Skocz do zawartości
Nerwica.com

Mleczyk

Użytkownik
  • Postów

    7
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia Mleczyk

  1. Witam, już powoli przestaje sobie z tym wszystkim radzić, mam myśli samobójcze; czy ktoś byłby tak łaskaw i po chłopsku, krok po kroku wytłumaczył jak dostać się do psychiatry na nfz? Wiem, że są jakieś 3 poradnie, jedna na Os. pod Lipami, jak to załatwić? Iść? Zadzwonić? A psychologa jak skombinować? Skierowanie wziąć od psychiatry czy co? I tak mniej więcej jeszcze koszt miesięczny leczenia podać, bo nie wiem czy mam już zacząć na leki oszczędzać czy też nie. Przepraszam, że (najpewniej) w złym ddziale, i że czekam nba gotowe ale ledwo co się zwlekłęm by ten post napisać, nie mam siły psychicznych i fizycznych by jeszcze gdzieś tam grzebać i kombinować. Z góry dziękuję za wszystkie odpowiedzi i pozdrawiam.
  2. Justice84, Pod opieką specjalisty nie jestem, bo w sumie trochę się wstydzę, poza tym nie wiem jak mam zacząć się leczyć, gdzie mam iść z NFZ, studiuję 320 km od domu rodzinnego, ale na wakacje jeżdżę do domu i nie wiem którym mieście się leczyć, jak to z tym ubezpieczeniem jest, legitymacja czy świstek z zakładu pracy rodzica, gdzie są jacyś porządni lekarze etc. Rzecz jasna kłopotliwy jest także brak gotówki, nie wiem czy miałbym kaskę na terapię i leki. A jak sobie uświadomiłem? W lodówce 2 rzeczy - kiełki brokuła i gotowana na parze (koniecznie!) brukselka. Do wszystkiego innego miałem obrzydzenie, chudłem w zastraszającym tempie, zasypiałem wszędzie gdzie się da, zacząłem opuszczać zajęcia, twarz opuchnięta, szara, wyglądałem jak obraz nędzy i rozpaczy. Sięgnąłem dna, no ale sam się odbiłem, jest dużo lepiej, nawet mięso zacząłem jeść, choć z dużymi oporami. Całkiem jednak się nie wyleczyłem i właśnie dlatego jestem ciekaw czy ktoś z was takie cuś miał. Badziak, tak jak w temacie "nerwica, bezsenność, zaburzenia snu" senność mam od 8-9 roku życia, w tej chwili jestem Honorowym Dawcą Krwi, wyniki mam bdb, trochę cukier za wysoki, choć cały czas w normie.
  3. Badziak, Wydarzenia dnia codziennego owszem, w liceum miałem z powodu spóźnień i nieusprawiedliwionych nieobecności naganne zachowanie, na studiach też nie jest lepiej, budzik mnie budzi a ja zamiast wstać to dalej śpię, i o ile w przypadku wykładów ujdzie to z ćwiczeniami bywa kiepsko. Dobrze, że studia niepubliczne bo by mnie wywalili na zbity pysk już dawno. A co do ważnych wydarzeń to jeśli je już opuszczam to nie z powodu senności a stresu i nerwów. Mimo iż zwlekę się w takim przypadku z łóżka to i tak padam na pysk, niby wstanę, niby jestem ale mózg dalej śpi w łóżku, więc właściwie nie wiem po co wstaję jak i tak nie kontaktuję. Pewnie, te wszystkie żeń-szenie, bilobile, wszystkie niemal apteczne bez recepty na poprawę koncentracji przełykałem i guan z tego. Na poprawę snu rzecz jasna nie łykałem, bo już w ogóle bym nie wstał. No a jako, że nie leczę się psychiatrycznie żadnych leków przez Ciebie wymienionych nigdy nie łykałem. Red bulle, Tigery odpadają, bo cierpię na delikatną ortoreksję (kiedyś skrajną) i już na samą myśl o wypiciu czegoś tak niezdrowego bierze mnie na wymioty. Hormony tarczycy, jakieś badanie wysiłkowe i na poziom dotlenienia, bo mam lekko krzywy kręgosłup i myślałem, że naciska na płuco powodując niedotlenienie a te senność. Chociaż z nadmierną sennością mam kłopot od 8-9 roku życia, a wtedy przeca miałem zdrowiuśkie plecki. Pamiętam jak dziś, gdy miałem 11 lat powiedziałem mojej mamie, że z chęcią "bym położył się spać i już nigdy nie obudził, bo przynajmniej raz bym się wyspał". 11 lat miałem! Anemii nie mam, jestem nawet honorowym dawcą krwi, problemu z witaminkami i minerałami też nie mam, bo piję dużo ziół, co jakiś czas namawiam mamę by mi kupiła specyfik Ensure, który ma te wszystkie niezbędne związki. Ogólnie to już się zaczynam poddawać, u mnie w rodzinie nikt takiego czegoś nie ma, może za leniwy jestem? Jakieś przeklęte geny mam.
  4. A ktoś z was może cierpi na coś takiego jak ortoreksja, czyli obsesję na punkcie jakości przyjmowanego pożywienia? Jak sobie z tym poradziliście? Ja w pewnym momencie doszedłem do takiego stanu, że niemal nic nie jadłem, a i teraz jak sobie z tego zaburzenia sprawę zdałem bardzo mało jem. Jeszcze nie nabawiłem się anemii czy czego tam, bo znam się na ziołach i dużo ich piję (np. pokrzywa - żelazo, wapń, krzem), ale ważę w tej chwili 60 kg przy wzroście 183 cm, i wyglądam bardzo chudo. U mnie przyczyną były skromne fundusze, ciągle musiałem każdą złotówkę oglądać 3 razy a potem i tak chować do portfela. No a że miałem notoryczne kłopoty z brzuchem, biegunki, wzdęcia, zatwardzenia musiałem wybierać takie produkty po których się czułem dobrze lub neutralnie. Niestety po chemicznym jedzeniu mam takie właśnie objawy, więc jak już wspomniałem niemal nic w pewnym momencie nie jadłem. Kiełki, surowe warzywa a tu trzeba kilka km na uczelnie pieszo zapieprzać, wysilić mózg by słuchać, potem wrócić. Żołądek strasznie mi się zmniejszył, apetyt słaby. Ciągle jak coś kupuję to patrzę po składach i w końcu zdarza mi się z jedną rzeczą wrócić ze sklepu i jak tu funkcjonować? Ciągłe zadręczanie się czy to co zjadłem było zdrowe? Pożywne? Czy nie miało za dużo E? Wyrzuty sumienia, potem głodzenie się by usunąć "toksyny". Jak sobie z tym poradzić? Musze dodać, że cierpię na depresję a ciągłe niedojadanie jeszcze u mnie ją pogłębia. Trochę to chaotycznie wszystko, no ale nie wiem jak sensownie opisać swój problem.
  5. 21 lat, depresja od 15 roku życia, zdałem sobie z niej sprawę mając lat 17, nie leczę się.
  6. Mam to samo co autor tematu. Słodyczy i słodzonych napoi nie spożywam w ogóle, bo nie zjem kulturalnie 2-3 ciastek i szklanki 7up tylko wszystko od razu zeżrę i wypiję. Żadnego umiaru. Jakbym pił alkohol to pewnie nie 1-2 kieliszki tylko chlałbym aż do zarzygania, aż padnę nawalony pod stół. I te dążenie do perfekcji, do ideału którego się nie osiągnie. Za ile rzeczy w swoim życiu się nie brałem, bo wiedziałem, że nie doprowadzę ich do moich chorych, wyimaginowanych "standardów", do poziomu który mnie zadowoli. Wszystko chciałbym od razu, jak nie widzę szybko efektu to mnie szlag trafia. Choć na przykład jedząc cebulę czy pijąc ziółka na poprawę stanu włosów nie frustruję się nie widząc natychmiastowych efektów. Ucząc się nudnych rzeczy na kolokwium bierze mnie cholera, gdy mi nie chcą wejść do głowy i zaraz zostawiam naukę i biorę się za coś innego a w innym znowuż przypadku brak efektów mi nie przeszkadza, czego nie rozumiem.
  7. Wszyscy tu piszecie o bezsenności a może ktoś ma problem z nadmierną sennością? Bo ja potrafię przez kilka dni z rzędu nic wielkiego nie robić, żadnego wysiłku fizycznego czy umysłowego, śpię twardo po 8-10 godzin a mimo to ledwo zwlekam się z łóżka. Nie pamiętam kiedy ostatni raz w swoim życiu się wyspałem, i to tak na serio - od zawsze właściwie chodzę niewyspany, nawet jak nie chorowałem na depresję. Nic nie pomaga - myślałem, że jestem za mało aktywny, więc zacząłem ćwiczyć - nic nie pomogło, no to może za dużo komputera - przez 2 bite miesiące nie korzystałem i nic, może zmiana diety? Nic, nic, nic. Kładę się o 21, zasypiam po ok. 10 minutach, bez budzika ledwo żywy budzę się o 10. Z budzikiem o 5:30 też ledwo żywy. Nie ma znaczenia ile śpię. Krew w normie, wszystkie badania także. Dodać muszę, że żadnych leków nie przyjmuję, kawę piję kubek raz na 2-3 tygodnie. Znalazł ktoś jakieś remedium?
×