Już jako dziecko byłam nadpobudliwa. Przewrażliwienie i dziecięcy pesymizm, który pozostał mi do tej pory. Około 5 lat temu w szkole średniej wpadłam w "traumę"- około 3tygodniowa bezsenność, po prostu zero snu w nocy, potliwość, kołatanie serca, "wewnętrzna zmora". Myślałam, że umrę. Wtedy pomógł mi psychiatra i w dwóch tygodni wyszłam z tego. Wtedy brałam Afobam i Fevarin (to akurat krócej). I tak żyłam sobie przez te kolejne lata od tego incydentu jako nadpobudliwa nastolatka z ciągłym dołem, myślami o bezsensie ludzkiej egzystencji i swojej małości, i beznadziejności. W międzyczasie brałam różne specyfiki okresowo (od benzodiazepin poczynając, skończywszy na specyfikach z grupy wychwytu zwrotnego serotoniny, które na mnie osobiście działają delikatnie mówiąc źle).
Jestem na 3 roku studiów, mam prace obecnie, ale co z tego?3 m-ce temu horror powrócił- jak z podziemi. Jestem od tygodnia na L4 i czuje, że tak szybko nie wróce do pracy. Boje się jak cholera następnego dnia, jestem naszpikowana lekami i resztkami sił przechodzę sesję egzminacyjną. Przede mną obrona pracy licencjackiej, a moje samopoczucie poprawiło się może o jedyne 10%. Teraz horror przeżywam ze zdwojoną siłą i leki, które w normalnej sytuacji przyjmowałam w mniejszych dawkach- teraz muszę mieć zaserwowane w podwójnej dawce. Do tego problemy z wątrobą, którą mam zniszczoną przez leki. Gdybym miała więcej odwagi, rzuciłabym się pod 'pośpiech', nie mogę znieść tego letargu, nie nawidzę tej blokady umysłu i ciała, nie mogę się pogodzić z tym dlaczego akurat znowu ja, co takiego zrobiłam, dlaczego jestem gorsza od innych???
Mój ból sięga zenitu, lekarz ostatnio podsuwa mi kolejny lek, nie wiem co dalej. Gdyby nie najbliższa rodzina i narzeczony chyba bym już dawno pękła... I ciesze się, że znalazłam to forum, które pokazuje ile ludzi ma podobny problem do mojego. Dziękuje Wam:)