Skocz do zawartości
Nerwica.com

Maciek_36

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia Maciek_36

  1. Witajcie Opowiem wam krótko swoją historię. Najpierw coś o mnie. Mam 36 lat, wolny zawód (dobrze płatny). Kochająca narzeczona (w tym roku się hajtnę), półroczna córka. Zero długów, własne mieszkanie, samochód... żyć nie umierać jak to mówią. A mimo wszystko w środku we mnie był pełen kocioł nienawistnych myśli, żądnych zemsty, dyszących złością i wizją szlachtowanych gardeł. W 2008 roku we wrześniu zostałem zwolniony z pracy. Coś okropnego. Wyrzucony po 4 latach pełnego oddania się firmie, rzucony jak za przeproszeniem pierdolona zużyta szmata do kubła na zużyte rzeczy w którym leżą brudne majty i skarpety. Fatalne uczucie. Przez miesiąc nie kumałem co jest grane, smutki zalewałem alkoholem, ale nie że piłem do nieprzytomności, po prostu sobie popijałem wieczorami żeby mi zaszumiało wesoło w głowie, grałem w gry, słuchałem muzyki i w ten sposób się wyluzowywałem. Po 1,5 miesiąca puknąłem się w głowę i zacząłem szukać pracy. Po 5 miesiącach od zwolnienia, w dniu 1 marca 2009 roku poszedłem do nowej pracy. Brak mi słów żeby to opisać, trafiłem po raz pierwszy w życiu na wampira, toksycznego skurwiela pracodawcę (jeden ze wspólników, znane nazwisko, jakbym powiedział kto to jest to byście od razu skojarzyli nazwisko, świnia jakich mało - to nie tylko moje zdanie). Wytrzymałem tam 4 miesiące, od razu stamtąd uciekłem w lipcu 2009 i poczułem wolność. W tym czasie w mojej głowie się urodziło, że muszę tym wszystkim świniom pokazać kim jestem. Zdałem z bardzo dobrym wynikiem egzaminy zawodowe, zostałem wpisany na listę osób uprawnionych i założyłem własną działalność gospodarczą, którą prowadzę do dnia dzisiejszego. Razem z moim kolegą coraz poważniej zastanawiamy się nad założeniem spółki żeby jeszcze bardziej zmaksymalizować efekty. To czego mojemu koledzę nie mówię i klientom to fakt, że kieruję się zemstą, chcę się zemścić na moim byłym pracodawcy (Warszawa w tej branży jest mała, na 100% go spotkam) i na tym ćwoku z drugiej pracy, chcę im pokazać kto kogo ustawia po kątach. Teraz przejdę do tego co się działo dalej. Ten wstęp miał na celu pokazanie jak silny konflikt i nieuporządkowane myśli powodują rozpieprzanie głowy i rodzą nerwicę. W maju 2011 roku dostałem bardzo silnych zawrotów głowy, które mi towarzyszyły do końca czerwca. Byłem dosłownie na skraju szaleństwa, robiłem sobie badania podstawowe, echo serca, ekg (wszystkie badania ok.). Mierzyłem sobie ciśnienie, które w okresie ataków paniki (zawroty, suchość w ustach, wrażenie omdlewania, wrażenie bliskiego zawału/udaru, pełna depersonalizacja, tachykardia i inne) było bardzo wysokie, ale potem spadało do normalnego poziomu. W lipcu wyjechałem z Warszawy do domu rodzinnego i tam ogromna ulga. Codziennie robiłem po 20-25 km na rowerze, zero alkoholu, zero papierosów (wtedy rzuciłem) czułem się DOSKONALE. Urodziła mi się córka. We wrześniu wróciłem do Warszawy z dziewczyną i dzieckiem. Od tamtego czasu do dnia dzisiejszego miałem tylko dwa ataki. Panuję nad nimi w ten sposób że wiem, że nic mi nie grozi, że to tylko moja głowa jest matką tych sytuacji. Pomogło mi czytanie mnóstwa anglojęzycznych stron w temacie lęków i ataków paniki. Dzięki temu nad tym panuję, chociaż często czuję gulę w żołądku i niepokój (zwłaszcza rano) to jednak szybko udaje mi się to spacyfikować. Nadal jednak do końca nie wytępiłem zmory która mnie dopadła, chociaż nie jest już aż tak dokuczliwa jak pół roku temu. Nigdy nie byłem ani na psychoterapii, ani nie brałem żadnych leków. Jeśli jednak to wróci, to nie będę się wahał żeby z tego skorzystać bo wiem jak to może spowodować, że życie codzienne jest maksymalnie podłe.
×