ujmę to prościej: nie wiedzą co to znaczy, gdy wszystko się układa, jest ok i nagle nastrój dosłownie miażdży, paraliżuję. Jakby ktoś przywalił z bejzbola w łeb. Ledwo można sobie tyłek podetrzeć, a co dopiero pracować. W sumie się nie dziwie. Też nie mogłem tego skumać, dopóki mnie to nie dopadło.