało. i ten brak czucia w rękach i nogach + ich cierpnięcie - brrrr. Ponadto nie czułam połowy twarzy. Oczywiście poleciałam do łażienki sprawdzić czy mnie nie sparaliżowało na twarzy , ale wszystko ok. Później ścierpła mi druga część i również nie miałam w niej czucia. Dodtakowo mam ból w okolicy szyjnej kręgosłupa i potylicy. Wymyśliłam sobie, że pewnie przestawił mi się krąg w kręgosłupie i naciska na coś, co powoduje cierpnięcie ciałą :] Chociaż zapewne to znowu nerwica. Teraz staram się zrelaksować i o tym nie myśleć ,, chociaż miałam dzisiaj już 3 ataki strasznej paniki, że zaraz stracę władzę nad ciałem.
Pozdrawiam wszystkich!