Witam wszystkich, cieszę się że istnieje takie forum i nie jestem całkiem sam w tym, co mnie boli.
Zanim założyłem ten temat, przeczytałem post "który trzeba przeczytać przed założeniem tematu" i tam uzyskałem stuprocentową pewnośc, że to, co mnie nęka przez większą częśc mojego życia jest czymś już rozpoznanym i nazwanym: nerwica lękowa.
Zaczęło się w podstawówce - trzęsące się ręce (z łatwością zauważane przez inne dzieci). Z wiekiem dojrzewania doszła do tego nieufnośc i rosnące pragnienie stabilizacji (tak, byłem wtedy podatny na rozmaite ideologie i religie - szczesliwie środowisko, w którym żyłem miało dośc przyziemne podejście do różnych spraw), co pociągneło za sobą moje odejście od ludzi i ich spraw. Objawy z wiekiem jednak wcale nie malały tylko narastały i powodowały coraz większe problemy w kontaktach międzyludzkich (również płciowych). Ludzie podchodzą nieufnie do kogoś, kto wprawdzie sprawia wrażenie normalnego człowieka, ale "łapy mu chodzą" i miewa gwałtowne zachowania.
To wszystko spowodowało, że z czasem poszukiwałem relaksu w alkoholu, co jednak powodowało, ze na trzeźwo mój problem proporcjonalnie się podnosił - bałem się wpaść w błędne koło, żeby nie zniszczyć swojego życia, więc alkohol z rozwiązania stał się dodatkowym problemem.
Fakt, że umiem teraz to wszystko nazwać wynika z tego, co teraz wiem - zanim dotarłem do źródła problemu wszystko wydawało się być tajemnicze-straszne: nie zawsze potrafiłem spokojnie usiedzieć np. na wykładzie, w autobusie (bo mnie nosiło) i nie potrafiłem zrozumieć dlaczego tak się dzieje - zawsze zazdrościłem osobom opanowanym, że potrafią zrobić coś bez okazywania emocji, które nie mają w gruncie rzeczy żadnej racjonalnej przyczyny.
Grono najbliższych znajomych, którzy mnie dobrze znali, zawsze mówili, zebym poszedł z tym do lekarza, ale ja uparcie odmawiałem. Taki stan niepokoju nieraz pomagał mi w bardziej głębszy sposób uprawiać naukę lub odbierać sztukę - co wpływało na moją erudycję, ale z drugiej strony zawsze odbijało się na moich kontaktach z otoczeniem.
Zauważyłem jednak ostatnio, że ten stan coraz bardziej odbija się na mojej psychice (zaburzona empatia, większe wahania nastrojów) i doszedłem do wniosku, że jeśli nie dowiem się co to jest, mogę bardzo źle skończyć.
Pierwszym przystankiem był internet i wikipedia - ale tak naprawdę nie wierzę w inny skuteczny sposób terapii w takiej sytuacji niż rozmowa z innymi ludźmi, którzy to przechodzą i rozumieją, więc poszukiwałem takiego miejsca i trafiłem na to forum. Liczę na to, ze będziemy w stanie sobie pomóc.
A tak w ogóle to jestem Piotrek.