Skocz do zawartości
Nerwica.com

phi

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez phi

  1. Witam wszystkich, no właśnie muszę się wyżalić bo może nie jest ze mną aż tak źle? Tzn czuję, że może powinnam iść do psychologa (kiedyś chodziłam, ale wtedy miałam powód wiecie taki namacalny i nie podważalny - rozwód rodziców. W końcu rzadko, które dziecko sobie z tym radzi, więc jest to wytłumaczalne, a teraz pójdę i co powiem? Czuje, że mam depresję? Dlatego zacznę może od was i wy mi doradzicie? Od jakiegoś czasu, w sumie zaczęło się to chyba kiedy odeszłam z ostatniej pracy, to było jakoś w październiku...Nagle z natłoku zajęć jaki dotąd miałam, z masą ludzi z którą miałam do tej pory do czynienia, zostałam sama...Cisza, ja, ja i ja...Próbowałam oczywiście wyrywać się z domu i nie siedzieć w nim, ale znajomych ubyło...Dlaczego? Otóz w lipcu większość z nas, a właściwie cała grupa poobraniała się na studiach (w tym ja) i prawie codziennie gdzieś się spotykali. Niestety były to pory dość wczesne, koło 12,11 a ja byłam wtedy w pracy. Na początku pisali, dzwonili, a ja po pracy (choć bywało to często koło 22) wpadałam do nich, a raczej do garstki z nich, którzy od tej 11 mieli jeszcze siłę...W końcu przestali pisać i dzwonić. I nie dziwcie się proszę godzinami mojej pracy, bo to był gorący okres. W końcu udało mi sie znaleźć nową pracę i od grudnia myślałam, że wszystko minie. Niestety...Praca, która na początku mnie cieszyła teraz stała się dość nudnym obowiązkiem. W ten weekend odnowiłam nawet kontakt ze znajomą z liceum, ale wierzcie mi, że poszłam tam na siłę i w sumie ona przyprowadziła swojego faceta (mojego kumpla, którego lubię, ale wolałam pogadać z nią a nie dzielić się z kimś innym...Więc musiałam radośnie się uśmiechać kiedy tylko oni się do sieie kleili i pytali co z moimi sercowymi sprawami...A z nimi kiepsko, bo od ostatniego toksycznego związku stronie od facetów jak mogę. Aaaaa...do tego naprawdę potrzebuję kontaktów z ludźmi bo oni dodają mi siły, chęci do życia, jakiś kolorów...a jak siedzę w domu np przez cały weekend to później mam natrętne myśli w stylu co będzie po śmierci i że kiedyś umrę. No cud, miód i orzeszki. Miałam również przyjaciółkę, która mieszka teraz dość daleko i nasze kontakty są dość ograniczone, a nasze ostatnie spotakania na żywo to mój szereg pytań co u niej, ona rzadko pyta co u mnie...Mam nawet wrażenie, że gdybym nie rzpoczynała nowych tematów to byłaby martwa cisza..co zresztą już doświadczyłam podczas spotkań z nią. Ostatnio też kumpela X chciała się spotakać ze mną i kumpelą Y. Wszystkie 3 się znamy. Przy okazji ta X chciała się spotkać z Y i wysłuchać jej rad, jako że Y jest od nas starsza...(chociaż moim zdaniem wiem nie ma wpływu na doświadczenie, ale X może tak uważać) Miałam nas umówić we 3,. Y rzadko ma czas, więc jako motywator powiedziałam jej, że X chce się jej poradzić. Miałyśmy gdzieś wyskoczyć w piątek. A tu po południu Y mi pisze, że X wpadnie do niej na herbatę pogadać, bo ona po południu musi iść na urodziny jakieś, a X też gdzieś wybywa...Ejjj poczułam się strasznie. Jakaś ominięta, nie brana pod uwagę, oczywiście przyjęłam do wiadomości ale się nie odezwałam. Brak aserytywności to mój problem. Zapisałam się w zeszłym tyg do szkoły tańca i chodzę tam prawie codziennie. Na początku było super, ale zauważyłam że każdy przychodzi tam ze znajomym, a ja sama jak ten palec...Ale chodzę coż mam zrobić. Wszystko mnie dobija, sama nie wiem za co się zbrać, nie widzę żadnego sensu w tym co robię i po robię. Do tego dochodzi jeszcze jedna paranoja, że jak gdzieś wyjdę z domu na dłużej to moja mama (bo mieszkam z mamą) będzie sama i będzie jej smutno. Choć wielokrotnie mówiła mi, że nie będzie jej przykro...Ale ja przecież wiem lepiej...Czy jestem bardzo pokręcona? Pozdrawiam forumowiczów
×