Witam!
Chcialam Wam przedstawic jaka jest sytuacja odnosnie psychiatrow w moim miescie poprzez wlasny pryzmat.
Lecze sie na depresje od grudnia 2005. Z dostaniem sie do psychiatry nie mialam problemu, dostalam numer tel od terapeutki i u doktor bylam niemal natychmiast. Tak bylo do listopada 2006, kiedy to dostalam recepte na leki na 2 miesiace ("do czasu nim znajdzie pani innego psychiatre") Z rokiem 2007 moja lekarz przeszla na emeryture. Moglam chodzic do niej dalej prywatnie, ale stwierdzilam ze nie bede wydawac kilkudziesieciu zlotych by otrzymac jedynie recepte z jej strony. Przychodni nie udalo sie "sprowadzic" innego lekarza psychiatry, ktory moglby przyjmowac aktaualnych jak i nowych pacjentow. Dostalam polecenie zebym zapisala sie albo "na aleje" albo do poradni kolejowej.
Nie mialam sily szukac nowego lekarza (mama zdobywala dla mnie jakos leki).
W marcu po kilkunastu probach, telefonach i wizytach w przychodniach mialam juz rozeznanie co do sytuacji pod tytulem: gdzie, jak i kiedy dostane pomoc lekarska? W Nowym Saczu sa 3 przychodnie do ktorych moge pojsc nie placac nic za wizyte, czyli na NFZ (na alejach, przychodnia kolejowa i na ul.Żółkiewskiego).
W przychodni kolejowej aktualnie przyjmuje jeden lekarz-mezczyzna, pani doktor robi specjalizacje, na wizyte trzeba czekac 1 miesiac (u pana).
Przychodnia na Żółkiewskiego: zapisy na lipiec.
Aleje: tu przyjmuje dwoch lekarzy, kobieta i mezczyzna. Ja uparlam sie na te kobiete. Przyjmuje ona raz w tygodniu przez 2 h maksymalnie 8 osob, ale zazwyczaj 7. Rejestracja od godziny 7. Co w praktyce oznacza ze ludzie stoja pod przychodnia od 5 rano, na zewnatrz przychodni.Pani z okienka mnie o tym poinformowala :)
Moja wyprawa do nowego psychiatry:
tej nocy zle spalam, ale bylam juz tak zdesperowana i nastawiona na pojscie tam ze wstanie z lozka o 3:50 nie stanowilo dla mnie wiekszego problemu (choc normalnie spalabym do poludnia). Bylo ciemno, ni zywej duszy na ulicach, tylko wycie mojej suczki za mna (kochana Kulka :*). Szlam ok 5 minut do przystanku ze strachem. Poprzedniego dnia nastawilam sie ze bede szla do przychodni na nogach co wyniosloby jakies pol godziny, ale na szczescie znalazlam jedno jedyne polaczenie autobusowe jakby wprost dla mnie :). Autobus sie zjawil, wsiadlam. Przejezdzajac obok przychodni uspokoilam sie bo zobaczylam przykucnieta postac obok drzwi przychodni. Wysiadlam po chwili z autobusu i szybkim krokiem pomknelam w strone przychodni. Godzina ok. 4:30 Bylam 3 (trzecia!!!!!) w kolejce. Co za szczescie Przykucnieta postacia okazala sie przesympatyczna starsza kobieta, siedzaca na krzeselku od 2 w nocy!!!!!!! (pierwsza w kolejce). Wiekszosc osob, ktore przychodzily mialo czapki, zimowe kurtki i buty, widac ze nie pierwszy raz koczuja pod przychodnia. Ja ubralam sie bezmyslnie cienko, wszystkich telepalo z zimna, chociaz byl 2 kwietnia. Pomyslcie jak zima tam musialo byc. Ludzie czekali w mrozie przez pare godzin!!!!!To skandaliczne. Przeciez przychodza tam ludzie chorzy psychicznie, w gorszym stanie niz ja, z gorszymi chorobami. Pomijajac nawet fakt choroby. Ludziom sie nalezy traktowanie ludzkie!Nazbieralo sie kilkanascie osob, a moze i wiecej, kazdy mial nadzieje, ze sie dostanie. Nie uwierzycie jak wszyscy cieszyli sie jak wreszcie przyszla jakas pani i otwarla drzwi. Co za cieplo poczulismy. Poprostu blogosc, wrecz wybawienie. Cudowne cieplo. Slyszalam, ze dawniej byl tam stroz, otwieral ludziom zeby nie marzli.
Teraz ide znowu w poniedzialek, w nastepny tj. 30 kwietnia wole nie probowac, bo moze p. doktor nie byc bo to tydzien dlugiego weekendu. Ubiore sie cieplo, moze wezme krzeselko i cos do poczytania
Przepraszam, za tak dlugi post, ale musialam wyrzucic to z siebie.
Jakie Wy macie doswiadczenia ze sluzba zdrowia??? Jak jest w Waszych miastach i miasteczkach??