Badziak,
Wydarzenia dnia codziennego owszem, w liceum miałem z powodu spóźnień i nieusprawiedliwionych nieobecności naganne zachowanie, na studiach też nie jest lepiej, budzik mnie budzi a ja zamiast wstać to dalej śpię, i o ile w przypadku wykładów ujdzie to z ćwiczeniami bywa kiepsko. Dobrze, że studia niepubliczne bo by mnie wywalili na zbity pysk już dawno. A co do ważnych wydarzeń to jeśli je już opuszczam to nie z powodu senności a stresu i nerwów. Mimo iż zwlekę się w takim przypadku z łóżka to i tak padam na pysk, niby wstanę, niby jestem ale mózg dalej śpi w łóżku, więc właściwie nie wiem po co wstaję jak i tak nie kontaktuję.
Pewnie, te wszystkie żeń-szenie, bilobile, wszystkie niemal apteczne bez recepty na poprawę koncentracji przełykałem i guan z tego. Na poprawę snu rzecz jasna nie łykałem, bo już w ogóle bym nie wstał. No a jako, że nie leczę się psychiatrycznie żadnych leków przez Ciebie wymienionych nigdy nie łykałem. Red bulle, Tigery odpadają, bo cierpię na delikatną ortoreksję (kiedyś skrajną) i już na samą myśl o wypiciu czegoś tak niezdrowego bierze mnie na wymioty.
Hormony tarczycy, jakieś badanie wysiłkowe i na poziom dotlenienia, bo mam lekko krzywy kręgosłup i myślałem, że naciska na płuco powodując niedotlenienie a te senność. Chociaż z nadmierną sennością mam kłopot od 8-9 roku życia, a wtedy przeca miałem zdrowiuśkie plecki. Pamiętam jak dziś, gdy miałem 11 lat powiedziałem mojej mamie, że z chęcią "bym położył się spać i już nigdy nie obudził, bo przynajmniej raz bym się wyspał". 11 lat miałem! Anemii nie mam, jestem nawet honorowym dawcą krwi, problemu z witaminkami i minerałami też nie mam, bo piję dużo ziół, co jakiś czas namawiam mamę by mi kupiła specyfik Ensure, który ma te wszystkie niezbędne związki.
Ogólnie to już się zaczynam poddawać, u mnie w rodzinie nikt takiego czegoś nie ma, może za leniwy jestem? Jakieś przeklęte geny mam.