Skocz do zawartości
Nerwica.com

aga91s

Użytkownik
  • Postów

    5
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez aga91s

  1. Dopiero idę do psychiatry, ale jak sami zobaczycie mam poważne problemy w związkach. W związkach jestem calkowitą egoistką i egocentryczką. Do tego stopnia potrzebuję zainteresowania drugiej osoby, że się okaleczałam w poprzednim związku. Miesiąc temu zostawił mnie facet, bo po prostu nie wytrzymywał. Byliśmy prawie dwa lata razem i na początku wytrzymywał wszystko myślał, że po prostu taki mam charakter i trzymał to wszystko w sobie. Nie raz mówił, żebym wybrała się do psychologa, że nawet pójdzie tam ze mną, ale nie zdawałam sobie wtedy sprawy, że mam aż taki problem. Wszystko zaczęło się tak naprawdę 4 lata temu od pierwszego poważnego związku. Jestem bardzo samotną osobą i jeśli już z kimś się zwiążę to jest on moim całym światem i skupiam się tylko na nim. W gruncie rzeczy ktoś pomyśli fajnie, że takie mam podejście do faceta, ale dopiero później się przekonuje jaka jestem naprawdę. Jestem chorobliwie zazdrosna, doszukuję się wszystkiego w niczym. Co by mi ktoś nie powiedział ja i tak czegoś się doszukam, żeby się obrazić czy wywołać kłótnię. A jeśli już jestem przy kłótni to jest dla mnie chleb powszedni. Uwielbiam się kłócić, paktycznie robię wszystko, żeby się pokłócić. Gdy krzywdzę kogoś w kłótni to jest dla mnie jak taki kop, który mobilizuje mnie do dalszego "pastwienia się" nad tą osobą. Ostatnio mój były powiedział, że ma dość rozmowy ze mną, bo jutro i tak będę inna i znowu zmienię zdanie. Moje zmienne nastroje, zmiany decyzji mnie po prostu dobijają. W związku potrafię kogoś kochać sekundę później nienawidzić. Na dzień potrafię zmienić zdanie z 10 razy, a większość decyzji nie umiem podejmować sama i muszę mieć wsparcie innych, żeby to oni za mnie zrobilil. Wg mnie zawsze mam rację, a nawet jak jej nie mam to się wykłócam, że ją mam. Wszystko musi być tak jak ja chcę, jeśli czegoś nie dostaję kolejna awantura. Muszę postawić na swoim i mieć ostatnie zdanie przy każdej dyskusji. Póki nie jestem w związku wszystko jest ok, ponieważ jestem sama, nie mam przyjaciół, rodzice żyją w innej bajce. Ale gdy już wchodzę w jakiś związek to całą sobą i wtedy dochodzi do konfrontacji. Gdy mi na kimś zależy to cholernie się boję stracę tę osobę i wychdozi na to, że robię wszystko by ją stracić nie wiedząc o tym. Boję się zawierać znajomośći, bo nie ufam ludziom. Boję się, że odstraszę wszystkich tym jaka jestem. Także mam nadzieję, żę psychiatra da mi odpowiedź co mi jest i będę nad tym pracować :)
  2. Hmmm.... może pomyślałbyś, żeby przejść się do psychologa? Taka rozmowa na pewno Ci pomoże, będziesz musiał popracować nad sobą. Dobrze, że to widzisz bo to połowa droga do sukcesu, żebyś coś z tym zrobił. Na pewno nam będzie lepiej pomóc, ponieważ zdajemy sobie z tego wszystkiego sprawę i chcemy żyć inaczej Mam nadzieję, że wybierzesz się kiedyś do psychologa i pomoże Ci na tyle, że zmienisz postrzeganie otoczenia i samege siebie. Tego Ci życzę z całego serca, jak się wybierzesz daj znać czy pomogło !
  3. Hmmm samotność owszem jest dla mnie głównym problemem ale też to, że jak w jakieś nawiążę jakieś relacje z kimkolwiek takie głębsze to robię wszystko, żeby je zniszczyć. Dla mnie to nie jest logiczne... Nie umiem rozmawiać nie umiem żyć z ludźmi w zdrowych relacjach. Mam zainteresowania, jednakże przy moim słomianym zapale przy niczym nie udało mi się zostać przed dłuższy okres czasu. Jest to spowodowane też niską samooceną. Interesuję się fotografią, kiedyś rysunkiem jednakże wiem, że jestem w tym beznadziejna i poddaję się. U mnie jest dokładnie to samo nie mam życia osobistego, tylko praca szkoła i komputer, potrafię 3 dni leżeć cały dzień w łózku nic nie robiąc. A Ty byłeś u jakiegoś specjalisty? Nie pozostaje mi nic innego jak odliczanie do spotkania z psychiatrą.... Dzięki wielkie za wsparcie !
  4. Masz absolutną rację twierdząc, że brakowało mi zainteresowania ze strony bliskich. Wydaje mi się, że moje zachowanie wynika z tego, że rodzice nie potrafią okazywać mi swoich uczuć, jedynie poprzez pieniądze i prezenty. Ojciec tak naprawdę nic o mnie nie wie, nie raz próbowałam do niego wyciągnąć rękę, ale to nic nie dawało, z matką może jest lepiej ale gdy mówię jej o problemach to ignoruje je. Głównie swoją miłość pokazują mi nowymi rzeczami, które mi kupują. Jeśli chodzi o rówieśników to np w dzieciństwie nie miałam takich problemów, jednakże tak naprawdę coś się zaczęło dziać w gimnazjum, kiedy brakowało mi miłości rodziców i tak naprawdę nie umiałam zatrzymać przy sobie żadnych ludzi, owszem bywały przyjaźnie jednak nie na długo. Moje zachowanie głównie się ujawnia w związkach, ponieważ wtedy ta osoba jest dla mnie najważneijsza w życiu i mam z nią caly czas kontakt. Wydaje mi się, że gdybym miała przyjaciół też bym się tak zachowywała wobec nich. Zgadzam się z tym, że zazdrość to lęk przed odrzuceniem. W tej chwili naprawdę czuję się bardzo samotna i nie potrzebna. Próbowałam sama się zmienić jednak nic to nie dało, ponieważ jest ta zła część mnei nad którą nie panują i która dominuje, nie umiem się zmienić. Poszłam do psychologa jednak gdy się zapisywałam wystraszyłam się. Boję się, że nie będą w stanie mi pomóc i będę musiała żyć samotnie. Dzięki za zainteresowanie!
  5. Mam dość poważne problemy ze sobą, zgłosiłam się już do specjalisty, ale chciałabym również poznać jak sobie inni radzą z podobnymi problemami. Jestem egoistką i egocentryczką. Z reguły sprawiam wrażenie silnej osoby, która jest całkowicie niezależna, jednakże to tylko pozory. Tak naprawdę boję się samotności i odrzucenia, jednocześnie robię wszystko, żeby moje relacje z ludźmi były najbardziej toksyczne jak się da. Wielką trudność sprawia mi poznawanie ludzi i zaufanie im. Z jednej strony chcę być sama, nie licząc na nikogo zaszyć się w domu, natomiast z drugiej strony chcę mieć mnóstwo znajomych, przyjaciół móc wychodzić z nimi czuć się potrzebna. Kolejnym problemem jest desperacka chęć bycia potrzebną i zauważaną, robiłam i robię rzeczy nie wyobrażalne, żeby tego dokonać (samookaleczanie się). Moje zmiany nastroju są dla mnie ogromną zmorą. Mogę być czymś maksymalnie podekscytowana by chwilę później z tego powodu płakać i dojść do wniosku, że jest to beznadziejne. W związkach w jednej chwili kocham kogoś a sekundę później już nienawidzę. Czuję jakby siedziały we mnie 2 różne osoby, jednak nie umiem zapanować nad tą złą. Jestem chorobliwie zazdrosna, doszukuję się wszystkiego co najgorsze w zwykłych rozmowach. Czuję się ciągle oszukiwana. Ranię najbliższych bardzo mocno, co niestety daje mi satysfakcję. Lubię zadawać bliskim ból i "pastwić" się nad nimi. Uwielbiam się kłócić, praktycznie robię wszystko, żeby ze zwykłej rozmowy dojśc do kłótni, gdzie będę mogła wyżyć się. Nie umiem rozmawiać twarzą w twarz, jeśli rozmawiam z najbliższymi przez internet mogę im powiedzieć najgorsze rzeczy jakie mogłyby paść w ich stronę, jednak bezpośrednio nie umiem im tego powiedzieć. Nie umiem również podejmować poważnych decyzji w życiu, bo co chwilę zmieniam zdanie. Mam do wszystkiego słomiany zapał. Póki jestem sama wszystko jest ok jednak jeżeli mam kontakt z bliskimi mi osobami (np. jeśli jestem w związku) to wszystko co najgorsze wychodzi na wierzch. To co jest we mnie niszczy mnie powoli. Próbowałam zmienić się, myślałam że to kwestia mojego charakteru jednakże nic nie umiem na to poradzić, nie umiem nad tym zapanować... Co sądzicie? Czy może też mieliście takie problemy i Wam pomogli? Proszę o odpowiedź.
×